OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

Klęski żywiołowe i wypadki



Na podstawie dostępnych źródeł. Przy wycinkach prasowych zachowano oryginalną pisownię. Źródła w archiwum autorów.

1822

Tornado w Zagórzanach
Z Kobylanki (Cyrkułu Jasielsiego.)
Dzień 12ty Maia roku tego, w tey okolicy iednym osadom z gradobicia, drugim z ulew, innym z wichru i nawałnicy, stał się szczególnieyszą, dotąd niesłychaną i okropną widownią potężney w swoich skutkach natury: mianowicie w Zagorzanach iedney do Hrabstwa Kobylańskiego JJ.WW. Wielkopolskich należącey włości -
Tu w tym dniu natura w powietrzokręgu dała się uczuć prawie ze wszystkich swoich dla ziemian nayszkodliwszych pocisków.
Już o pierwszey popołudniowey godzinie zdawała się zapowiadać wiosce tey cios okropny, kiedy ciemnobłękitne straszne chmury na zachodzie w wielkiey obszerności pokazywać, i z cięgłym grzmotem tu zbliżać się zaczęły. - W tey nadzwyczayney trwodze mieszkańcy tuteysi zozstrzygnienia losu z niecierpliwością całych trzy godzin oczekiwać musieli. Dopiero o 4tey godzinie bałwan iakiś wichrowy czarny (była to tak zwana trąba powietrzna) iakby poprzednik i poseł tuż tuż nastąpić maiącego wielkiego nieszczęścia z naywiększą szybkością pada niby z obłoków w dół i znowu w iednej minucie podnosi się w górę
W tym momencie chmury dawniey nieznacznie się zbliżające, teraz poczęły z naywiększą szybkością a większem jeszcze dla przytomnych podziwieniem okropnie iakby walczyć pomiędzy sobą; lecz niestety! razem i ogromnym tu rzucać gradem z początku w kształcie kurzego iaia, potem iakby ośmiołutowemi czworograny.
Tu dopiero ostatnia wszystkiemu zdawała się dobiiać godzina! brzęk okien, gruchotanie dachów naymocniejszym gontem okrytych, zniweczenie drzew owocowych i wszystkich ziemiopłodów, okropne błyskawice, grzmoty ustawicznie biiących piorunów, płacz dzieci, rozpacz młodszych, ięki i narzekania starych - to wszystko w najwyższą i nayoboyętnieyszego człowieka wprawiało trwogę i odurzenie.
Nie dosyć na tem, nadzwyczayny wicher (trąba powietrzna) iakby czarny tuman między lasem i wsią wszczęty, a w wysokości najwyższey wieży kościelney od zachodu ku wschodowi poniżey kościoła tuteyszego lecąc, naprzód uderzył na odosobniony od wsi domek, z którego w mgnieniu oka dach z powałą zrzuciwszy, drugi dom o dwadzieścia sążni odległy rozerwał i wielką wierzbę powalił, wziąwszy kierunek cokolwiek uboczny od małego ku wielkiemu wschodowi, napadł na 14 domów i stodół wieyskich i takowe całkowicie zniszczył a ieden dom lubo całkiem, bez naymniejszego ludzi w nim przy piecu stoiących uszkodzenia, z przyciesiami wywrócił, daley na dom kowala uderzył, ten rozerwał, iwóz nowokuty porwawszy w powietrze, na pańskie zaniósł niwy, z którego porozrzucane koła dopiero dnia następnego znalezionemi zostały - natarł potem tenże wicher na folwark Jaśnie Wielmożnych Hrabstwa Wielkopolskich, i tak z pomieszkania ekonomicznego połowę dachu, ze szpichlerza cały, z folwarku połowę a ze staien całkiem zerwał i te zruynował zupełnie, zabiwszy dwie szuki stadniny - w gumnie zaś stodoły, medzy któremi iedna była nowa, z murowanymi filarami, zupełnie zburzył - daley co tylko napadł, nic się mocy iego nie oparło; stoletnie lipy, iako też odwieczne dęby, w iedney powalił minucie, tym sposobem 30 morgów lasu z białą od grady zrównał ziemią, z początku poiedyńczo tylko łamiąc drzewa a potem i naraz całe kładąc morgi, a na dobitek, ażeby pokonane już od niego zawady, i z tychże iuż na ziemi leżące szczątki, całkiem nawet nie znaydowały się na powierzchni ziemi, nastąpiła wielka ulewa która to wszystko a omało, że i niektóre domy wraz z ludźmi w bezdenną powodzi nie pochłonęła przepaść. 


1874

Wielki pożar w Gorlicach
Dnia 3b.m. [ październik] spłonęło do szczętu miasto Gorlice w Galicji zachodniej w okręgu Jasielskim nad Ropą położone. Cztery tysiące ludzi zostało bez dachu. Szkody wynoszą przeszło miljon guldenów austrjackich. Gorlice leżące o 14 mil od Krakowa, założone zostały przez Łużyczan uchodzących przed zalewem germańskim. Trudniło się wyrobem płócien i handlem zbożowym. Z tego względu nazywano je „ Małym Gdańskiem”.
O pożarze w Gorlicach dodatkowo donoszą dzienniki wiedeńskie, że ogień wybuchnął w sobotę o godzinie 3 po południu. Gwałtowność żywiołu nie zostawiła odrazu żadnej nadziei ratunku. W płomieniach zginęło sześć osób. Spaliły się zupełnie: kościół, ratusz, domy urzędu obwodowego, sądu (z całem archiwum) poczty i telegrafa. W ogóle trzysta domów stało się pastwą ognia.


O strasznym pożarze w Gorlicach dochodzą przerażające szczegóły. Przyczyną pożaru była nieostrożność. Ogień podsycany gwałtowanym co chwila kierunek zmieniającym wiatrem, całem morzem płomieni objął miasto – w godzinę potem na miejscu gdzie stały kwitnące Gorlice, czerniały się tylko gruzy i zgliszcza. Przeszło trzy tysiące mieszkańców, siedemset rodzin, zostało bez dachu i mienia. Z publicznych budynków zgorzały starostwo, sąd, urząd podatkowy (z wyjątkiem lokalu kasowego), poczta, wydział powiatowy, dom straży skarbowej, magistrat, szkoła, kościół parafialny, dwie buźnice, dystrybucje, kolektury. Kilka osób znalazło śmierć w płomieniach, mniej lub więcej zranionych jest wiele. Sejm zawotował dla pogorzelców summę 2000złr., jako doraźne wsparcie.



1886


Pożar na obszarze dworskim w Żmigrodzie, w powiecie jasielskim, zniszczył gumna folwarczne z zapasami zboża i młocarnią dzierżawcy. Szkodę w budynkach oceniają na 2300 zł, w zbożu zaś na 6380 zł; zboże tez było w tej wysokości ubezpieczone. Zachodzą poszlaki, że ogień był podłożony zbrodniczą ręką, a dochodzenie jest w toku.




1902

Śmierć od pioruna
W czasie ostatnich burz, jakie w wielu miejscowościach niemal równocześnie szalały było kilka śmiertelnych wypadków od pioruna. W okolicy Gorlic we wsi Woli Tużańskiej [prawdopodobnie chodzi o Wolę Łużańską] zabił piorun włościanina Kazimierza Mieleckiego, składającego siano na wóz, celem zawiezienia go do stodoły jeszcze przed deszczem.

W nocy 23 lipca br. z niewiadomych dotąd przyczyn powstał na przedmieściu opodal „Młynka” pożar, który zniszczył 8 stodół do szczętu. Niestety tylko dwie z nich były ubezpieczone; właściciele innych wielkie ponoszą szkody. Szczęściem dobrze zorganizowana straż pożarna przybyła w czas, bo mogły pójść z dymem i domy mieszkalne, tuż obok stodół się znajdujące.

Pożar rafinerii w Gliniku Mariampolskim
Z Gorlic. Gaicyjskie akcyjne Towarzystwo karpackie w Marjampolu poniosło blisko półmiljona szkody przez pożar, który objął i zniszczył rafineryę nafty. W czasie pożaru z wielkim hukiem pękały kotły, napełnione wybuchowymi materjałami, wyrabianymi dla destylacyi nafty, a odłamki eksplodujących kotłów latały w powietrzu. Na szczęście nikt z ludzi nie uległ wypadkowi.


1903
Oberwanie chmury w jasielskim
Z Jasielskiego. Dnia 2. czerwca popołudniu zderzyły się dwie chmury - jedna ze wschodu, druga ze zachodu, stanęły nad gminami: Sowina, Bieździatka, Biezdziedza, Nawsie kołaczyckie i Kołaczyce i nastąpiło oberwanie się chmury. Silna ulewa, połączona z gradem, wyrządziła straszne szkody: zboże i ziemniaki woda całkiem zniszczyła - a wezbrany potok zabrał stodołę - w Biezdziedzy zabrała woda budulec na dom gospodarzowi Sapeckiemu, a organiście naczynia stolarskie wartości 500 K. J. Madej. 

