OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

piątek, 26 grudnia 2014

Przebieg działań dnia 3. maja

            Po zakończeniu działań pierwszego dnia ofensywy dowódcy korpusów długo czekali na rozkazy z armii, co było zrozumiałe biorąc pod uwagę, że przełamanie rosyjskich pozycji stało się faktem dopiero w godzinach wieczornych. Owe rozkazy dotarły do nich między godziną 24-tą a 1-szą. Gen. Mackensen postanowił w dniu 3 maja wzmocnić prawe skrzydło i energicznym szybkim natarciem posuwać się na wschód w kierunku Dukli, aby odciąć oddziały rosyjskie stojące na przełęczach karpackich oraz osiągnąć całą armią linię: wzgórza 693, 598, 488, miejscowości Kryg, Libusza, wzgórza Wilczak, 371 oraz Dział Krzemienny, Rozembark, 364, 388 i Zachodnia Żurowa. W celu osiągnięcia powyższych zamierzeń przeprowadzono przegrupowanie wojsk w ten sposób, że Korpus gen. Kneussela otrzymał do dyspozycji znajdującą się dotąd w rezerwie 20. Dywizję Piechoty, a dowództwo nad całością objął gen. Emmich. Natomiast 19. Dywizja Piechoty została skierowana w rejon Ciężkowic, by wesprzeć gwardię pruską. Z kolei 11. Dywizja Kawalerii została oddana dowódcy 4. Armii austriackiej.
            Gen. Emmich, który w nocy objął dowództwo nad Korpusem Kombinowanym wydał rozkaz do natarcia o godzinie 7-ej rano 3 maja. Postanowił on osiągnąć linię wyznaczoną przez armię przenosząc punkt ciężkości korpusu na lewe skrzydło. Od rana cały teren działania podległych mu jednostek był silnie zamglony deszczem i dymem z płonących szybów naftowych. Utrudniało to dowodzenie i uniemożliwiało dowódcy bezpośrednią obserwację terenu natarcia. W tych warunkach 11. Dywizja dopiero około godziny 13-tej ruszyła do przodu celem opanowania wzgórza 381, Krygu, 488, 383 i Męciny Wielkiej, co udało się osiągnąć bez walki. Próby przekroczenia doliny pod Rozdzielem przez pułki 3. i 22. załamały się w ogniu nieprzyjaciela i ten stan rzeczy utrzymał się aż do wieczora, kiedy to II batalion 22. pułku opanował południową część Rozdziela. W zaistniałej sytuacji nie mogło być mowy o wykonaniu popołudniowych rozkazów, które nakazywały opanować most w Bednarce i dalej posuwać się szosą w kierunku Woli Cieklińskiej. Postanowiono więc przenieść wykonanie tego zadania na dzień kolejny. Na prawym skrzydle dywizji posuwał się 13. pułk w kierunku na wzgórze 542 na południe od Wapiennego. Ruch ten następował wprawdzie bez styczności z nieprzyjacielem, ale bardzo powoli wskutek ciężkich warunków terenowych, a po osiągnięciu wzniesienia w związku z brakiem łączności z innymi oddziałami postanowiono przejść do obrony. 119. Dywizja Piechoty ruszyła do natarcia o godzinie 9-tej, prawym skrzydłem w kierunku na Kryg, lewym przez urwisko na Libuszę. Jednostki posuwały się w ten sposób, bez styczności z nieprzyjacielem, do godziny 11-tej osiągając na prawym skrzydle wzgórze 320 na styku Krygu i Kobylanki. W tym czasie lewe skrzydło zatrzymało się na osiągniętej linii, a po wydaniu przez dowódcę nowego rozkazu wznowiło natarcie na linii wzgórze 307, droga Libusza-Kryg. W dalszym biegu natarcie dywizji rozwijało się w dosyć wolnym tempie i do późnych godzin nocnych zdołano osiągnąć las Dębina w okolicach Lipinek, a nie jak stanowił rozkaz z godziny 16-tej grzbiet Cieklinki-Wałachy.
            81. Dywizja Piechoty z XLI Korpusu wyruszyła do natarcia o godzinie 6-tej.Pomimo, że na swojej drodze nie napotkała ona sił przeciwnika, to swój cel jakim było opanowanie Grzbietu Kwiatonowice osiągnęła dopiero w godzinach popołudniowych. Stało się tak ponieważ dywizja szła w całości rozwinięta do natarcia, a przesuwanie artylerii w rozmokłym terenie odbywało się bardzo, przez co żołnierze piechoty musieli na nią czekać. Po zajęciu grzbietu oddziały zaczęły grupować się do natarcia na drugą pozycję rosyjską. Trwało to znowu bardzo długo, ponieważ dywizja musiała zmieniać kierunek z północno-wschodniego na wschodni. W godzinę po 81. Dywizji ruszyła do boju 82. Dywizja, ale utknęła przed wzgórzem Klęczany, które o godzinie 10.30 próbowano bez powodzenia szturmować. Prawe skrzydło dywizji przeprawiło się na prawy brzeg Ropy, aby po krótkiej walce opanować wzgórza na północ od Kobylanki, a następnie rozwinąć natarcie na Libuszę. Dopiero około godziny 13-tej znaczna część artylerii 82. Dywizji była gotowa aby wesprzeć natarcie na Klęczany. Piętnaście minut później piechota poderwała się do ataku i po zaciętej walce osiągnęła wzgórze na południe od wsi. Z tą chwilą rozpoczęło się nader mozolne, bo wykonywane w wyjątkowo trudnych warunkach terenowych, podsuwanie się piechoty do natarcia na kluczową tego dnia pozycję rosyjską na wzgórzu Wilczak. Do końca dnia Niemcy atakowali wzgórze, którego zaciekle bronili Rosjanie. Z pomocą obrońcom pośpieszyły inne oddziały kontratakując około godziny 19-tej doliną Ropy. Atak ten powstrzymywała artyleria 82. Dywizji. Boje przeciągały się. Artyleria wielokrotnie interweniowała otwierając drogę niemieckiej piechocie. Rosjanie dopiero w nocy wycofali się w kierunku Biecza.
            Również około godziny 6-tej rano natarcie rozpoczął VI Korpus. Jego żołnierze ostrożnie maszerując i tylko gdzieniegdzie staczając potyczki z patrolami nieprzyjaciela, we wczesnych godzinach popołudniowych znaleźli się na przedpolu rosyjskiej drugiej linii obrony, jednak na wzgórzu Dział Krzemienny Rosjanie stawili zaciekły opór. Pozycję tę próbowała zdobyć 12. Dywizja Piechoty, osiągając swój cel o godzinie 17-tej. W rękach wroga jednak nadal znajdowały się ważne pozycje na wzgórzach 368, 369 oraz 297 na południe od Binarowej. Wydawało się, że natarcie zostanie powstrzymane. Gdy o godzinie 19-tej dowódca korpusu zameldował dowódcy armii, że przełamanie nieprzyjacielskiej pozycji jest w tym dniu już niemożliwe, 39. Dywizja Honwed ostatnim wysiłkiem wtargnęła na pozycję rosyjską na wschód od Rozembarku. Przy wsparciu artylerii zaczęła teraz spychać znajdujące się przed nią oddziały wroga. Między godziną 21-szą a 22-gą honwedzi wkroczyli do wsi Racławice. 
            Korpus Gwardii od wczesnych godzin porannych posuwał się bardzo powoli, mimo iż nie nawiązano styczności z nieprzyjacielem. Około południa osiągnął on podstawy wyjściowe do natarcia na drugą pozycję. Rosjanie trzymali szczególnie silnie wzgórze Lipie i w chwili pojawienia się 4. Brygady Gwardii na przeciwległym wzgórzu Rzepiennik (406) usiłowali przeciwnatarciem nie dopuścić do usadowienia się Niemców na podstawie wyjściowej. Pomimo załamania się kontrnatarcia, rosyjska artyleria wykazywała dużą aktywność, uniemożliwiając gwardii zrealizowanie ich zamierzeń. Całe przedsięwzięcie przeciągało się, ponieważ należało poczekać na własną artylerię, która pozostała w tyle. Dopiero o godzinie 16.55 jeden dywizjon artylerii ciężkiej z 2. Dywizji Piechoty Gwardii był gotowy do działania. 2. Dywizja ruszyła do natarcia koło godziny 18-tej i posuwała się bardzo powoli. Bardziej na północ, natarcie 1. Dywizji Piechoty wyruszyło nieco wcześniej i posuwało się wprawdzie wolno, ale stale. Znajdujące się przed nią oddziały rosyjskie, tuż przed zmierzchem wycofały się ze wzgórza 347 i ze wsi Olszyny. W tej sytuacji część oddziałów powinna była skręcić na południe i pomóc sąsiadom w walce o Lipie. Jednak ścisła styczność z nieprzyjacielem od czoła i ciemności skłoniły dowódcę dywizji i niższych dowódców do zaniechania tego manewru. Zresztą okazał się on szybko niepotrzebny, bo o godzinie 21.25 ujrzano w świetle pożaru piechotę rosyjską wycofującą się ze wzgórza Lipie. W chwilę później pozycja ta już była w rękach 2. Dywizji Gwardii, podobnie jak zdobyte jeszcze późną nocą wzgórze 421.

