Pierwsze
wzmianki pisane o Bieczu, w których wymienione są kościół i ziemia biecka
pochodzą z XI w. Co najmniej od końca XII w. Biecz był kasztelanią do której
należały znaczne połacie Podkarpacia. Miasto spełniało ważną funkcję obronną i
administracyjno- prawną na południowych rubieżach państwa polskiego. Było
również terenową rezydencją panujących. To właśnie na zamku w Bieczu zamieszkiwali
książęta i królowie podczas pobytu w tych okolicach. W 1228 r. został
dokumentem wydanym w tym zamku w Bieczu przez Konrada Mazowieckiego
potwierdzony ustny układ z 1226 r. o sprowadzeniu Krzyżaków do Polski. W XIII w.
Biecz był własnością księżnej Kingi, a następnie Wacława II króla czeskiego.
|
Władysław I Łokietek,
źródło: Wikipedia |
W tradycji
zasiedziałych rodów bieckich szczególnie ulubioną postacią jest Władysław
Łokietek. Do dzisiaj w Bieczu w tradycji utrzymuje się, że Władysław Łokietek
szczególnie doceniał strategiczne znaczenie Biecza. Po zajęciu go w 1304 r.
zostawił w nim swoją załogę, a w miejsce drewnianego zameczka zbudował murowany
z obronną basztą i murami we wschodniej części wzgórza miejskiego, tam gdzie
stoi do dzisiaj szpital fundacji św. Jadwigi królowej. Jeżeli przyjąć to za
rzeczywistość, to całkiem prawdopodobne jest, że gdy wybuchł bunt w Krakowie,
Sandomierzu, Wieliczce, Tyńcu przeciwko Władysławowi Łokietkowi w 1310/1311 r.
monarcha ten przybył do Biecza ze swoim dworem i kancelarią, osiadł w zamku
niedawno zbudowanym i stąd z pomocą wiernych rodów prowadził przygotowania do
walki z buntownikami i zastanawiał się nad formalnym przeniesieniem tutaj
stolicy na czas walki o zjednoczenie kraju. Znaczącą Część drużyny Władysława
Łokietka stanowili mieszczanie i chłopi. Prowadząc walkę o zjednoczenie Polski
z Biecza król pozyskał pomoc także z Węgier. Wiosną 1311 r. wyruszył z licznym
wojskiem do Krakowa bez trudu go zajął i ponownie w nim osiadł. A wiadomość o tym,
że Biecz przez kilka miesięcy był stolicą Polski zachowała się tylko w
tradycji. Także tradycja przypisuje Władysławowi Łokietkowi fundację kościoła
pod wezwaniem Bożego Ciała. Odnosi się do niewątpliwie tylko do prezbiterium,
bowiem dalsza część kościoła zbudowana została później. Możliwe jest również,
że miasto dopiero co podnoszące się po najeździe tatarskim, postanawia uczcić
wielkie zwycięstwo swojego ulubionego króla nad krzyżakami pod Płowcami z 1331
r. budową wspaniałego kościoła.
|
Królowa Jadwiga.
