OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

wtorek, 29 lipca 2014

Cmentarze galicyjskie


Cmentarz Wojskowy nr 91
               Rysował: Waldemar Hubner
                 Pocztówka w zbiorach autorów
Starcie trzech ówczesnych potęg militarnych pod Gorlicami zakończyło się niekwestionowanym zwycięstwem państw centralnych, jednak śmierć na polu bitwy dosięgała w takim samym stopniu zwycięzców jak i pokonanych. Żołnierze i oficerowie obu stron umierali w bezpośredniej walce, czasem zdarzało się, że po krwawej potyczce na bagnety padali niemal w tym samym miejscu. Również i w ten sam sposób, bez rozróżnienia w jakim mundurze toczyli swój bój, zostali pochowani, ramię przy ramieniu na wspólnych cmentarzach górujących nad miejscowościami rejonu gorlickiego. Taki sposób grzebania zmarłych był jednym z ostatnich przejawów etosu rycerskiego, gdzie oprócz podkreślenia zasług własnych żołnierzy oddano także chwałę i cześć przeciwnikowi. Cmentarze te, pomimo, że niektóre z nich zaniedbane i zapomniane, po dziś dzień stanowią materialną pamiątkę tych doniosłych i znaczących wydarzeń, które miały miejsce na tej ziemi wiosną 1915 r.
Najwcześniej prace nad porządkowaniem miejsc pochówku żołnierzy i prowadzeniem ewidencji poległych podjęli Niemcy, organizując specjalny aparat podporządkowany odpowiedniej komórce Ministerstwa Wojny. Natomiast Austriacy utworzyli dopiero pod koniec 1915 r. IX Wydział Grobów Wojennych Ministerstwa Wojny. Działał on na ziemiach cesarstwa oraz w krajach okupowanych. W terenie pomagały mu Wojskowe Komendy Rejonowe. W wyniku prac kierowanych lub nadzorowanych przez Wydział na terenie Galicji zachodniej założono ok. 400 cmentarzy. Jednocześnie zarówno w Niemczech jak i w Austro-Węgrzech prowadzono zakrojoną na szeroką skalę akcję zmierzającą do zainteresowania społeczeństw budową cmentarzy i uzyskania dodatkowych funduszy. Wziął w niej udział m.in. wybitny polski malarz Wojciech Kossak. Uzyskanie funduszy w czasie wojny nie było rzeczą prostą, dlatego też nie dbano o własność prywatną, a cmentarze zakładano na upatrzonych wcześniej gruntach nie pytając o zgodę ich właścicieli.  Do budowy tak dużej ilości obiektów potrzebowano znacznej ilości materiałów budowlanych i pomocniczych. Zużyto m.in. 18876 ton kamienia łamanego surowego, 11550 ton żwiru do betonu, 5886 ton piasku rzecznego, 1633 ton cementu, 1307 ton kamienia obrobionego, 357 ton wapna, 270 ton cegły i dachówki, 61515 ton drewna modrzewiowego, 244435 ton tarcicy iglastej, 2480 ton drewna dębowego, 10025 ton żeliwa odlewniczego, 5555 ton żelaza kowalnego, 1140 ton gwoździ i klamer, 1000 ton wypraw i tynków szlachetnych, 625 ton blachy stalowej ocynkowanej, 390 ton blachy cynkowej, 235 ton środków do impregnacji drewna, 85 ton farb olejnych. Często materiały zawłaszczano od miejscowej ludności, co tyczyło się głównie drewna, konfiskowano również wszelkie środki transportu jak konie i wozy. Do pracy przy budowie cmentarzy jak i odbudowy samych Gorlic zmuszono jeńców wojennych, włoskich i rosyjskich, których na ten czas lokowano w nielicznych ocalałych po bitwie domach i stodołach. Prace zorganizowano w ten sposób, że cały rejon podzielono na 10 okręgów cmentarnych oznaczonych cyframi rzymskimi. W poszczególnych okręgach zbudowano (dane za: R. Frodyma: Cmentarze wojenne z okresu I wojny światowej w rejonie Beskidu Niskiego i Pogórza, Warszawa 1989, s. 10.)
I-                 żmigrodzkim- 31 cmentarzy;
II-                jasielskim- 31 cmentarzy;
III-               gorlickim- 54 cmentarze;
IV-               łużniańskim- 27 cmentarzy;
V-                pilzneńskim- 27 cmentarzy;
VI-               tarnowskim- 62 cmentarze;
VII-              dąbrowskim- 15 cmentarzy;
VIII-             brzeskim- 50 cmentarzy;
IX-               bocheńskim- 40 cmentarzy;
X-                limanowskim- 29 cmentarzy.
Bardzo ważnym czynnikiem branym pod uwagę przy projektowaniu cmentarzy przez  Wydział Grobów Wojennych była ich lokalizacja. Budowano je w miejscach otwartych, wyeksponowanych, widocznych z daleka. Często było to odkryte wierzchołki lub otwarte stoki, co sprawiało że górowały one nad okolicą lub doliną. Równie wielką uwagę zwracano na to aby ich umiejscowienie odpowiadało rzeczywistym miejscom walk, toteż wiele z nich znajduje się w terenie ciężko dostępnym bez dróg dojazdowych, często prowadzą do nich jedynie polne lub leśne ścieżki.
Pomimo, iż poszczególni projektanci realizowali własne, odmienne koncepcje architektoniczne, to w budowlach tych wyróżnić można stałe, powtarzające się elementy. Są to:
- Akcent centralny: duży, drewniany, kamienny lub betonowy krzyż albo zwieńczony krzyżem postument. Spotykamy także stylizowane sarkofagi, ołtarze a nawet kaplice- okazałe i bogate w wyrazie.
- Reprezentacyjne wejście: brama lub furtka, drewniana lub żelazna, często flankowana słupami lub pylonami, czasem w formie półkoliście sklepionej arkady.
- Ogrodzenie w formie muru nakrytego dwuspadowo lub pulpitowo, parkanu drewnianego lub kamiennej balustrady. Uskoki ogrodzenia dostosowane są do kształtu terenu.
- Główna oś kompozycyjna, podkreślana najczęściej centralną aleją lub schodami.
- Na grobach krzyże, rzadziej drewniane, na ogół żeliwne, żelazne lub betonowe. Zamiast krzyży spotyka się różnych wymiarów stele z żeliwnymi tablicami inskrypcyjnymi. Kształt krzyża lub steli dostosowywano do wyznania poległego żołnierza.
- Plany cmentarzy zazwyczaj są symetryczne. Jeśli bywa inaczej to z powodu ukształtowania terenu lub późniejszej dobudowy
- W każdym z dziesięciu okręgów znajduje się przynajmniej jeden reprezentacyjny cmentarz, stanowiący niejako wizytówkę projektanta.