Plaga myszy w jasielskim
Z Jasielskiego donoszą nam, że w wielu gminach tamtejszego powiatu myszy wyrządziły wielkie szkody. Gminy Ujazd, Kłodawa i inne wysłały na pola znawców gminnych, którzy zbadali, że w niektórych miejscach została na polu jedna część zasiewu, a trzech nie ma, na innych niema połowy i tak zniszczone żyto, pszenica i koniczyna. Gminy te podały do starostwa o ulgi podatkowe.

Pożar lasu w Dąbrówce
W Dąbrówce (pow. Jasło). Wybuchł z niewiadomych powodów ogień w lesie p. Rylskiego i zajął 4 morgi lasu, które spłonęły doszczętnie. Ludzie uważają to za karę bożą, bo też p. Rylski właściciel lasu, w nieludzki sposób dokucza włościanom.

Z Ujazdy (pow. Jasło). Zaszedł tu u nas niedawno następujący nieszczęśliwy wypadek. Pomocnik sklepowy Józefa Krupińskiego, chcąc wystrzelić do świni, ryjącej w ogrodzie, poślizgnął się i rewolwer wypalił u w samą dłoń. Wielki palec odstrzelony trzyma się tylko na wierzchniej skórze, palec wskazujący całkiem odpadł, drugi przy nim przestrzelony na pół, dłoń cała roztrzaskana. Odwieziono go zaraz do szpitala jasielskiego; nie wiedzieć, czy życie uratuje, bo 9 kilometrów drogi do szpitala jechał a krwi dużo tymczasem uszło. Ludziska powiadają, że to kara Boża za agitację za stańczykami w czasie wyborów do parlamentu, bo kupił sobie wtedy rewolwer z obawy by go nie zbito za tę agitację, a teraz ten sam rewolwer tak go okaleczył.



1904
Gradobicie w Krygu i Lipinkach
W Krygu i Lipinkach straszna burza gradowa zniszczyła 9. b.m. [wrzesień] resztki plonów.


Wypadek w USA naszej krajanki
Manchester, U.St. 10. lipca 1904. Jakie nieszczęście powoduje nieostrożne obchodzenie się z "Clerosuną", niech posłuży następujący nieszczęśliwy wypadek. Niejaka Józefa Piotrowska, pochodząca z Zagórzan (w Galicji) 3 miesiące jak przybyła z kraju, chcąc zapalić ogień w piecu, nalała do tegoż nafty; tymczasem na nieszczęście bańka eksplodowała, oblewając ją całą i nieszczęśliwa dziewczyna cała w płomieniach wybiegła na ganek, lecz zanim inni lokatorzy przybyli jej z pomocą, już nieszczęśliwa nawpół żywą była, całe ciało formalnie było usmażone. Natychmiast odwieziono ją do szpitala gdzie w kilka chwil w strasznych męczarniach umarła. Stanisław Wyderka.


1906

Pożar w Kunowej
W Kunowej p. Jasło, 8. b.m. [listopad] z niewiadomej przyczyny wybuchł pożar i podsycany silnym wichrem, obrócił w perzynę trzy zabudowania. Wkrótce po wybuchu pożaru przybyły na miejsce 3 sikawki z okolicy, lecz brak dostatecznej ilości wody i silny wicher udaremniały obronę, zdołano zatem tylko na pół przepaloną jedną izbę odlać i wówczas wyniesiono z tejże uduszoną w dymie żonę jednego z pogorzelców z trzechletnim synkiem. Nieszczęśliwa, ratując z domu ruchomości, odurzona dymem, nie mogła znaleźć wyjścia, przez które walił dym i płomień, schroniła się zatem do dziury pod kuchnią, w nadziei, że z zewnątrz dadzą jej przecież jakiś ratunek, lecz to poszło w zapomnienie. Wszelkie środki przywrócenia im życia okazały się bezskuteczne.

Pożar w Żmigrodzie
W Żmigrodzie (pow. Jasło) spłonęło sześć domów mieszkalnych i stodoła wraz z przętami rolniczemi i zbożem. Ogólna szkoda wynosi 14 tysięcy Kor. Z pogorzelców zaledwie dwóch było ubezpieczonych. Pożar spowodowany został przez nieostrożne obchodzenie się ze światłem w nocy na strychu.

1907

Ciężka zima
Z powiatu Gorlickiego. Ubiegłej zimy [1906/1907] śniegi tamowały cały ruch transportowy na drogach i kolejach. Także w gminach: Szalowy, Woli łużańskiej i Mszance śnieg zasypał tor koleji państwowej i wskutek płotów śniegowych i sadzonek wszyscy rolnicy ponieśli szkodę na gruntach obok toru kolejowego położonych - a to przez wyrzucanie śniegu z koleji na bok na grunta kolejowe lub chłopskie przez co większa ilość śniegu nie tylko całkowicie wylęgła oziminy, ale także i zasiewy młodego koniczu, a topniejąc, wymokło do reszty i na dalszej odległości od toru kolejowego.

Pożary od piorunów w gorlickim
W Gorlickiem spowodowały pioruny dwa wypadki pożaru. We wsi Sokół spaliła się stodoła, na szczęście jeszcze próżna, zaś równocześnie spalił się dom w Gliniku Marjampolskim.

Nieszczęśliwy wypadek na torach kolejowych
We wtorek rano przejechał pociąg osobowy pomiędzy Bobową, a Stróżami, 17 lat liczącą dziewczynę. Maszyna zmiażdżyła jej głowę i odcięła rękę. Śmierć nastąpiła natychmiast.

Pożar w Rychwałdzie (Owczary)
Ostrożnie z ogniem! W Rychwałdzie spaliły się doszczętnie zabudowania Jana O. Szkoda nie asekurowana.


1908

Utonięcie w Olszynach
Olszyny (pow. Gorlice). 16 lipca utonęła 19-letnia Ewa Z. Przechodziła w czasie gwałtownego deszczu przez potok, poślizgnęła się i upadła. Woda uniosła ją kilka staj po kamieniach. W godzinę potem znaleziono nieszczęśliwą ofiarę. Zwłoki były pokaleczone i zsiniałe. Starzy ludzie nie pamiętają tak wielkiej powodzi, która zniszczyła dużo plonów, pozabierała mosty na potokach i rzekach, uszkodziła gościńce, pozabierała kupy kamieni. Adam Figura.

Pożar od pioruna Stróżówka
W gminie Stróżówka (pow. Gorlice) uderzył piorun w dom mieszkalny gospodarza Jana Z. Dom spalił się zupełnie, przyczem gospodarz ratując z płomieni dzieci, został ciężko poparzony. Szkoda wynosząca 1500 koron była nieasekurowana. Nieszczęśliwy pogorzelec znalazł się wskutek tego w opłakanem położeniu, zwłaszcza że w jednym roku już po raz drugi padł jego dom pastwą płomieni. Nie wątpimy, że okoliczni włościanie wspomogą biednego pogorzelca.

1909

Wypadek na kolei w Jaśle
W Jaśle na koleji zdarzył się przed kilkoma dniami straszny wypadek. Żona robotnika Antoniego L., który od kilkunastu lat pracuje przy magazynie węgli, przechodziła przez rampę podczas silnego deszczu, a więc nakryta parasolem, niosąc obiad mężowi, została powalona na szyny przez wóz węglowy. Wóz odciął nieszczęśliwej obie nogi powyżej kolan; zabrano ją do szpitala w Jaśle, lecz po dwóch godzinach umarła. Śp. Lupina liczyła lat 50 i pozostawiła 8-mioro dzieci. Kto winnym był w tem nieszczęściu wykaże śledztwo.

Wypadek w Ołpinach
 Straszny wypadek w Ołpinach (powiat Jasło). W pierwszych dniach świąt strzelali z moździerzy bracia Kazimierz i Wojciech Króle. Pomimo, że od 35 lat tem się zajmowali bez jakiegokolwiek wypadku, tego roku gdy po wystrzeleniu Kazimierz K. wsypywał proch do moździerza, nastąpił wybuch, podczas którego zapaliła się reszta prochu trzymanego w ręce w torebce. W tej chwili Kazimierz K. został otoczony płomieniem a poparzony na całem ciele walczy między życiem a śmiercią, leżąc w szpitalu i niema podobno nadzieji. Drugi brat poparzony leży w domu.