Źródło:http://gorlice-jadwiga.rzeszow.opoka.org. |
Królowa Jadwiga
upodobała sobie Biecz i często w nim przebywała. Ze wszystkich królów i
królowych w Bieczu przebywających, a było ich sporo- jedna Jadwiga wryła się w
pamięć wdzięczną mieszkańców i w niej do dzisiaj żyje w wielu legendach i
opowieściach. Pobyty królowej Jadwigi w Bieczu miały miejsce już od pierwszego
dnia jej przybycia do Polski, bowiem Biecz leżał na szlaku handlowym
prowadzącym od Przełęczy Dukielskiej do Krakowa. W samym mieście był dwór
królewski murowany i obronny. Zatem po przekroczeniu granicy królewna Jadwiga z
licznym orszakiem dostojników i służby węgierskiej jej towarzyszącym, także z
mnogimi panami małopolskimi, którzy jechali ją witać na granicy, po przebyciu
ponad 40 km przybyła do Biecza. Tutaj była wita z serdecznością jako wnuczka
Władysława Łokietka, jako przyszły król polski. Przyjazd Jadwigi miał
miejsce latem 1384 r. O godne przyjęcia
monarchini zadbał Spytek z Melsztyna, wojewoda krakowski i starosta biecki
wspólnie z kasztelanem bieckim Paszkiem. Proboszcz biecki ks. Jan Janisław wraz
z innymi duchownymi czynnie uczestniczył w tym radosnym wydarzeniu. Zapewne
Biecz wywarł na młodziutkiej królewnie korzystne wrażenie, skoro później jako
królowa chętnie do tego miasta przybywała. Omawiając powiązania królowej
Jadwigi z Bieczem, należy podkreślić, że miasto to i cała Ziemia Biecka
należały do dóbr stołowych królowej tzn. wszelkie dochody z tych wsi i miast
wpływały do skarbca królewskiego i przeznaczone były do dyspozycji Jadwigi na
utrzymanie dworu, a także na jałmużny i różne fundacje przez nią czynione.
Najdłuższy pobyt w Bieczu miał miejsce w 1394 r. kiedy to wraz ze swoim mężem
królem Władysławem Jagiełło przebywała na terenie Ziemi Bieckiej przez kilka
tygodni. Również po powrocie do Krakowa nie zapomniała o najbiedniejszych w
Bieczu i w porozumieniu z rajcami bieckimi wydała w Krakowie 26 lipca 1395 r.
dokument dotyczący fundacji szpitala i kościoła św. Ducha w Bieczu. Wspomnieć
należy że szpitale nie do końca pełniły takie funkcje jak w dzisiejszych
czasach, były one bardziej przytułkiem dla starców, sierot, kalek i jednostek
nie mających żadnych źródeł utrzymania. Ponieważ budową szpitala zainteresowana
była sama królowa oraz rajcy i mieszczanie bieccy, niebawem po uzyskaniu
zezwolenia i określeniu lokalizacji obiektu, rozpoczęto budowę. Związana jest z
tym zachowana do dzisiaj legenda o stópce św. Jadwigi. W czasie pobytu w Bieczu
królowa zawsze tak kierowała rozkładem zajęć aby mogła udać się na plac budowy
fundowanego przez siebie
|
Władysław II Jagiełło
źródło: http://www.starynamyslow.pl |
szpitala i kościoła. Królowa wraz z dworem w towarzystwie
rajców bieckich szła na plac budowy i długo obserwowała jej postępy. W czasie
takiej wizyty, gdy już budowa fundowanych obiektów dobiegała końca, a
kamieniarze wykonywali obramienia okienne, portale drzwiowe i inne kamienne
detale wykończeniowe, królowa podziwiając budowlę, pracę kamieniarzy,
zauważyła, że nie wszyscy kamieniarze z radością pracują. Jeden z nich był
bardzo smutny, na kuty przez niego kamień spadały jego łzy. Królowa widząc to,
ręką wstrzymała towarzyszące jej osoby, i sama podeszła do kamieniarczyka,
lekko położyła mu dłoń na ramieniu i spytała o powód zmartwienia. Kamieniarczyk
podniósł głowę i patrząc na pełną dobroci królową opowiedział jej o swojej
rodzinie, szczególnie o chorej matce, której życie mógłby uratować gdyby miał
pieniądze. Święta Jadwiga królowa zdjęta litością, nie mając go czym obdarować
naprędce odpięła z królewskiego trzewika złotą klamrę i podarowała owemu
