OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pieśni łemkowskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pieśni łemkowskie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 marca 2019

J. Grzędziński, Ziemia rozśpiewana - artykuł prasowy z roku 1935. Część II.


Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.









January Grzędziński
Ziemia rozśpiewana.


Czasem nędza i temperament wyrzuca Łemka w świat zbójnicki, nosi wówczas piękną barwną koszulę i jak mówi pieśń łemkowska „nicz ne robit, z ludzko stajni koni wodit”. Wiele pieśni poświęca Łemk zbójnikom. W wielu pośród nich widać wpływy słowackie, jak w pieśni starego bacy. Dzięki wspólnemu pokrewieństwu są one bliskie nieraz muzyki podhalańskiej.
Przeważnie jednak gdy ziemia własna wyżywić go nie może, idzie Łemk na pracę w bogate Morawy lub na Madziary: Tokaj, Debreczin, Temeszwar, Koszyce i daleki Dunaj raz po raz powtarzają się w łemkowskiej pieśni. A w jej rytmice, w rysunku melodji odzywają się wybitnie wpływy węgierskie. Wpływy te przenikają na Łemkowszczyznę zapewne i przez wędrownych cyganów, którzy na ziemi Łemków stanowią jedyne orkiestry.
„Jak ja pidu na Madziar, na Madziar komu se ja perko da, perko dam?” śpiewa w allegrovivo z czardaszowym akcentem.
Widzi tam dostatek urodzajnych nizin, wina madziarskie, radość i rozmach życia, bo też
…Huzari  dobri chłopi
Po sto złatych dajut propić…”
Łemk też chętnie zagląda do karczmy, aby popić palunki (wódki ) - zwłaszcza gdy
„…pryszła świata nedileńka
piła by sia sładka paluneńka
piła by sia deń po deń
piła by sia pakuneczka każdyj deń…”





Węgierska piosenka „Ej Madziar pije” znana na Podhalu jest równie często śpiewana i na  Łemkowszczyźnie.
Mimo względnie łatwiejszego życia czuje się Łemk na obczyźnie parjasem  i tęskni  do kraju, do swych wierchów i owiec.
Oj, podzme że my, podzme
oj, z madziarskoho kraju,
oj, bo na nas madziare
oj, krywo pozera jut…”
Ucieka też i z Moraw.
„Ej, koniczku żwawyj wynieś nia  z Morawy
Jak nia nie wyniesiesz strilju ci do gławy
Do gławy ci strilju, serce ci posekam
Bo ja z toho kraju do swoho uciekam”.




Masowa emigracja Łemków do „Hameryki” znajduje znowu swój wyraz w pieśni, uwidaczniając cała melancholię tego poświęcenia:” taka mene miła jazda jak sznurok na szyju” śpiewa smętnie.  
Wojsko obce, cesarskie w pieśni łemkowskiej na ogół również niemiły zostawiło ślad – „wojennyj chlib smacznyj, koljo razy wkuszu – zapłakać muszu”.
Do tej serji należy smętna dumka o powrocie z wojny rannego żołnierza:
(„ A ci ty spisz moja fraireczko”) tak tematem bliska starofrancuskiej balladzie o królu Renaud.
Marzy Łemk o swoim własnym domku o „chyży z tesanoho Drewa”, o swej dziewczynie – „frajirce”.
Jej to poświęca większość i niesłychaną różnorodność pieśni zalotnych, miłosnych, weselnych. Bardzo charakterystyczna jest np. śpiewana w Zachodniej Łemkowszczyźnie:
Kobyś była fraireczka sprawiedliwa
rosła by ci pod obłaczkom rozmaryja,
ale ci nie rośnie, - łem ci gorsze zaschnie (lecz ci bardziej zaschnie) boś bestyja!”.
Tańczy z temperamentem swój „obertanyj” – rodzaj polki –czardasza – jest zazdrosny o tancerkę, gotów karczmę spalić, gdy go frajerka zwodzi.
bodaj ta karczmiczka z horem,
z dymom poszła
 koj  moja frajirka (bis) na taniec
nie priszła”.



Wiele pieśni żeni Janiczka (Janiczek, Jańczyk, Wanniczek równie jak Hancia najczęściej spotykane imię w śpiewach łemkowskich) – inne mu to odradzają – przynajmniej „na razie”…
nie żeń ty sia – powiadają – toho roczku,
ej, toho roczku wojna bude
ej, mładoj żeny czkoda bude”.