Gradobicie w Bieśniku
Niesłychane u nas gradobicie szalało dnia 3 b.m. [sierpień] o godzinie w pół do pierwszej popołudniu. Nadciągnęła straszna burza z wiatrem okrutnym i gradem, szalała blisko pół godziny, grad bił przez 15 minut. Najwięcej można powiedzieć - ucierpiała nasza wioska, a to dlatego, że jest położona w wielkich górach między lasem, ponieważ wszystko zboże jest w polu jeszcze ani nawet żyto nie pożęte, bo u nas dopiero wtedy się zaczynają żniwa, jak się gdzieindziej kończą. I tak, co nie wymarzło w zimie, to teraz przyszedł grad i wszystko zbił do szczętu tak żyto, jak pszenicę i inne zboża. Wszystkie drzewa obiło z owocu i z liścia, nawet gałązek z drzew nałamało. Grad był taki, że nawet kury pozabijał, a leżał miejscami do drugiego dnia do godziny 9 rano. Wojciech Sikora.

Gradobicie w jasielskim
Bryły (pow. Jasło). Dnia 3 b.m. [sierpień] około godz. 2 po południu, rozszalała się tutaj straszna burza z gradem tak, żeśmy prawie stanęli osłupieni; grad padał wielkości drobnych jaj  za 15 minut nie została nam nie tylko goła ziemia i drzewa bez liści a domy bez okien. Józef Czajkowicz, Jędrzej Kraz, wójt.

Pożar w Trzcinicy
Nieszczęście pożaru nawiedziło w Trzcinicy (pow. Jasło) Jana i Justynę J. Budynki i wszystkie zbiory mieli na szczęście ubezpieczone w "Wiśle" na dniu 7/10 b.r., lecz należytość od ubezpieczenia zapłacili dopiero 19/10 b.r. Pożar  powstał dnia 25/10 b.r. o godzinie 7. wieczór. Spaliło się wszystko do szczętu tak, że zostali pod gołem niebem i prawie bez kawałka chleba.
Jan Zabawa, Karol Wojtas, Jan Jarecki, Ludwik Czajka, Cyryl Jarecki.

1910

Pożar w Tarnowcu
Do serc litościwych. Straszne nieszczęście spotkało wioskę Tarnowiec, koło Jasła. W piątek wieczorem z niewiadomych przyczyn wybuchł ogień, który z szaloną szybkością ogarnął sześć budynków tak, że wszelka pomoc i wysiłki tak tutejszej, jak i okolicznej Straży ogniowej okazały się daremnemi wobec niszczącego żywiołu. Spłonęły doszczętnie gospodarstwa Karola J. i Petroneli J., a mianowicie: dwa domy mieszkalne, dwie stajnie i dwie stodoły, pełne tegorocznych zbiorów. Cały dobytek, praca i wysiłki ich tegoroczne obróciły się w perzynę w kilkunastu minutach. Zostali ci nieszczęśliwcy bez dachu, bez żadnego zaopatrzenia, bez żadnych środków do życia.

Pożary w Ujeździe
Dnia 6 b. m. [listopad] wybuchł pożar we dworze w Ujeździe ( pow. Jasło), gdzie zapaliły się stogi koniczyny. Miejscowa ochotnicza straż pożarna [...], pośpieszyła natychmiast na miejsce wypadku i po długiej i trudnej akcji  ogień zlokalizowała, dzięki czemu nie przerzucił się on mimo silnego wiatru na dwór, ani na wieś.
Dnia 7 b. m. po północy wybuchł ponownie ogień i trwał przez cały dzień.
Dnia 8 b.m. o godz. 3 rano powstał ogień po raz trzeci. Lud przestraszony wybiegał, strażacy się zbiegli i przy wielkim wichrze znów ogień stłumili do 8 rano.

1911


Z Gorlic.

Onegdaj zaszedł w pobliskim Gliniu Maryampolskim wypadek ciężkiego poparzenia ciała. Mianowicie córka karczmarza, robiąc porządki przedświąteczne, przez nieostrożność przewróciła płonącą lampę, a następnie chcąc ją ugasić, rzuciła się ciałem na nią, przy czem doznała poparzenia prawie całej przedniej strony ciała tak, że straciła przytomność. Zanim przybył z Gorlic z pomocą lekarską dr. Kohn, domownicy uciekli się do kuracyi na własną rękę i oblali bezprzytomną dziewczynę spirytusem (!). Na szczęście życiu jej nie grozi niebezpieczeństwo.



Pożar w Cieklinie
W poniedziałek wielkanocny w południe wybuchł pożar w domu Józefa K., który w tym czasie był w kościele. Dom spłonął doszczętnie. Szkoda asekurowana.

Gorlice 27 czerwca.
Wczoraj wieczorem szalała tu gwałtowna burza z piorunami. Około godz. 8-ej wieczorem piorun uderzył w rafineryę nafty Galicyjskiego Tow. Karpackiego firmy Bergheim i Mac Garvey.
Od pioruna zapalił się zbiornik ropy, umieszczony na wzgórzu nad rafineryą. Wkrótce wybuchł straszny pożar; morze płomieni objęło palny materyał. Pożar, wudny w szerokiej przestrzeni, trwał całą noc. O ugaszeniu go nie można było myśleć.
Nad ranem runęła przepalona ściana zbiornika. Paląca się ropa wylała się ze zbiornika i zalała szeroką na kilkaset metrów przestrzeń. Poprzez tor kolejowy i gościniec rządowy przedostała się ropa ku rzece.
W tej chwili Gorlice odcięte są od świata. Szyny zepsute i pociągi krążyć nie mogą; Słupy telegraficzne spalone i depesze wstrzymane. Urząd telegraficzny nie pełni służby. Poczta z trudem bocznemi ścieżkami przewozi listy do Zagórzan. Szkody znaczne.
Z powodu pożaru rezerwuaru ziemnego z naftą, w pobliżu stacyi Glinik Maryampolski, ogólny ruch na szlaku Zagórzany- Gorlice wstrzymano aż do odwołania.

Gorlice 28 czerwca
Płonący zbiornik ropy ma pojemności 15.000 cystern, znajduje się w niewielkiej odległości od fabryki, umieszczony jest na 4 m, głęboko w ziemi, a na 8 m. nad ziemią.
O godzinie 2 nad ranem, wał okalający część zbiornika na wysokości 3m. nad ziemią, wskutek gorąca przerwał się, a gotująca się ropa rozlała się na przestrzeń pół klm, kwadr., szerząc w około spustoszenie. Zniszczony jest tor kolejowy na przestrzeni 400m., spalone dwa małe mosty: kolejowy i na gościńcu rządowym.
Obecnie ( godz. 9 wieczór) pali się jeszcze ropa w zbiorniku.
Dotychczasową szkodę obliczają na 700.000 koron, nie licząc strat, wynikłych wskutek zniszczenia toru kolejowego.
Pociągi z Gorlic do Zagórzan nie odchodzą. Komunikacya kołowa odbywa się ścieżkami bocznemi.

Niebezpieczeństwo przeniesienia się ognia na dalsze rezerwuary i rafneryę minęło. Istnieje jedynie obawa, aby wskutek gorąca nie pękły rury podziemne, łączące palący się zbiornik z rafineryą. Przy sprzyjających warunkach pożar potrwać może jeszcze przez dzień jutrzejszy.

Pożar w Woli Łużańskiej.

Wola łużańska, powiat Gorlice. Wybuchł tu 12 września b.r. groźny pożar, który zniszczył doszczętnie całe zabudowanie Kazimierza Rzący. Zapaliła się najprzód kupa słomy, złożona tuż przy stodole wymłóconego w tym dniu zboża, a spowodowali to pracujący przy młocarni przez nieuważne palenie papierosów. Następnie przeniósł się na stodołę i dom mieszkalny, wyrządzając razem szkodę na 10.000 koron, wcale nieubezpieczoną. Ratunek był niemożliwy z powodu braku wody, którą musiano dowozić furami. Należy tu zwrócić uwagę, że taka wieś Łużna, licząca około 500 numerów domów, nie posiada wcale straży ogniowej, ani żadnej sikawki. Wielu jeszcze jest nieasekurowanych, chociaż mogą się tak wygodnie asekurować w „Wiśle”, której agencję ma zaraz w sąsiedniej Woli Łużańskiej A. Leśniak.  Marcin Taracz.


Wypadek służącej w Gorlicach.

Z Gorlic. Przed kilkoma dniami zdarzył się u nas następujący wypadek. U p. Berlinerowej była służąca, która cierpiała na tak zwaną wielką chorobę. Z wieczora tegoż dnia – wyszła do sieni nie spodziewając się ataku, gdy naraz chwyciła ją choroba i zrzuciła z kilku schodów na bruk. Przechodnie zanieśli ją do izby i zawezwali lekarza miejskiego dra Frylinga, który założył jej opatrunek. Jest nadzieja utrzymania jej przy życiu.