kamieniarczykowi aby miał za co ratować swoją chorą matkę. Odpinając klamrę
oparła nogę na kamieniu, który obrabiał smutny Kamieniarczyk. Ten zaś z
wdzięczności wykuł w tymże kamieniu odbicie trzewiczka królowej. Następnie
umieścił w portalu czyli obramieniu drzwi wejściowych do kościoła św. Ducha,
aby wszystkim wchodzącym do tego kościoła przypominał o dobrej i miłosiernej
królowej, która ufundowała kościół i szpital dla ubogich w Bieczu. Tu należy
wyjaśnić, że w średniowiecznej Europie był zwyczaj, że w portal czy innych
widocznych miejscach wmurowywani wykutą stopę fundatora, a więc przypadek
biecki nie jest wyjątkiem. Ponieważ pracę przy budowie szpitala postępowały
bardzo szybko, jeszcze za życia królowej rozpoczął on czynną opiekę nad
ubogimi, gdyż w wielu opisach historycznych są wzmianki o pobytach św. Królowej
Jadwigi w szpitalu, lecz na to nie ma dokumentów źródłowych. Zachowała się
legenda, która jest jedną z najbardziej znanych
tego typu opowieści związanych z Bieczem : św. Jadwiga królowa w czasie
jednego z pobytu w Bieczu, wizytowała szpital ubogich. Towarzyszyli jej oprócz
dworzan także rajcy bieccy i prepozyt zarządzający szpitalem. Królowa
wizytowała najpierw pomieszczenia na parterze, znajdując dobre słowa dla
ubogich tam przebywających. Następnie udała się na piętro, gdzie były dwie duże
sale wypełnione chorymi, których było prawie czterdziestu. Na końcu Sali pod
ścianą, na której wisiał duży krzyż z Chrystusem ukrzyżowanym, królowa
zobaczyła leżącego na łóżku bardzo chorego człowieka, nieopatrzonego. Człowiek
ów był ogromnie wychudzony, cały w ropiejących strupach. Leżał spokojnie, tylko
oczy jego jakby prosiły o pomoc. Św. Jadwiga widząc tak opuszczonego
nieszczęśnika, odwróciła się i rzekła do służby szpitalnej: Dlaczego nikt go
nie opatrzył, przecież ten człowiek wymaga pomocy. Usłyszała odpowiedź: ten
człowiek tak cuchnie, iż nikt nie jest w stanie go opatrzyć. Wówczas królowa
poleciła, aby podano jej wodę, płótna i maści gojące. Zanim ktokolwiek
zorientował się co uczyni królowa, miłosierna monarchini sama obmyła rany
chorego. Następnie namaściła go maściami gojącymi i obwiązała czystymi płótnami.
Okryła czystym
|
Władysław III Warneńczyk
źródło: Wikipedia. |
nakryciem. A wykonywała te czynności bez najmniejszej odrazy.
Gdy je zakończyła, umyła dłonie, odłożyła fartuch, odwróciła się do
towarzyszących osób i oznajmiła, że wszystko da się zrobić w imię miłosierdzia
bożego. Gdy to mówiła, chory obmyty i opatrzony nagle stał się zdrowym
człowiekiem. Ciało jego stało się piękne, oblicze dziwnie jaśniało , tylko oczy
jego nie zmieniały się. Nieprzyjemna woń zniknęła, a sala wypełniła się
przyjemnym zapachem jakby lilii czy fiołków. Królowa zauważyła tę zmianę.
Zbliżyła się ponownie do łóżka i pochyliła nad uzdrowionym, pytając kim jest.
Człowiek ów cały promieniejący nadludzką jasnością, uśmiechnął się tylko do
niej i znikł. Św. Jadwiga zrozumiała, że postać chorego i opuszczonego przyjął
sam Pan Jezus. Obecni chorzy na Sali, towarzyszący królowej dworzanie, rajcy
miasta Biecza i służba szpitala szeptali
tylko: cud, cud. Zaś królowa padła przed wizerunkiem ukrzyżowanego i modliła
się długo, a z nią wszyscy obecni. Także wszyscy chorzy, którzy byli świadkami
tego wydarzenia modlili się, każdy na swój sposób. Po długiej modlitwie królowa
w skupieniu wyszła ze szpitala a za nią towarzyszące jej osoby. Był to jej
ostatni pobyt w tym szpitalu. Łóżko na którym leżał cudownie uzdrowiony chory,
przechowywano przez wieki jako cenną relikwię i żaden chory już na nim nie
leżał. A szpital jako przytułek dla biednych trwał od XIV w. aż do 1950 r.