Nie tylko pod względem treści ale i pod względem form muzycznych pieśń łemkowska przedstawia nadzwyczajne bogactwo. W rytmice spotykamy zarówno metryczność wiersza mazurowego lub krakowiaka, jak echa kołomyjki, wyraźne reminiscencje węgierskie, silne wpływy słowackie. Cały szereg pieśni wykazuje wyraźnie pochodzenie polskie, jak np. pieśń o chmielu, lub „W Małastowi czarna rola, ja jej oraw ne budu”, albo „Koło moho jogrudeczka zakwitała jabłoneczka”, wreszcie choćby znana tu pieśń o Janiczku na melodię „Hej górale”.
Skala tonów nie jest wprawdzie zbyt szeroka i rzadko przekracza sekstę lub oktawę, zato w ornamentyce pieśni łemkowskie są bardzo bogate – łemkowie lubują się w synkopowaniu i ozdobnikach.
Nie mają jednak łemkowie upodobań chóralnych, tak rozwiniętych dzięki śpiewom cerkiewnym w Rosji i na Ukrainie. Śpiewają unisono, jak tu mówią „samoiłką”, dzieląc się czasem na dwa „pidgołoski” i to tylko przy niektórych tonach pieśni. Pieśni indywidualizują, - stąd pochodzą liczne warjanty w różnych okolicach.
Naturalnie tych kilka słów nie wypełni obrazu łemkowskiego muzycznego folkloru, wymaga on długich, pedantycznych studjów muzykologów. Czeka on przedewszystkiem na swego zbieracza, któryby nie tylko jak Kolberg zgromadził ale jak Szopski przekazał te pieśni w nieskazitelnej ich piękności dla kultury – czeka na kogoś, kto by, jak Szymanowski dla Podhala, znalazł wyraz muzyczny tej ziemi.
Na progu zadania stanął p. Aleksander Ropicki, który nie tylko zebrał już i sharmonizował szereg pieśni łemkowskich, ale stworzył w ciągu kilku zaledwie miesięcy ludowy chór mieszany z 60 osób w Krynicy. Był on prawdziwą rewelacją w lutym b.r., gdy stanął z koncertem w Krynickim Domu Zdrojowym przed wyrobioną publicznością zdrojowiska.
Nie tylko same pieśni ale ich świetna harmonizacja wywołały owacje dla chóru i dyrygenta – zwłaszcza pieśni starego bacy i Oj, Waniczku były nawet wielokrotnie bisowane.
Chór swemi objazdami po wsiach wywołuje entuzjazm i budzi zamiłowanie do chóralnego śpiewu.
Rzecz ciekawa, że wplatane do repertuaru przez p. Ropickiego niektóre pieśni polskie w pewnej swoistej interpretacji spotykają się również z dużem powodzeniem nie tylko u słuchaczy zdrojowiska, ale na terenie wiejskim Łemkowszczyzny, gdzie chór p. Ropickiego miał już kilkanaście koncertów.
Uznanie uzyskane na wstępie, umiejętność i energia, z jaką p. Al. Ropicki z zupełnie surowego  materjału stworzył swój chór bez żadnych subwencji (na które ta sprawa wysoce zasługuje), wzbudzają nadzieję, że pieśń łemkowska nie zejdzie niepostrzeżenie i że da się ocalić ją dla kultury przed niszczącym zalewem przebojów kabaretowych.    







sobota, 12 stycznia 2019

J. Grzędziński, Ziemia rozśpiewana - artykuł prasowy z roku 1935. Część I.


Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.





January Grzędziński
Ziemia rozśpiewana


Mało kto wie w Polsce o ziemi łemkowskiej. Mało kto wie, że ta ziemia łemkowska od wieków wchodzi w skład naszej pięknej Rzeczypospolitej – mało kto wie, że należy ona do najpiękniejszych jej zakątków.
Liczne rzesz obywateli z różnych krańców Polski rok w rok przebywają w uroczych zdrojowiskach Krynicy, Żegiestowa, Rymanowa czy Wysowej – tysiące sportowców polskich przemykają się dziś w porze zimowej na nartach po zimowych szlakach Beskidu Sądeckiego i Beskidu Niskiego – jakże nieliczni są ci, co wiedzą, że ten malowniczy szmat Karpat Środkowych to – ziemia łemkowska.
Jeżeli jednak ktoś zechce więcej się dowiedzieć o ziemi łemkowskiej i sięgnie do Encyklopedji, to znajdzie tam o niej trzy wiersze, z których dowie się, że ziemię tę zamieszkuje lud zwany łemkami od często używanego przezeń wyrazu łem co znaczy tylko.
Łem” tyle – to trochę za mało. To za mało jak na wiedzę o ludzie, który rozsiadł się po obu stronach Karpat na terenie Rzeczypospolitej, zamieszkuje przestrzeń pięciu górskich i podgórskich powiatów – to za mało o ziemi, którą przebywamy pociągiem z Nowego Sącza do Łupkowa w 3 ½ do 4 godz. czasu.