1912

Śmiertelny wypadek w rafineryi. Przed dwoma dniami młody, 18-to letni chłopiec, Józef Gogola z Sokoła, pracując w rafineryi nafty w Gliniku w laboratoryum przy oleach mineralnych, zatłuścił sobie ręce, a chcąc je oczyścić, obmył je w benzynie, a następnie by je możliwie jaknajszybciej osuszyć, przybliżył się do pieca.
Momentalnie ogarnął go płomień, a że ubranie jego przesycone było różnemi tłuszczami, w jednej chwili stanął cały w ogniu.
W groźnym stanie przewieziony do gorlickiego szpitala gdzie pierwszej pomocy udzielił mu dr Żuławski i dr Sierankiewicz.
Wszelka pomoc okazała się jednak beskuteczną, gdyż Bobola zmarł po trzech dniach strasznych boleści.


Wypadek w Bryłach
Nieszczęśliwy wypadek. W Bryłach (pow. Jasło) zdarzył się smutny wypadek: dnia 20 t.m. [marzec] wybrał się do lasu gospodarz Jan K., wójt tamtejszy. Ujechawszy nieco od domu stanął na drodze, by na koniu coś poprawić. Nagle koń go kopnął w brzuch tak silnie, że nieszczęśliwy umarł w 24 godzinach. Zmarły liczył lat 54, osierocił żonę i czworo dzieci. Józef Czajkowicz.

Wypadek w Bierówce
Bierówka (pow. Jasło). Dnia 2 maja jechał cesarskim gościńcem z nawozem Józef Z., były wójt. Był on na zarobku u Jędrzeja N. Naraz widzi na gościńcu kurz, więc odpiął konia i stanął z nim na boku, trzymając go w rękach. Naraz nadjechał samochód hrabiego Gniewosza tak nieostrożnie, że Z. przetrącił nogę, a konia wziął pod siebie i wlókł go ze 20 metrów. Koń wydarł się z pod samochodu i wpadł do fosy, gdzie zdechł. Samochód ujechał jeszcze z 25 metrów i stanął, bo zepsuł na koniu kocioł z benzyną. Jeden z obecnych.


Tyfus. Mieszkańcy ulicy Floryańskiej, nie mogąc już w inny sposób, tą drogą zwracają się do Świetnego Magistratu, aby raz nareszcie zajął się uporządkowaniem tejże ulicy.
Podczas upałów ulicy tej stale się nie skrapia, w dnie słotne zaś brnąć trzeba w błocie po kolana.
Mamy wprawdzie 3 rzeki, ale wodę wozi się na pranie bielizny i skrapianie tylko przed domami urzędników Magistratu.


W ulicy tej wybuchł obecnie tyfus – Świetny Magistrat jednak żadnych środków zabezpieczających szerzeniu się nie przedsiewziął a dlaczego? zapewne dlatego, że tyfus pojawił się w realności radnego miejskiego Mazura, który jest majstrem kunstu masarskiego, – a trzeba być cicho, boby na tem miejscu wiele ucierpiały kiełbaski pana radcy miejskiego. Na razie tyle, w przyszłości nie pominiemy wspomnieć o przepisie w §14 ustawy o środkach spożywczych, któryby koniecznie zastosować należało w sklepach pod Nr. 477 i 304.




Gorlice, 30 września.
W sobotę wieczorem znany powszechnie aptekarz tutejszy p. Hipolit Nowak uległ strasznemu wypadkowi, skutkiem którego walczy obecnie ze śmiercią.
Oto udawszy się ze świecą do piwnicy po benzynę, spowodował wybuch; płomienie objęły go w jednej chwili, raniąc i parząc śmiertelnie na całem ciele. Twarz i głowa pozbawione włosów i zarostu wygląda jak jedna straszna rana. Niemniej dotkliwe szkody znać na całem ciele.

Rannego w stanie beznadziejnym oddano opiece lekarskiej; nie ma wielkiej nadziei utrzymania go przy życiu.

1913

Powódź w Jaśle i okolicy.
Jasło 11 sierpnia.
I nas katastrofa powodzi nie ominęła. Po raz trzeci miasto a zwłaszcza wsie okoliczne strasznie ucierpiały. W mieście przy pierwszym wylewie część niżej położona, tak zwana „Targowica” została zalana tak, że musiano dzieci i kobiety na łódkach wywozić. Woda bowiem do domów wtargnęła a nawet w jednym z domów zdarzyła się przykra scena. Znajdowała się tam kobieta izraelitka, która dwa dni przed wylewem porodziła. W czasie wylewu musieli biedną na krześle wynieść do wyższej dzielnicy. W dalej położonych wioskach jak Gądki, Przerwa, Topoliny, przez które płynie rzeka Ropa, woda po raz trzeci poniszczyła wieśniakom plony całorocznej pracy. W Topolinach wystąpiła trzy razy i zniszczyła gościniec i grunta sąsiednie i szuter z gościńca zabrała, niosąc go w przydrożne pola. Dalej Przysieki także zniszczone prawie doszczętnie, bo co woda nie uniosła, to w stodołach woda podeszła zebrane  zboża, tak, że prawie nic z tego nie będzie. Pastwiska zalane, bydło się nie pasie już trzy tygodnie i niema widoków lepszych, ludność będzie zmuszoną sprzedawać za bezcen. Widocznem było, jak rzeka unosiła tysiące snopów zżętego zboża. Szkody w ogóle kolosalne, tak, że trudno wprost opisać rozpacz, panującą wśród ludności, dotkniętej straszną klęską powodzi. Rząd powinien przyjść z najrychlejszą pomocą dla dotkniętych powodzią.


Wypadek w Olszynach.
Zakończył życie pod brzegiem rzeki w Olszynach, pow. Gorlice. Dnia 11 grudnia koło 5 godz. wiecz. powracali dwaj włościanie, 33 lat liczący Marcin P. i starszy Maciej P. z Jodłówki Tuchowskiej do Moszczenicy gościńcem  przez Olszyny. Wieźli duży brus kowalski. Nagle koń skręcił ku jednej stronie, a że było ciemno i ślisko, nagle wóz wywrócił się tak nieszczęśliwie, że obaj z urwistego i wysokiego brzegu runęli do wody. chociaż ratunek był prędki, to jednak po energicznej pracy ratunkowej udało się zaledwie Macieja P. przywrócić do przytomności, a Marcin P. miał złamany kark i wkrótce życie zakończył, zostawiając żonę, dwoje małych dzieci i 8 pasierbów.
Zaznaczam, że gościniec przez Olszyny dość zaniedbany, bo doły wybite, krajami wysokie i bystre brzegi nie zabezpieczone ani drzewem, ani poręczami. Tak samo przed paru miesiącami, chłopi wioząc węgle z Tuchowic do Ołpin, z wozem się wywrócili z tego brzegu i o mało się nie pozabijali. Antoni Figura. 

Zapadnięcie się lasu w Szymbarku
Ziemia zapada się. W gminie Szymbark (pow. gorlicki) znaczny obszar lasu, t.zw. "Szklarki", wynoszący około 80 morgów zapadł się w ziemię. Ze zwartej ściany drzew szpilkowych pozostał na powierzchni ziemi zaledwie ślad. Z wyniosłych drzew widać tylko wierzchołki. - Las "Szklarki" należał do obszaru dworskiego p. Groblewskiego. Ten sam los, co las, spotkał także 5 domów i 2 stodoły, zbudowane w pewnej odległości od lasu. Z powodu zapadania się ziemi domy i stodoły runęły. Wypadków z ludźmi nie było, gdyż włościanie, zamieszkujący budynki, opuścili je przed katastrofą, dzięki temu, że ziemia zapada się powoli. Na miejscu zapadłego obszaru ukazała się woda, która wzbiera coraz więcej i rozlewa się szeroko. Okoliczny lud, który zbiera się tłumnie na miejscu niezwykłego zjawiska, nazwał jezioro "Morskiem Okiem", twierdząc, że Morskie Oko w Tatrach nie może już pomieścić w sobie wody i szuka ujścia. Przyczynę tego zapadania się ziemi można wytłómaczyć po części tegorocznymi, ciągłymi deszczami. W okolicy tej nastąpiło dwa razy oberwanie się chmury.

Wypadek na kopalni nafty w Kobylance
W Kobylance koło Gorlic, gdzie są źródła ropy, zdarzył się wstrząsający wypadek z powodu nieostrożności. Mianowicie niejaki Jan Kosiba zajęty ustawianiem rusztowania na wieży wiertniczej, spadł ze znacznej wysokości i tak się poranił, że po kilku godzinach zmarł, osierociwszy żonę i siedmioro dzieci . Zmarły miał 42 lat i wedle orzeczenia lekarzy przeprowadzających sekcyę zwłok miał jeszcze żyć 36 lat.


1914

Katastrofa budowlana.