Łemkowszczyzna i Łemkowie - krótki opis życia i obyczajów z początku XIX w.

Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.










              Goral ruski po większey części pasterskie prowadzi życie; iego dietetyka iest nawet do ciężkiey pracy stosowną; nierobi pańszczyzny; a skoro iego zimne i niewdzięczne pole, które zazwyczaj do dwóch trzecich części ugorem leży owsem iest zasiane, natychmiast leci ze swoiem bydłem o 15 mil  w około na iarmarki, przedaie i kupuie woły przestaiąc na małym zarobku, który na utrzymanie iego familii iest przeznaczony. Na wiosnę kupuie ón w Węgrzech owce, pasie podczas lata na górach, zbiera z nich mleko i przedaie potem podczas iesieni z korzyścią, co równie i ze swoiemi wołami czynić iest przymuszony dla niedostatku paszy na zimę; gdyż ze swoiey podczas lata zebraney słomy, ledwie iednę krowę i kilka kóz wyżywić może.
Pomieszkanie gorala Rusina iest większe i porządnieysze; chudoba iego niezimuie z nim razem w iedney izbie, ile że niezbywa dla niey na ciepłych oborach. Potrzeby życia tego ludu są bardzo małe, dom wszyftkiego prawie dostarcza; całą iego strawą iest mleko kozie, bryndza, żur, kartofle, i chleb owsiany; podczas postów, których ma bardzo wiele, nieużywa nawet nabiału.
Żur iest to pokarm z grubey mąki owsianey, przez rozkis wodą zrobiony. Chleb i cienkie placuszki, codzień się zazwyczaj z mąki owsa na żarnach mielonego piecze razem z otrębami, bo skoro taki chleb dzień ieden poleży, już iest do użycia niezdatny.