            Wyniki natarcia w dniu 3 maja były znacznie skromniejsze niż to co osiągnięto w poprzednim dniu i czego spodziewał się dowódca armii, niemniej działania zakończyły się sukcesem 11. Armii. Druga linia obrony wojsk Radko Dimitriewa została przełamana na wielu odcinkach. Odwrót Rosjan nie zmienił się jednak nigdzie w paniczną ucieczkę. Przytłoczeni liczebną przewagą, dysponując mniejszą liczbą dział i katastrofalnie małą ilością amunicji Rosjanie zadali Niemcom i korpusom austro-węgierskim ciężkie straty. W takim przypadku wiele atakujących oddziałów uległo dezorganizacji, a ich dowódcy musieli poświęcić wiele czasu na przywrócenie ładu w jednostkach. Niemniej jednak w sztabie 11. Armii panował nastrój zadowolenia i wielkiego optymizmu. Jeszcze o godzinie 12.30 gen. Mackensen wyznaczył cele na dzień następny, wśród których priorytetem było sforsowanie Wisłoki. W tym czasie rosyjskie dowództwo najprawdopodobniej nadal nie do końca orientowało się w rozmiarach ofensywy nieprzyjaciela, ale faktem jest że o działaniach państw centralnych powiadomiono cara. Kiedy jednak gen. Dmitriew zwrócił się do dowódcy Frontu Południowo-Zachodniego o zgodę na odejście jego wojsk na linię Wisłoki i  przekazanie mu dwóch nowych korpusów, spotkał się z odmową i posądzeniem, iż stracił opanowanie i zdolność spokojnego rozważania sytuacji. Dla jego wojsk najważniejszym zadaniem w tym dniu było utrzymanie drugiej pozycji obronnej, która miała stanowić podstawę wyjściową do planowanego na następny dzień kontrataku, który miał być wykonany nadchodzącymi na odsiecz siłami III Korpusu Kaukaskiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Zostań Patronem Z Pogranicza