W gminie Turzy, powiatu gorlickiego, zawaliło się dnia 19 bm. [czerwiec] około godz. 6 wiecz. sklepienie nowo wybudowanego kościoła. Gruzy i połamane rusztowanie przywaliły kilku robotników, z których trzech odniosło śmiertelne obrażenia. Jeden z nich, któremu rusztowanie, oprócz licznych śmiertelnych ran, zdarło zupełnie skórę z głowy, zmarł po kilku minutach, resztę zaś odwieziono natychmiast na klinikę  do Krakowa, gdzie walczą ze śmiercią. W sprawie katastrofy wdrożono dochodzenia karno–sądowe.



Jasło, 22 lipca.

W niedzielę, dnia 19 bm. wybrał się Piotr B. czeladnik malarski w towarzystwie kilku przyjaciół do poblizkiej wsi, Kowalowy. Towarzystwo to zabawiało się ochoczo w tamtejszym szynku Chaima Falka. Brzostek będąc już trochę podchmielony podszedł do w pobliżu stojącej huśtawki, wszedł na nią i zaczął się z całem rozmachem huśtać – ale tak nieopatrznie, bo po krótkiej chwili, straciwszy równowagę, runął na dół. Stojący w pobliży koledzy niemi świadkowie tej tragicznej sceny rzucili mu się na ratunek i zaczęli nieprzytomnego cucić. Po krótkiej jednak chwili widząc bezskuteczność swoich usiłowań odwieźli na wózku do szpitala powszechnego w Jaśle, gdzie pierwszej pomocy udzielił nieszczęśliwemu sekundaryusz szpitala dr M., konstatując zarazem pęknięcie czaski, jak i liczne obrażenia wewnętrzne i zewnętrzne. Nazajutrz w południe nieszczęśliwy wyzionął ducha nie odzyskawszy przytomności. Na miejsce wypadku wyjechała już komisya sądowo–lekarska, śledztwo w toku.



1916



Wylew 7-godzinny Ropy.
W niedzielę dnia 25 czerwca b.r. mieliśmy niezwykłe widowisko, - mianowicie, mimo ślicznej pogody, panującej u nas - wylała rzeka Ropa, na przestrzeni dwu metrów. Wylew trwał od g. 4 do 11 w nocy. Mętne fale, przypływające z gór, płynęły przez 7 godzin, poczem rzeka opadła, przybierając normalny stan.




Orkan gradowy w jasielskiem.
Z jasielskiego donosi nam poseł Madej, że 3 b.m.[lipiec] o godz. po poł. straszliwy orkan gradowy zniszczyl plony na polu w gminach u stóp góry Liwocz, a więc w Kłodawie, Ujeździe, Lipnicy dolnej, Dąbrówce, Kołaczyczach, Nawsiu Kołaczyckiem, Biezdziedzy i t. d. aż do Warzyc w pow. Jasło. Grad wielkości gołębiego jaja padał przez 20 minut, już w pięciu minutach leżała warstwa gradu miejscami na 40 cm. grubości. Burzy gradowej towarzyszył tak gwałtowny wicher, iż mnóstwo domów uległo bądź zburzeniu, bądź uszkodzeniu przez zerwanie dachów, powybijanie okien i t. p. Ogrody owocowe także poniszczone, stare drzewa powyrywane z korzeniami. Ludność pogrążona w rozpaczy czeka ratunku ze strony władz powołanych.
Klęska gradobicia w jasielskim.
Wróblowa w Jasielskiem, 9 lipca.
W dniu 3 lipca r. b. pomiędzy godziną 1-szą a 2-gą po południu nawiedziła tutejszą okolicę w powiecie jasielski straszna burza z bardzo silnym gradem. Grad padał przez pół godziny, wielkości w włoskich orzechów i większy, który zniszczył prawie doszczętnie znajdujące się w polu plony. Zawierucha przeszła prawie cały powiat, burząc i zrywając dachy na wielu budynkach. Szkody są ogromne. Najwięcej od gradu ucierpiały gminy: Wróblowa i Ujazd, w których zboża są doszczętnie zniszczone. We Wróblowej n.p. grad w grubej warstwie leżał do późnego wieczora, a w niektórych miejscach można go było znaleść jeszcze na drugi dzień. Powódź, jaka skutkiem straszliwej ulewy się wywiązała, spłukała grunta i zmuliła. Jednem słowem - obraz zniszczenia przedstawia się strasznie. [...] Jan Madejczyk.

Wielki grad w Święcanach
Święcany w Jasielskiem. Dnia 5 lipca nawiedziła naszą wieś klęska. grad zniszczył zboże po części doszczętnie. Cieszyliśmy się bardzo urodzajami- w jednej godzinie radość nasza przemieniła się w rozpacz, bo plony grad wybił. W kilkunastu domach grad powybijał okna. Owoce grad prawie zupełnie zniszczył. J. Ignarski

Gwałtowna burza w gorlickim.

Z początkiem bieżącego miesiąca [lipiec] szalała tu gwałtowna burza, połączona z wichurą. Wskutek wichury ucierpiały szczególnie drzewa ogrodowe i leśne oraz kilka domów uległo częściowemu zniszczeniu. - W mieście ucierpiały domy i drzewa przy ulicy Stróżowskiej, gdzie wicher pozrywał dachy i połamał drzewa.
Burza dała się odczuć również w powiecie, jak w Łużny, Szalowej, Woli Łużańskiej, Moszczenicy, Gliniku Maryampolskim i Zagórzanach.
W Zagórzanach wicher zburzył dom wieśniaka, a stojące trzy kopy siana rozniósł tak, że śladu z nich nie pozostało.

Wielka burza z gradem w okolicach Gorlic i Biecza.
Biecz w Gorlickiem. Dnia 15 lipca zerwała się u nas burza z gradem, która w naszej parafii wyrządziła wielkie szkody. Grad wybił miejscami doszczętnie zboże, ziemniaki i t. d. Pomoc rządu jest niezbędna. T. Rogoziński.
Z Gorlic
Gradobicie.
W sobotę 15 lipca b.r.  szalała nad wieczorem półgodzinna burza - wyrządzając znaczne szkody. Grad z deszczem padający przez kilka minut uszkodził plony ziemne w Gliniku maryampolskim, od Zagórzan aż po Klęczany, a najwięcej szkód wyrządził w Kobylance, gdzie nie tylko zboże, ale i kapustę oraz różne jarzyny bardzo uszkodził.

Nieszczęśliwy wypadek.
W czwartek 11 b.m. [sierpień] zdarzył się nieszczęśliwy wypadek przy wysadzaniu skał pod Gorlicami, a mianowicie, o godzinie 5.45 po południu wysadzono skałę której odłamek zabił żołnierza z Bochni na miejscu, jednemu jeńcowi rosyjskiemu wybił oko, drugiemu złamał nogę, a trzeciego potłukł. Rannych oddano pieczy lekarskiej, zabitego odwieziono do kostnicy cmentarnej.


Wypadek przy pracy.
W fabryce Karpackiego Towarzystwa naftowego Mac-Garweya  w Gliniku Maryampolskim robotnik Stanisław Bugno, pochodzący z Zagórzan, uległ nieszczęśliwemu wypadkowi; w kotlarni spadła na niego sztaba żelazna, tłukąc nieszczęśliwemu brzuch. Ciężko potłuczonego odnieśli towarzysze zawodu na noszach do szpitala powszechnego w Gorlicach, gdzie Bugno zmarł, osieracając żonę i kilkoro dzieci.


1917
Majowe mrozy w Dębowcu
Dembowiec, w Jasielskiem. Miasteczko nasze położone jest na wzgórzu między Jasłem, a Żmigrodem. Od wschodniej strony płynie rzeka Wisłoka. Z powodu mrozów, jakie nas nawiedziły z końcem maja oraz wskutek wschodnich wiatrów, zniszczone zostały tegoroczne zasiewy. Od strony rzeki Wisłoki wymarzły żyta, jęczmień, owies; z grochu nic już nie będzie, a żyta trzeba kosić, bo miejscami kłosy białe i suche. D. Pyrcz


1918

Klęska powodzi.
Katastrofa żywiołowa w Gorlickiem i Grybowskiem.
Powiat gorlicki i znaczna część powiatu grybowskiego, jak nam stamtąd donoszą, padły ofiarą katastrofy, która musi pociągnąć straszne skutki. Przez dwa tygodnie deszcz leje tam jak z cebra. Pszenica zrosła zupełnie. Jęczmień wprost stracony. Owies, jeśli dłużej poleje, też zrośnie. Na polach wprost gnój się zrobił, gdyż żyto w kopach i na pokosach całkiem pogniło.
Takiej klęski od najdawniejszych lat nie pamiętają w tych stronach!
Z obydwu tych powiatów nie będzie mógł rząd wziąć ani kwarty zboża, przeciwnie, musi dostarczyć ludziom zboża zarówno na siew, jak i na żywność.
Klęska jest wprost straszna!