Goral ruski szczęśliwy iest w względzie fizycznym. Przestaie na małem, iest trzeźwy przyswoiey strawie, lekki w swoiem ruszeniu, nieuciśniony ciężką pańszczyzną, odziany stosownie do swego klimatu i mieszka przestronno; czy to chłopiec czy dziewczyna, oboie są pastuszkami w krzakach i górach; mężczyzna iest zawsze w ruchu na jarmarkach, kobieta zawsze zatrudniona domowem gospodarstwem, którego ciężar na niey samey polega; nieznaią zatem ci gorale rozlicznych chorób, które polskiego trapią włościanina. Gruzoły na szyi, które u nas są daleko rzadsze niż na wysokich górach, i Nostalgia (tęsknota za domem,) ieżeli w obce strony wędrować musi, są wszystkie słabości, którym podlega. Polska domowa febra, która iedno iest co szpitalna albo więzieniowa, nie spotyka go. Tak zwane erisipelas pustulosum (róża) dwa razy podczas lata widziałem w górach; naypierwey pokazał się na zwierzchnicy dłoni lub na przodzie ramienia pęcherzyk, który rozpalonym, pieniądzem wypiekano, a potem krępowano rękę, ażeby iak się obawiano złe do serca niedochodziło; u naywięcey chorych nastąpiła gangrena, a po niey smierć. Gdy zamiast tego okrutnego środka, inny bardzo prosty podałem nikt więcey z chorych nieumarł.    

poniedziałek, 28 lipca 2014

Biecz w literaturze i sztuce


Sławę Biecza utrwalali zarówno ludzie pióra, jak też malarze i rysownicy. Pierwszy widok Biecza ukazał się w 1617 r. w dziele J. Brauna i F. Hogenberga, wydanym w Kolonii, a poświęconym najpiękniejszym miastom w Europie. Biecz znalazł się wśród 17 znaczniejszych miast Polski.
W 1928 r. m.in. na podstawie sztychu Hogenberga J. Gumowski wykonał rekonstrukcję dawnego Biecza. Szereg opisów i rycin przedstawiających Biecz pochodzi z XIX w. Wśród ich autorów spotykamy nazwiska: Stanisława Jaszowskiego, Adama Gorczyńskiego, Żegoty Paulego, Józefa Łepkowskiego, Aleksandra Gryglewskiego, Lucjana Siemieńskiego,  Ludwika Powidajka, Alfreda Kamieniobrodzkiego, Franciszka M. Sobieszczańskiego, Alfreda Kisielewskiego, Napoleona Ordy, Mściwoja Martynowskiego czy Bogusza Z. Stęczyńskiego, który pieszo przeszedł Galicję i Śląsk rysując miasta w których się zatrzymywał.
Duży wkład w utrwalanie Biecza z przełomu XIX i XX w.  miał miejscowy artysta malarz i dekorator Apolinary Kotowicz, uczeń Jana Matejki. To głównie dzięki jego rysunkom i fotografiom możemy odtworzyć wygląd Biecza z czasów artysty.