Niema też w Polsce żadnej monografji, żadnych polskich prac naukowych poświęconych łemkom i ich ziemi – jakieś drobne przyczynki tu i owdzie i to z przed kilkudziesięciu lat.
Krajoznawstwo polskie, turystyka, rozwijające się w Polsce coraz bardziej zamiłowanie do górskiej włóczęgi powinny się przyczynić do lepszej znajomości Łemkowszczyzny, ale stać się to może wówczas dopiero, gdy turysta interesować się będzie nie tylko przyrodą gór, lecz i folklorem, który je ożywia.
Taternictwo polskie ma nieocenioną dla kultury polskiej zasługę nie przez zdobycie Mnicha lub Garłucha lecz przez zdobycie dla niej bezcennych walorów folkloru Polskiego Podhala. Nadszedł już czas na Huculszczyznę, pociągającą swym egzotyzmem, - nadejdzie zapewne i na ziemię łemkowską i na jej mieszkańców.
Łemkowie, aczkolwiek tak samo jak Bojkowie stryjscy i Huculi są góralskim ludem ruskim, mają swe odrębne oblicze.
Różnią się oni zarówno typem, jak i mową nie tylko od Rusinów z niziny Wschodniej Małopolski, ale także i od górali Huculszczyzny.
Wiele na to mogło się złożyć przyczyn historycznych – bliskie sąsiedztwo z Słowaczyzną, gospodarcze i handlowe koneksje z Węgrami przez stary wielki szlak handlowy dukielski i przez tak powszechne sezonowe emigracje do Węgier, styczność z Polskiem Podhalem, starcia prądów religijnych wschodnich  zachodnich – w tem skrzyżowaniu wpływów kształtowała się Łemkowszczyzna, jej sztuka ludowa, a przedewszystkiem jej pieśń, w której zwłaszcza widać zarówno łemkowską indywidualność, jak i wszystkie historyczne wpływy.
A lud łemkowski jak wszystkie ludy słowiańskie, jest naprawdę rozśpiewany.
Swoją dolę i niedolę, swoją troskę i radość musi wyśpiewać, musi wyrazić w pieśni. Musi się w niej wyżalić i wycieszyć.  Dlatego też folklor muzyczny łemkowski jest tak ogromnie bogaty i dziś doliczyć się można ponad 800 pieśni śpiewanych na Łemkowszczyźnie, co wobec niewiele ponad sto melodji góralskich, zebranych przez St. Mierczyńskiego, daje miarę tego rozśpiewania.
Dlatego z pieśni łemkowskiej da się odtworzyć pełny niemal obraz życia Łemka.
Widać w nich i przyrodę krajobrazu, w której rozmiłowała się dusza górala: śpiewa o wiatrach, które wieją „na hore”, śpiewa o buczkach, o „lipkach zełenych” co stoją „w szerym polu”, o dębinie, o jaworach, o „liszczynie” co „szumiła jak się rozwywała”, śpiewa o wołkach, o jeleniach, o zazulkach i sowach.
Jego kontakt z przyrodą jest tak żywy, że ze swych cierpień i trosk nikomu się tak nie zwierza, jak swym wierchom.
Oj, wersze, mój wersze,
mój zełenyj wersze. –
już mi tak ne bude,
jak mi było persze…”
Przeważnie pasterz – „kozar” czy juhas – przywiązany jest też i do swych owiec. I gdy go biorą do wojska, zgnębiony poborem śpiewa do swych owiec smętnie:
Hej, owce, moje owce
ej, niej was pase chło kce
ja was pasać nie budu,
ej, bo na wojnu pudu…”
Jakże głębokim choć prymitywnym liryzmem tchnie np. przepiękna pieśń starego bacy, przed którym staje widmo śmierci i już nie pójdzie ze swemi owcami:
„Ja soj bacza barz już staryj
ne dożyju do jari,
ne buduj mi zazulki kukat
na tom mojem koszari…
 Hore soj oweczki, hore dołynami
ja soj bacza staryj
ne pudu za wami…”












Zostań Patronem Z Pogranicza