1919

Powódź w gorlickim
Dnia 21 lipca nawiedziła powiat gorlicki straszliwa klęska. Nastąpiło oberwanie chmury, wskutek czego małe nawet potoki przemieniły się w rwące rzeki i zalały pola, zniszczyły doszczętnie plony, pozrywały mosty i poniszczyły drogi, zalały mnóstwo domów, tak, że całe urządzenia domowe uległy zniszczeniu.Najstarsi ludzie nie pamiętają takiej katastrofy. W niektórych gminach, jak n.p. w Moszczenicy, w Turzy i innych, spadł równocześnie grad, który wytłukł zupełnie zboże na pniu, ziemniaki i wszystko, co rośnie w polu. Ogółem zniszczonych zostało 34 wsi i 2 miasta, to jest dolna część Gorlic i Biecz.


Gwałtowna burza w Łużnej
Łużna, pow. Gorlice. Dnia 21 lipca br. o godzinie 2-ej popołudniu nawiedziła naszą gminę i okolicę straszna burza i ulewa. Wezbrane skutkiem tego potoki i rzeki górskie runęły gwałtownie na nasze pola, rwąc swą falą wszystko po drodze, co napotkały. Mosty i przechody zostały zniesione w jednej chwili; to samo stało się ze sianem i zżętem zbożem. Ludność zamieszkała w nizinach nad brzegami strumieni była zmuszona szukać schronienia na dachach i poddaszach - woda bowiem nadbiegła nagle. Okolice więcej górskie zniszczył grad, który wszystkie zboża na pniu wymłócił. Plon naszej całorocznej pracy, owoce zabiegów naszych zamienione dziś są w namuliska. Na pięknych łanach zbóż namuł i kamienie rzeczne.


1927

Straszna katastrofa samochodowa w Jasielskiem (Małopolska).
Na moście nad Wisłoką w Niegłowicach pod Jasłem wydarzyła się straszna katastrofa automobilowa, której ofiarą padło dwoje ludzi śp. Igielski i Maciejowski. Nasze zdjęcie na prawo przedstawia most ze zwłokami śp. Igielskiego i tłumem ludzi - zdjęcie na lewo daje widok zdruzgotanego samochodu i roweru na moście tuż po wypadku.


Dnia 21. Maja b.r. o godz. 3–ciej po południu wybuchł pożar w domu Rejkowskiego. Pożar szybko objął dom cały. Szczęście że nie było wiatru, bo groziło niebezpieczeństwo sąsiednim zabudowaniom. Kto mógł ruszył na ratunek. Dopiero dzięki miejscowej straży pożarnej zdołano ogień ugasić. Obecni podziwiali sprawność i energję strażaków. Na szczególną uwagę zasługuje spryt i odwaga druhów Franciszka Kiełtonia i Jana Wałęgi.


1928

Pastwą płomieni padły cenne zabytki sztuki malarskiej.
Gorlice, 27 grudnia ( PAT). W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia spłonął doszczętnie w Siarach pod Gorlicami pałac b. senatora i ministra p. Długosza. Pożar powstał na strychu z nieznanych przyczyn o godz. 13 w czasie obecności w pałacu p. Długosza i rodziny. Część urządzenia zdołano uratować, reszta spłonęła.
  W czasie akcji ratunkowej rannych zostało podobno paru strażaków. Zgliszcza jednego z najpiękniej urządzonych w okolicy pałaców jeszcze płoną. Pastwą płomieni padły zabytki bezcennej wartości artystycznej, zwłaszcza obrazy wybitnych malarzy oraz tkaniny.
( Telefon od naszego korespondenta).
  Gorlice, 28 grudnia (m). O pożarze pałacu b. ministra Długosza w Siarach korespondent Wasz dowiaduje się następujących szczegółów: Ogień, który powstał na strychu objął momentalnie cały pałac tak, że o ratowaniu urządzeń z ubikacyj na pierwszym piętrze nie było mowy. Z chwilą przybycia straży ogniowej całe I. piętro stało w płomieniach, a służba pałacowa wynosiła kosztowne urządzenia z dalszych kondygnacyj pałacu na plebanję.
  Pastwą płomieni padło całe urządzenie piętra, starodawne meble m. in. bezcennej wprost wartości starodawne szafy i kredensy gdańskie, pozatem znakomite działa sztuki, jak obrazy mistrzów włoskich, rzeźby itd.
Przy gaszeniu pożaru czynne były straże ogniowe z Gorlic, z rafineryi nafty w Gliniku Marjampolskim oraz okolicznych fabryk.
  Zgliszcza dopalały się przez trzy dni, a w piątek rano wybuchł ponownie pożar w części parteru. Tym razem ogień zniszczył doszczętnie wspaniały pałac.
  Przyczyna pożaru dotąd nie ustalona. Prawdopodobnie ogień powstał w skutek wadliwej budowy komina.
  Pałac był ubezpieczony, natomiast nieubezpieczone były nagromadzone w nim działa sztuki. Straty olbrzymie , nie dadzą się na razie ustalić.

  Spalony pałac był jednym z najpiękniejszych w Małopolsce odnowiony przez właściciela zaraz po wojnie olbrzymim sumptem.


1930  


W sobotę 20 bm. [wrzesień] w nocy o godz. Wpół do 3–ej stanęły w płomieniach zabudowania gospodarza Piotra Czyża w Wapiennem pow. Gorlice. Ogień, który objął budynki bardzo szybko, przerzucił się na sąsiednie zabudowania gospodarskie. Pożar, trwający dłuższy czas, zniszczył 6 domów, 1 stodołę i stajnię. Szkoda wyrządzona przez ogień, wynosi około 30 tysięcy zł. Przeprowadzone na miejscu dochodzenia wykazały, że prawdopodobnie przyczyną pożaru było nieostrożne obchodzenie się z ogniem. Na szczęście, tak przy pożarze, jak i podczas akcji ratunkowej, nikt z ludzi nie odniósł obrażeń cielesnych.

1934


Z Gorlic donosi (A.W.) Wskutek długotrwałych deszczów na Łemkowszczyźnie wezbrały wszystkie potoki górskie i rzeka Ropa, co spowodowało groźną powódź. Woda zalała okoliczne wsi Sękowo, Siary, Kobylankę, Zagórzany, Libuszą i część miasta Gorlic. Wiele domów znalazło się pod wodą.
Zorganizowano natychmiast akcję ratunkową pod osobistem kierunkiem burmistrza m. Gorlic p. Andrzeja Kwasowskiego przy współudziale funkcjonarjuszów P. P., ochotniczej straży pożarnej i funkcjonarjuszów zarządu m. Gorlic.
Przystąpiono do wysiedlania osób z dzielnic miasta Zawodzia, Blich i Parku miejskiego. Dotąd delożowano kilkaset osób.
Woda w dalszym ciągu wzbiera. Akcja ratunkowa trwa. W Sękowej zagrożony jest most. Rafinerja Ehrenberga i Holendra zalana wodą.
Rzeka Biała wezbrała koło Bobowej i zniszczyła dwa mosty drogowe, oraz uszkodziła tor kolejowy obok Bobowej.
Ofiar w ludziach dotychczas na szczęście niema. Deszcz w dalszym ciągu pada.


Seria powodzi w gorlickim
Pierwsze obliczenia szkód wyrządzonych przez powódź w powiecie gorlickim dają w sumie kwotę 5 miljonów złotych. Przedewszystkiem uległy zniszczeniu plony w polu wzdłuż rzeki Ropy  wszystkich potoków górskich. Wartkie prądy wody na olbrzymich przestrzeniach wraz z plonami, zmyły także uprawną ziemię, potworzyły głębokie wyrwy, a w wielu miejscach podmyły brzegi rzek i spowodowały oberwanie się ziemi.
Wszystkie drogi w powiecie zostały uszkodzone i poprzerywane. Rzeka Ropa zerwała mosty w Hańczowej, Wysowej, Ropie, Szymbarku, i 2 w Gorlicach. Rzeka Biała zerwała drewniane mosty na drodze powiatowej w Jankowej i Bobowej.
Wskutek zalania wodą duże szkody poniosły kopalnie ropy, rafinerje i inne zakłady przemysłowe w Ropicy Ruskiej, Sękowej, Gorlicach, Glinku Marjampolskim, Libuszy, Bieczu i Załawiu.
Wielka ilość drzewa zgromadzona obok tartaków w Ujściu Ruskiem, Ropie, Gorlicach, Ługu popłynęła z wodą.
Setki domów zostało uszkodzonych a kilkanaście uniesionych przez wodę. W Gorlicach powódź zniszczyła park miejski i miejską rzeźnię.
Kolonje letnie dzieci były pod czujną opieką.
Liczne kolonje letnie dzieci szkolnych i harcerzy znajdujące się na terenie powiatu gorlickiego były zabezpieczone przed powodzią i miały zapewnioną żywność, a to dzięki osobistemu zajęciu się tą sprawą powiatowego starosty p. Czachowskiego.
W powiecie gorlickim nie było ofiar w ludziach.
Dzięki nadzwyczajnej sprawności Powiatowego Komitetu Ratunkowego pod przewodnictwem starosty Witolda Czachowskiego przy współpracy wszystkich organizacyj społecznych  życie ludzkie podczas powodzi w całym powiecie było zabezpieczone. We wszystkich zagrożonych powodzią miejscowościach wczas przymusowo wysiedlono mieszkańców. Osobom odciętym przez rwące nurty rzek wszędzie posłano ratunek. Dowodem tego jest wysłanie wśród ciemności nocy pontonu z obsadą złożoną ze strażaków z Gorlic o Biecza, gdzie uratowano 15 osób od śmierci w zalanych domach.
Burmistrz Gorlic kontuzjowany.
W akcji ratunkowej w Gorlicach odznaczył się niezwykłą odwagą i dzielnością burmistrz miasta, p. Andrzej Kwasowski, który z narażeniem własnego życia, wpadając po szyję w wodę, dając innym przykład, pomagał przy wysiedlaniu dzieci i starców z zalanych wodą domów.