J. Matejko, Biecz domy w północnej pierzei rynku.

J. Matejko, Stare domy w Bieczu.


Najwybitniejszymi malarzami, którzy dostrzegli piękno miasta i ziemi bieckiej byli Jan Matejko i Stanisław Wyspiański. Pierwszy z nich przebywał kilkakrotnie w Bieczu i wykonał tutaj wiele rysunków. Szczególnie cenne wydają się być szkice starych domów, ze względu na swoją ciekawą architekturę, które ukazują nam wygląd XIX wiecznego Biecza. Budynki te nie zachowały się do dziś dnia, gdyż w większości uległy zniszczeniu podczas wielkiego pożaru w 1903 r. Ponadto uwiecznił również w rysunkach m.in. fasadę gotyckiej świątyni, oratorium św. Jadwigi, fragmenty kamiennych kolumn i orła zygmuntowskiego.  Jeden ze szkiców przedstawiający wejście do turmy z kamiennym obramowaniem pod wieżą ratuszową wykorzystał w obrazie przedstawiającym Maćka Borkowica.
Również we wcześniejszych wiekach spotykamy wielu artystów związanych z Bieczem lub piszących o nim. Prawdopodobnie pierwszy opis Biecza powstał w języku łacińskim w 1572 r. i został opublikowany we wspomnianym już wcześniej dziele Brauna - Hogenberga. W Bieczu przebywał Szymon Starowolski, który w dziele „ Monumenta sarmatorum”, wydanym w 1655 r. opisał szereg epitafiów z kościoła parafialnego, które w większości się nie zachowały. Jednym z najwybitniejszych reprezentantów kultury mieszczańskiej w I połowie XVII w. był Janusz Januszowicz - nauczyciel, notariusz, rajca oraz literat. Po ukończeniu akademii krakowskiej w 1604 r. osiedlił się w Bieczu, gdzie przebywał do końca życia. Był autorem utworów sowizdrzalskich, ogłoszonych anonimowo drukiem w XVII w. Z Bieczem związany był wreszcie najwybitniejszy poeta polski XVII w. Wacław Potocki. Urodził się we wsi Wola Łużańska położonej 12 km od miasta. Z grodem bieckim łączyła go działalność społeczna i poetycka. W latach 1667- 1674 administrował powiatem bieckim, jako podstarości, pełniąc zarazem urząd sędziego grodzkiego. Na ten okres przypada powstanie najważniejszych utworów poety: „Wojny chocimskiej”, „Ogrodu fraszek” i „ Pocztu herbów”.
Na szczególną uwagę zasługuje stworzony przez Filipa Szreniawę - Szreniawskiego wierszowany opis Biecza. Pochodził on prawdopodobnie z kieleckiego i brał udział w powstaniu styczniowym, po upadku którego chcąc uniknąć represji zbiegł do Galicji, gdzie pracował w zawodzie nauczyciela najpierw w Jaśle, a później w Bieczu. W sposób bardzo szczegółowy charakteryzuje on w swoim dziele wszystkie zabytki Biecza, funkcję jaką spełniały w przeszłości. Ponadto stanowi ono źródło do czasów kiedy żył i tworzył autor, w dodatku w opisach opierał się na źródłach historycznych, które do dzisiaj się nie zachowały, bądź też są trudno dostępne. Ponieważ dzieło jest stosunkowo obszerne ( 55 str. Druku) nie będziemy zamieszczać całości, ale aby przybliżyć czytelnikowi jego twórczość wspomnimy tylko fragment wstępu oraz opis baszty bieckiej:

Gdzie swe nurty Ropa toczy,
Co wywodzi z Karpat ród;
Tuż na skale Biecz uroczy,
Sławny niegdyś, sławny gród.
Płacze rzewnie nad swą dolą
I narzeka na swój los;
Chociaż tych ran, co go bolą,
Nie ukoi smętny głos.