W pewnej chwili brnąc po pas w wodzie przez ulicę upadł i odniósł ranę kolana. Mimo to wytrwał bez snu przez 48 godzin na najbardziej zagrożonych punktach. Rada Miejska na zebraniu bezpośrednio po powodzi uchwaliła mu i złożyła podziękowanie i uznanie.

Wskutek zerwania mostów drogowych, uszkodzenia torów kolejowych i poprzerywania połączeń telefonicznych miasto Gorlice i okolice były przez cztery dni odcięte od świata.
Gorlice, 23 lipca. W Poniedziałek w godzinach popołudniowych nad pow. Gorlickim przeszła wielka burza, połączona z oberwaniem się chmury. Ulewa spowodowała wezbranie Ropy, która rozlała szeroko, zalewając wiele domów i niszcząc te obszary, które ocalały z pierwszej powodzi.
Wskutek lokalnych burz połączonych z ulewnemi deszczami ponownie wezbrało wiele potoków górskich i rzek, na szczęście tylko przejściowo.

Zarząd gminy żydowskiej w Gorlicach nadesłał Żydowskiej Agencji Telegraficznej sprawozdanie z olbrzymich strat , poniesionych przez ludność żydowską w powiecie gorlickim, które szacowane są co najmniej na 268.000 zł. Szczególnie ucierpiała dzielnica „Zawodzie” w Gorlicach zamieszkała wyłącznie przez biedotę żydowską. Rzeka Ropa wyszła z brzegów i zalała całą tę dzielnicę. 60 rodzin straciło cały swój dobytek. Straty wynoszą co najmniej 40.000 zł.
Również w okolicznych wsiach i miasteczkach powódź zniszczyła wiele żydowskich domów i przedsiębiorstw. Poszkodowani Żydzi nie mają żadnych źródeł egzystencji, ponieważ brak im środków, koniecznych dla odbudowy zburzonych warsztatów pracy.

Również gmina żydowska poniosła znaczne straty. Potężny prąd wody zniszczył mur dokoła cmentarza i zburzył kilkadziesiąt nagrobków. Gmina żydowska ocenia straty na przeszło 5.000 złotych.


Z Gorlic piszą nam p. R.R.: Pierwsze objawy zbliżającej się powodzi, dały się zauważyć w poniedziałek rano 16 b.m., około południa wody Ropy zalały już część Zawodzia i targowicę miejską, a  w północy gdy powódź osiągnęła maksimum nasilenia została również zalana ul. Podkościelna wraz z przyległemi ogrodami oraz park miejski.





Jasło, 16 lipca. (NS). Katastrofalna powódź w Jaśle i powiecie jasielskim wskutek kilkudniowych opadów deszczu przybrała olbrzymie rozmiary, jakich nie pamiętają ludzie od setek lat. Rzeki górskie Jasionka, Wisłoka i Ropa, które pod Jasłem łączą się, zalały wszystkie dzielnice miasta niżej położone, a to t.zw. Targowicę Przedmieście, Ułaszowice, oraz pobliskie wsie. – Domy mieszkalne zostały zalane. Mieszkańców delożowano.
W okolicy Żmigrodu nastąpiło oberwanie się chmury. Sytuacja jest beznadziejna. – Woda zalała przestrzenie na szerokości paru kilometrów. Widać pozrywane domki, stodoły z inwentarzem, snopki ze zbożem.
Pod Skołyszynem na linji Stróże- Jasło tor kolejowy został przerwany. Pociąg, jadący z Jasła o godz. 2-giej musiał zawrócić. Także połączenie na linji Jasło – Rzeszów zostało przerwane z powodu zalania, oraz obsunięcia się góry, która zasypała tor kolejowy. Rurociąg gazowy Jasło – Gorlice został przerwany, na rzece Jasiołce koło Nygłowic pod Jasłem. Dopływ gazu do rafinerji Standard Nobel w Libuszy został przerwany. Mur oporowy wysokości 4 m. okalający dziedziniec synagogi w Jaśle na długości 15 m. obsunął się i zatarasował ulicę na wysokość 3 m. Wypadku z ludźmi na szczęście nie było.
Deszcz pada ciągle. Sytuacja jest bardzo groźna. W akcji ratowniczej bierze udział straż pożarna, członkowie Zw. Strzel., harcerze, członkowie Sokoła, zw. Rezerwistów i t. d. Słyszy się ciągle głosy ludzi siedzących na dachach swych domów i wzywających pomocy.
W Kołaczycach pod Jasłem sytuacja również przedstawia się bardzo groźnie. Komunikacja kolejowa Jasło – Stróże będzie prawdopodobnie na dłuższy czas przerwana.



1935



Onegdaj w nocy w centrum gorlickiego zagłębia naftowego w Lipinkach od iskry z komina parowej lokomobili zapaliła się kopalnia ropy „Polon”, w następstwie czego eksplodował zbiornik z benzyną, który rozniecił pożar do olbrzymich rozmiarów. Dopiero przy wysiłkach ochotniczej straży pożarnej z Lipinek po kilkunastogodzinnej pracy ogień udało się zlokalizować. Straty spowodowane pożarem wynoszą 40.000 zł.

1936


(ki) W piątek w godzinach rannych na linji kolejowej Stróże- Tarnów wydarzył się wypadek wykolejenia pociągu, który szczęśliwie nie pociągnął za sobą ofiar w ludziach.
Pociąg Nr. 16 zdążający ze Stróż do Tarnowa w chwili dojeżdżania na stacji Bobowa- Miasto zajechał na uszkodzony tor. Wskutek pęknięcia szyny kolejowej trzy ostatnie wagony uległy wykolejeniu, wyskakując poza tor. Szczęśliwie nikt z podróżnych nie ucierpiał.
Pasażerowie z wykolejonych wagonów przesiedli się do składu pociągu 653 i odjechali nim po chwilowej przerwie do Tarnowa. Na tak szczęśliwy obrót katastrofy wpłynęła okoliczność, iż wykolejenie wydarzyło się w momencie, w którym pociąg dojeżdżając do stacji znacznie zwolnił biegu.



Od iskry z pieca spłonęły trzy domy z przyległościami. We wsi Wysowa pow. Gorlice na Łemkowszczyźnie od iskry z pieca piekarskiego zapalił się dom z warsztatem tkackim Femji Moskal. Ogień rozszerzył się na sąsiednie domy, zagrażając zniszczeniu całej wioski. Dzięki wysiłkom miejscowej straży ochotniczej i ludności, pożar zlokalizowano. Spłonęły trzy domy wraz z zabudowaniami gospodarczemi. Szkoda znaczna. W czasie akcji ratunkowej poniósł poparzenia Józef Ferenz, komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Wysowej.


W czasie poniedziałkowego posiedzenia rady miejskiej w Gorlicach w budynku magistratu wybuchł groźny pożar.
Na Sali obrad powstała panika, kłęby dymu otoczyły budynki miejskie obok rynku, w których oprócz biur zarządu miasta na pierwszem i drugiem piętrze mają pomieszczeni szkoły powszechne.
Ze szkoły powszechnej męskiej wydostawał się na zewnątrz czarny gryzący dym, lecz ognia nie było widać.
Zaalarmowana straż pożarna po dłuższem przeszukiwaniu wszystkich ubikacyi odkryła ogień pod podłogą w Sali szkolnej na pierwszem piętrze.
Paliły się belki sufitowe i podkłady pod deskami podłogi.
Pożar powstał od kanałów kominowych. Po wyrąbaniu podłogi ogień ugaszono. Wydostanie się ognia na zewnątrz podłogi, napuszczonej olejem, równałoby się pożarowi całego budynku.