[…]

Baszta przypiera do kamienicy,
Niegdyś fortecznej bieckiej strażnicy
Gmach starożytny, dziwnej struktury,
Dzieło odwiecznej architektury.
Z boku trzy piętra, jedno frontowe,
Niechże kto pojmie dawną budowę.
Wierna przeszłości wciąż się opiera,
Gdy ją właściciel świeżo ubiera,
Żółtą sukienkę natychmiast zrzuca,
Bo jej ta świeżość nader dokucza.
Woli szarawą a wiekopomną,
Niżeli żółtą, modną, choć skromną.
Chodnik sklepiony, nikt nie uwierzy,
Pod kamienicą ku miastu bieży.
Dzisiaj zupełnie zamurowany
I na skład wozów, pługów skazany.
Kiedy warownia jeszcze istniała,
Popod strażnicę wychód ten miała.
Bowiem gościńca, co dziś istnieje,
Bardzo króciutkie jeszcze są dzieje.
Droga dawniejsza z Gorlic do Jasła,
Lat kilkadziesiąt temu jak zgasła.
Szła ponad Ropą, miasto mijała,
Wcale fortecy nie dotykała.

Tutaj należy jednak zaznaczyć, iż odnośnie co do ostatnich czterech linijek, to autor się myli, ponieważ droga ta szła przez Święcany i Kurpiel, a następnie pod samym wzgórzem klasztornym i miastem, a koryto rzeki Ropy zmieniono dopiero w czasie budowy torów kolejowych.
Biecz zainspirował także Marię Laskowską, której wiersz pt.” Biecz w dzień i w nocy” zamieścił w swoim dziele „Biecz i dawna ziemia biecka na tle swych legend, bajek, przesądów i zwyczajów” Witold Fusek. Oto jego treść:

Mała mieścina taki świat nieduży,
W kręgu zalękłych domków i spraw biednych zgrzycie-
Omdlała nudą dni powszednich nuży,
Wąskimi uliczkami przemyka się życie.-

Z bladych okien spogląda troska o chleb żytni.-
( samotnym ciężkim krokiem ktoś w bruk głucho stuka)
W małych ogródkach młodość uwięziona kwitnie,
Jakaś dawna królewskość błąka się w zaułkach.-

A kiedy już śpiew ulicy uciszy noc fiołkowa,
Uśpione miasto bajkę przeżywa przeszłości,
Rycerskie rżą rumaki o złocistych podkowach,
Opada most zwodzony- książęcy jadą goście.-

Zamek się na tle nocy blaskiem objawia złotym,
W komnatach pełnych gwaru ucztuje król szczęśliwy,
Krążą winne puchary wśród radosnej ochoty…
Patrzą gwiazdy pobladłe na te zjawy i dziwy…


W zasępionym ratuszu, chrzęst pancerzy bogatych,
W krąg nad szczęściem królewskim czuwają warty zbrojne,
Niech przegląda się w sercach dziewek krasnych jak kwiaty,
Może z różanym świtem ruszyć trzeba na wojnę.

W poświacie księżycowej drgnęła brama zamkowa,
W rozpaczy i tęsknocie ktoś blade łamie dłonie…
Jakże biedna jest młoda zakochana królowa
W pałacu na dumnym tronie…

Świt się sączy matowy- znika zamek nad rzeką
W jasnych słońca promieniach tęczowa bajka ginie.
Piękny Książe odjechał w wieków przeszłość daleką-
Dzień się budzi powszedni w Bieczu, małej mieścinie…

W XX w. Swój poemat o tym mieście pt.” Średniowieczny gobelin o Bieczu” napisał wybitny, nieżyjący już polski poeta Miron Białoszewski. Oto fragmenty:

W zielonym wzgórzu
utkali gotykiem
gród
złotników
pasamoników
białoskórników.
[...]
Tkali gród na wzgórzu,
            tkali gród średniowieczny...

Trudno jednoznacznie stwierdzić skąd wzięło się zainteresowanie poety ziemią biecką. Wydaje się wielce prawdopodobne, iż mógł przebywać w tych okolicach gdyż znane są również inne jego utwory dotyczące tych rejonów, jak np. „Stara pieśń na Binnarową”.

Związki Stanisława Wyspiańskiego z Bieczem



Stanisław Wyspiański, rycina prasowa z roku 1911.
              Źródło u autorów.
         Na szczególną uwagę zasługują kontakty z Bieczem Stanisława Wyspiańskiego. Z miastem tym zetknął się artysta po raz pierwszy w 1889 r. w czasie wycieczki naukowej, urządzonej przez Władysława Łuszczkiewicza na teren ziem- sądeckiej i bieckiej, w której brał udział także Józef Mehoffer. Owocem tej wycieczki był szereg szkiców i rysunków z Biecza i okolicy, dokonanych przez Wyspiańskiego. Wiele z tych utrwalonych ręką artysty zabytków, nie zachowało się do naszych czasów.
W latach 1895- 1897 Wyspiański pracował na projektami polichromii wnętrza kościoła farnego. Zostały one jednak odrzucone przez ówczesnego konserwatora krakowskiego, architekta Sławomira Odrzywolskiego.

            Ostatecznie zamiast projektu Wyspiańskiego, w 1905 r. została wykonana w prezbiterium kościoła polichromia; autorem był Włodzimierz Tetmajer, współpracowali z nim: Apolinary Kotowicz rodem z Biecza, Józef Krasnowolski i Józef Wrzesiński.
Wyspiański projektował także witraże do kościoła bieckiego, chociaż niewiele o tym wiemy. Projekt witraża przeznaczonego do okna kościoła bieckiego zachował się w Muzeum Narodowym w Krakowie, posłużył do wykonania witrażu przez Gabriela Żeleńskiego w Krakowie. Witraż ten był eksponowany w 1929 r. w Poznaniu na Powszechnej Wystawie Krajowej, wówczas został zakupiony przez biskupa Arkadiusza Lisieckiego dla katedry w Katowicach i wprawiony w specjalnie dla niego wykutym oknie w kaplicy. W oparciu o dotychczas znane materiały źródłowe nie można stwierdzić, do których okien Wyspiański projektował witraże. Sądząc z rozmiarów zachowanego projektu, chodziło przypuszczalnie o okno w prezbiterium. Natomiast nie jest wykluczone, że zachowane do dzisiaj witraże w południowych kaplicach o motywach kwiatowych projektował Wyspiański.























     Kontakty Wyspiańskiego z Biecza dotyczą nie tylko jego działalności malarskiej, ale również nie pozostały bez wpływów na jego twórczość poetycką. Przykładem jest „ Klątwa”, której rodowód wywodzi wielu historyków literatury ze znanej wśród mieszkańców Biecza legendy, o miejscowym plebanie i jego gospodyni. Zapisał ją w 1938 r. Witold Fusek, aptekarz biecki, znany działacz społeczny, na podstawie opowiadania 90-letniej wówczas mieszczki Jagielskiej: „ … Było raz w Bieczu, że pleban miał dwoje dzieci. Na św. Piotra, że to jest odpust i dużo się księży obcych zjeżdża, postanowiła się gospodyni wyspowiadać i spytać czy może być zbawiona? Zdarzyło się tak cudownie, że poszła do spowiedzi do własnego plebana. Wzajemnie się nie poznali. Pleban na zadane mu pytanie czy może być zbawioną, odpowiedział: 
    - Rzuć dzieci do rozpalonego pieca i sama do niego wskocz, bo pod tym tylko warunkiem zbawienia dostąpisz. Gospodyni zaraz poszła na plebanię i tak jak jej radził zrobiła. Po odpuście pleban idzie na plebanię i widzi na kominie trzy synogarlice. Wszedłszy dowiaduje się co zaszło i wtedy przypomina sobie swoją penitentkę…”. Z legendą tą był związany stary obraz przedstawiający Matkę Boską z trzema synogarlicami u stóp, który kazał namalować ksiądz na pamiątkę tego wydarzenia. Zgodnie z tradycją miejscową te trzy synogarlice miały symbolizować trzy ofiary z przytoczonej legendy. Obraz ten zaginął przed II wojną światową. Podobieństwo wątków legendy bieckiej i „ Klątwy” pozwala przypuszczać, że tragiczne opowiadanie o losach kobiety wykorzystał Wyspiański przy pisaniu utworu. Bardzo możliwe, że legendę tę usłyszał poeta podczas swych pobytów w Bieczu.   





niedziela, 27 lipca 2014

Opowiadanie o Bieczu z roku 1706, z pięknym opisem ówczesnego miasta


Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.