1937

(A.W.) WYLECIAŁ W POWIETRZE KOCIOŁ ropny w rafinerji „Galkar” w Gliniku Marjampolskim pod Gorlicami. Ogień przerzucił się na dach parafiniarni. Dzięki natychmiastowej akcji ratowniczej ogień ugaszono w kilkunastu minutach. Przyczyną eksplozji było zbyt duże ciśnienie.

Nasz korespondent (J.W.) donosi: Wczoraj we wtorek 16 b.m. [marzec] wybuchł pożar w Rzepienniku Strzyżewskim, w powiecie gorlickim, którego ofiarą padło osiem domów żydowskich rodzin z całym niemal inwentarzem. Straty obliczają na kilkadziesiąt tysięcy złotych, ponad 50 mieszkańców znalazło się bez dachu.
Pożar powstał w uliczce, w zabudowaniu kupcowej Traurigowej, od wyrzuconego na śmietnisko na podwórzu gorącego popiołu. Na śmietnisku znajdowały się odpadki łatwopalnych materjałów, które też się zajęły. Wiatr przerzucił iskry na dach, który momentalnie stanął w płomieniach. Ponieważ uliczka ta jest gęsto zabudowana, a domy są przeważnie drewniane, więc ogień rozszerzał się z błyskawiczną szybkością.  

Gorlice, 17.3. (E) Wczoraj w godzinach porannych wybuchł groźny pożar w domostwie Pepy Traurig w Rzepienniku Strzyżewskim. Ogień wskutek silnego wiatru przeniósł się na inne drewniane domy miasteczka, powodując niezwykle groźne skutki. W ciągu kilku minut kilka domów stanęło w płomieniach  a gnana paniką ludność miasteczka usiłowała z płonących domostw uratować część mienia. Pożar objął domy żydowskie ubogiej ludności miasteczka, w którym rozgrywały się tragiczne sceny podczas ratowania mienia i życia ludności. Złe drogi uniemożliwiły akcję ratowniczą i jedynie straż pożarna z Rzepiennika, Ciężkowic i Gromnika mogła uczestniczyć w akcji ratowniczej. Na miejsce przybył starosta gorlicki Dr.Klimów, który na miejscu wydał konieczne zarządzenia.
Po kilku godzinach trwania groźnego pożaru udało się ogień zlokalizować. Bilans działania rozszalałego żywiołu jest tragiczny. Spłonęło 5 domów żydowskich: Pepy Traurig, Abrahama Manheima, Chany Stamler, Berla Dormana, Wolfa Linkera oraz jeden dom chrześcijański Niemca.

Szkody, prowizorycznie na razie obliczone, wynoszą ponad 10.000 zł. Przyczyn pożaru dotąd nie ustalono; prawdopodobnie przyczyną pożaru było nieostrożne obchodzenie się z ogniem. 


1938


(JW) Dopiero przed paru dniami spaliło się od pioruna domostwo gospodarcze Mikosa w Olszynach, przyczem pożar zniszczył całe mienie wartości ponad 6 tysięcy złotych, a już donosimy o nowym wypadku pożaru, który wybuchł z nieustalonej na razie przyczyny w zabudowaniach Władysława Bajorka w Rzepienniku Biskupim.
Pożar, który wybuchł w godzinach nocnych i w czasie silnego wichru, przerzucił się dalej na zabudowania Amalji Pociechowej, które strawił prawie doszczętnie. Pastwą pożaru padł cały inwentarz martwy, a jedynie inwentarz żywy udało się z płonących zabudowań wyratować.  


Z Gorlic donosi (PAT): W Gliniku Marjampolskim w rafinerji nafty firmy „Galkar” z przyczyn na razie nieustalonych nastąpiła eksplozja gazów w laboratorjum, powodując równocześnie pożar budynku. Siłą wybuchu wyrzucony został na zewnątrz laboratorjum robotnik Kazimierz Szufnara, który doznał poparzenia drugiego stopnia.

Pożar ugasiła miejscowa straż pożarna wraz z robotnikami rafinerji. Szkody wynoszą ok. 50.000 zł.


Wielka burza gradowa nad Gorlickiem.
(J.W.) Nad północną częścią powiatu gorlickiego przeszła w ubiegłą niedzielę [29 maja 1938r.], w godzinach południowych wielka burza, połączona z wichurą niebywałej siły oraz gradobiciem.
Gęsty grad, wielkości dużego grochu, niesiony wichurą, siekł po prostu łany żyta, które ścięte gradem i wichurą legło na polu. Pszenica i jare zboże, których rozwój z powodu zimna uległ opóźnieniu, nie poniosły takiej szkody, jak żyta, których ubytek obliczyć można na około 30 procent. Z okopowych jedynie buraki ucierpiały i kapusta.
Dla rolników, którzy z wiosną przeszli dotkliwy brak paszy, nowa ta klęska wróży na przyszłość nie wesołe horoskopy.



1939

Cudem ocaleni w Brzanie.

Gorlice. 12.4. (m) Siedemdziesięcioletni Jakub Rozner, zamieszkały wraz ze swój ą żoną w Brzanie, pow. Gorlice, po spożyciu kolacji w ub. piątek [ 7 kwietnia 1939 r.] ułożył się do snu. Około północy kiedy staruszkowie pogrążeni byli w głębokim śnie, wybuchł pożar w domu Roznerów i z miejsca zajął się dach kryty słomą. Płomień został przypadkowo zauważony przez przechodzących Naftalego Kohanego i Markusa Silberstena, którzy zaalarmowali sąsiadów, po uprzednim obudzeniu i uratowaniu śpiących staruszków.

Na miejsce pożaru przybyła ochotnicza straż z Bobowej i przy pomocy miejscowej ludności, pożar zlokalizowała.

Policja prowadzi dochodzenia, celem ujawnienia, co było przyczyną pożaru. 



1958



7 godzin trwała dramatyczna walka o życie mieszkańca gromady Turza w pow. Gorlice – Adolfa Rutasia, który 18 bm. [luty] został zasypany na dnie 18-metrowej studni, dokonując jej rozbiórki.
Aby zaoszczędzić materiału na budowę nowej, Rutaś postanowił rozebrać obudowę starej studni. Nie bacząc na niebezpieczeństwo, wydobywania kręgów, rozpoczął od najniższych. W pewnym momencie masa kamieni z wyższych partii studni, runęła na niego, zakrywając go po głowę.
Na ratunek pospieszył pracujący także przy rozbiórce – Tadeusz Gawroń, ale próba wydobycia zasypanego zakończyła się niepowodzeniem na skutek zerwania się liny. Posypały się dalsze kamienie, które ciężko potłukły Tadeusza Gawrona. Nieprzytomnego wyratował dopiero Franciszek Gawrom, którego czyn przy grożącym w każdej chwili niebezpieczeństwie zasługuje na najwyższe uznanie.
Po 3 godzinnym bezskutecznym szamotaniu się w zwalisku kamieni przybyła straż pożarna z Gorlic, która rozpoczęła akcję ratowniczą. Dopiero około godz. 20-tej po uprzednim wyciągnięciu na powierzchnię kamieni i tymczasowym zabezpieczeniu dalszych kręgów studni wydobyto zasypanego. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności – ofiary wypadku żyją.

19 bm. Rano studnia uległa całkowitemu zawaleniu.

1970

Wielki pożar Cieklina - według notatek prasowych z Nowin Rzeszowskich.


21 kwietnia 1970 r.

Groźny pożar w Cieklinie, w pow. jasielskim
Spłonęło 35 budynków
 (Inf. Wł.)
20 kwietnia, o godz. 2.30, w Cieklinie, w pow. jasielskim, wybuchł groźny pożar, który strawił 35 budynków, w tym 22 mieszkalne. Wszyscy mieszkańcy domów objętych pożarem zdołali się uratować; 5 osób poparzonych i jedną ranną odwieziono natychmiast do szpitala. Nie zdołano, niestety, ocalić inwentarza żywego. Ofiarą ognia padło 7 krów, 4 konie, 22 świnie ...
CZYTAJ DALEJ

3 komentarze:

  1. Czy źródłem opisu trąby w Zagórzanach nie był aby ten blog:
    http://curioza.blogspot.com/2012/03/1822-traba-w-zagorzanach.html ?

    bo tekst oryginalny w dawnej gazecie był obszerniejszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, tekst oryginalny był obszerniejszy, jednak wykorzystaliśmy tylko najistotniejsze fragmenty. Póki co wszystkie fragmenty tu zamieszczone pochodzą z prasy, a akurat opis tornada w Zagórzanach pochodzi z Rozmaitości, które były dodatkiem do Gazety Lwowskiej nr 95 (192), z 22 sierpnia 1822 r. W sieci można już znaleźć ten tekst w kilku różnych miejscach, m.in. cały opis na stronie miejscowości Zagórzany: http://www.zagorzany.com.pl/?traba-powietrzna-w-zagorzanach-1822,26

      Usuń


Zostań Patronem Z Pogranicza