Kto się w opiekę poda panu swemu
Powieść z r.1706.
/fragment/


Miasto Biecz, w obwodzie Jasielskim leżące, jestto stare miasto. Kronikarz pewien nazwał je stolicą królestwa Bieszczadów; drugi nadał miastu temu tytuł parva Cracovia, z tej przyczyny, iż handlem i bogactwem mieszczan  równało się niemal z Krakowem. Był czas, kiedy ściana ratusznej wieży nosiła infułę biskupią. Władysław Łokietek starł jej wizerunek berłem swojem żelaznem i Biecza imię dorzucił do skarbcu królów. Odtąd Biecz miastem został grodowem, i pomnożył senatorską izbę o jedno krzesło. Fr. Zeleński ostatnim był kasztelanem bieckim. Nie małą sławę pozyskało z tej miary, iż było miejscem urodzenia Kromera, warmińskiego biskupa, kronikarza polskiego, idącego o prym z poganem Liwiuszem. Spaniałą ujrzysz tam farę, miedzą pobitą, staraniem i nakładem ks. Kapszewicza, kanonika tarnowskiego, oficyjała i proboszcza bieckiego. Dawniej były i klasztory, i murowane kamienice; dzisiaj do ich ruin stanęły w rzędzie równej ulicy liche drewniane chatki, nibyto drobne wnuczęta, tulące się do starych dziadów swoich i babek, nibyto odziomki, wyrastające z dębów poprzewracanych i spruchniałych. Na rynku stoi ratusz dawny, miał prawo miecza;  relikwija prawa tego pozostała jeszcze, miecz stępiały na barkach złodziei i cyganów, dzisiaj rdzewieje. Dalej idąc, nie ujdzie oka twojego zamek grodowy, pusty; wielkiemi jego oknami bez szyb, i wrotami bez podwoi, wejdzie myśl twoja, jakoby bramą otwartą do przeszłości; a znalazłszy w niej pustki, cichość i rumowisko, gołębim płaczem zatęskni smutna.- Przecież ruiny spaniałe stoją na szczycie wysokiego pionowo się wznoszącego pagórka, którego stopa zanurzona w rzecze Ropie.
Widok na zamek, dziwne uczynił na nie wrażenie, kiedym patrzał nań z niziny, z drugiego rzeki brzegu. Ściana zamku podobną mi się zdała do oblicza starca, w którego oczach nie gra gwiazda życia, i serce puste; żadnem nie zamieszkane uczuciem. Obraz ściany zamkowej odbijał się w zwierciedle rzeki, i zdawało się, że to wisząca u starej twarzy broda i chwieje się i rusza swym włosem.
Biecz jest miastem wczorajszem, a jego mieszkańcy dzisiejsi tyle wiedzą o korzeniach jego, głęboko w przeszłość zakopanych, i tyle wiedzą o wysokości jego sławy, ile mech porstający korę starej lipy, wie o lipie.

piątek, 25 lipca 2014

Konfederacja barska



Zdjęcie prasowe z roku 1903.
  Bieczanie od zawsze charakteryzowali się wielkim patriotyzmem. Nie inaczej było również w przedrozbiorowej zawierusze kiedy ważyły się losy państwa polskiego. Mieszkańcy miasta i okolicznych wsi z całą stanowczością poparli konfederację barską, wspomagając ją zarówno materialnie jak i zgłaszając się na ochotników do armii konfederackiej. Przez miasto biegł ważny szlak konfederacki prowadzący z Muszyny przez Nowy Sącz, Gorlice, Biecz, dalej na Jasło i Krosno z jednej strony i na Kraków z drugiej. Do tej pory te drogi biegnące przez miasto Biecz bywają nazywane przez okolicznych mieszkańców traktem konfederackim. Do większych działań wojennych na tym terenie doszło w  kwietniu 1770 r. kiedy to generał Pułaski rozpoczął z Gorlic działalność militarną. Pod Bieczem doszło do potyczki 5 kwietnia 1770 r. kiedy to działający z ramienia Pułaskiego regimentarz mścisławski, Ignacy Kirkor stoczył walkę z podpułkownikiem Jełczaninowem. Walka ta zakończył się klęską Rosjan, którzy utracili w niej 50 żołnierzy i 1 oficera. Zwycięscy konfederaci utracili, według ich relacji tylko 8 żołnierzy. Ponieważ do miasta zaczęła się zbliżać piechota rosyjska, prowadząca ze sobą armaty, Kirkor cofnął się do sztabu znajdującego się w Gorlicach. W odwecie za poniesioną klęskę Rosjanie złupili klasztor, kościół parafialny i dokonali szeregu gwałtów w mieście Bieczu. 

Powiedzenia bieckie



Zdjęcie prasowe z roku 1936.

 W czasie swojej długiej i bogatej historii w Bieczu wykształciło się kilka unikalnych powiedzonek charakterystycznych dla tego rejonu i niespotykanych w innych częściach kraju. 
Przykładem jednego z nich jest powiedzenie „nie zdurej do psa kijem”, które jest używane w znaczeniu zbędnej i złej czynności. Wywodzi się ono od słowa śturacz  które w czasach gdy istniał cech wielki oznaczało partacza. Cech ujmował w ramy swoje całe życie rzemiosła, pilnował miary, wagi, ceny, jak również bronił się przed ludźmi, którzy nieumiejętnie wykonywali swój zawód czyli właśnie takimi „śturaczami”.
Inne powiedzenie wywodzące się z miasta Biecza jest ściśle związane z pewną legendą z czasów królowej Jadwigi i jej pobytów w mieście. Pewnego razu spacerującą po swoich ogrodach królową Jadwigę zobaczył skazaniec prowadzony na górę cmentarną na miejsce stracenia. Począł on błagać królową o łaskę słowami:
- Miłościwa królowa! W imię Jezusa Chrystusa - ratuj mnie, nie chcę tak młodo umierać!
Strażnicy poczęli bić skazańca, zatykali mu usta, ale przytłumiony głos dotarł do uszu królowej, która nakazała zatrzymać idących i zapytała:
- Za co mu taką karę wymierzono?
- Za kradzież najjaśniejsza pani - padła odpowiedź…
Królowa nakazała, aby się wrócili i sama zajęła się tą sprawą, co zaowocowało ułaskawieniem skazańca. Z wdzięczności niedoszły wisielec, a był to młodzieniec imieniem Jakub, upadł przed królową na kolana i dziękował za darowanie mu życia, a zarazem prosił o służbę aby swoją posługą spłacić dług wdzięczności miłosiernej pani. Został sługą, a następnie stróżem jej zamku. Był tak oddanym i wiernym, że do dzisiaj zachowało się przysłowie w Bieczu „Wierny jak Jakub”.

Z Biecza wywodzi się także nadawane w tych okolicach obraźliwe przezwisko „ty Smyrdo”. Według jednej wersji określenie to pochodzi od zbójnika, Antoniego Smyrdy, który dopuścił się morderstwa, ale został ułaskawiony po złożeniu obietnicy iż będzie służył wiernie spadkobiercom zamordowanych. Bardziej prawdopodobne jednak jest iż przezwisko to wywodzi się od łacińskiego słowa merda czyli łajno, a oznacza oracza, chłopa. Dzisiaj już ciężko stwierdzić która z wersji jest prawdziwa, jednak przezwisko takie używane było jeszcze do niedawna w tych okolicach. Z ziemi bieckiej z pewnością wywodziło się więcej powiedzeń, jednak z roku na rok pamięć o nich w świadomości bieczan zanikała i w tej chwili ciężko już je spotkać w użyciu potocznym.



Zostań Patronem Z Pogranicza