Łóżko- relikwia zaginęło w czasie działań wojennych 1914-1918 r., kiedy to wojska austriackie i
rosyjskie poczyniły wielkie spustoszenie. Dodać należy, że budynek ten
przetrwał do czasów współczesnych i jest to najstarszy zachowany wolnostojący
szpital w Polsce. O wielkim miłosierdziu królowej Jadwigi dla mieszkańców
Biecza świadczy również inna zachowana legenda: szła raz królowa Jadwiga do
bieckiej fary na nabożeństwo. W prezbiterium u góry, po lewej stronie miała
swoje ulubione miejsce do modlitwy. Miejsce to z herbem królewskim do dzisiaj
istnieje. Było też podziemne przejście z zamku do kościoła. Było ono ratunkiem
aby w czasie najazdów i oblężenia Biecza schronić się za murami miasta.
Przejście to prowadziło przez łąki podmokłe i uległo zniszczeniu. Otóż idąca
królowa z służkami zobaczyła kobietę z czwórką małych dzieci. Kobieta głośno
płakała, a dzieciska jej wtórowały. Królowa jak zawsze uczulona na ludzkie
nieszczęście nakazała zapytać się kobiety o przyczynę tak wielkiego żalu.
Doniesiono jej, że pochowała męża, ojca tych dzieci i wraca z cmentarza. Mąż
był drwalem i podczas ścinki drzewa w strzeszyńskim lesie, spadające drzewo
zabiło go na miejscu. Królowa skinęła na idących aby się zbliżyły. Kobieta z
dziećmi upadła do ich nóg, a dobrotliwe oczy królowej spotkały się z dużymi
czarnymi oczętami dziesięcioletniej dziewczynki imieniem Honoratka. Mała z
szacunkiem podniosła skraj szaty królewskiej i ucałowała. Patrząc w oblicze
królowej powiedziała nieśmiało: chciałabym być tak piękna jak najjaśniejsza
Pani i nosić tak kosztowne odzienie. Wzruszona do łez królowa pogładziła bujne
włosy sieroty i rzekła: Będziesz moją podopieczną! Wzięła Honoratkę na dwór i
pokierowała jej losem, a rodzinie zapewniła godziwe życie.
Dotychczasowe
opowieści związane ze św. Jadwigą królową, przez wielu za legendy uznawane,
wiążą się z czasami kiedy żyła św. Jadwiga. Są to ślady pamięci wydarzeń sprzed
600lat, żywe do dzisiaj, zachowane w tradycji rodzimej Biecza. Jednak również w
czasach współczesnych, królowej Jadwidze przypisuje się cudowne interwencje w
historii miasta. Znana jest opowieść, którą pamiętają jeszcze starsi bieczanie.
Było to pod koniec II wojny światowej w styczniu 1945 r. Do Biecza zbliżał się
front rosyjski. Od kilku tygodni słychać było odgłosy zaciętych walk.
Zaminowane Jasło zostało przez okupanta niemieckiego wysadzone w powietrze.
Wielotysięczne miasto legło w gruzach niemal całkowicie. Liczni mieszkańcy
Jasła mieszkali w Bieczu jako wysiedleni. Grupę wysiedlonych powiększali
przybysze ze wschodu i poznańskiego, którzy jako wojenni wysiedleńcy od
początku wojny znaleźli miejsce w Bieczu. Liczba mieszkańców miasta przekraczała
5 tys. Po popołudniu 16 stycznia 1945 r. niemieckie władze okupacyjne podały do
wiadomości przez megafony, że cały Biecz jest zaminowany i przeznaczony do
wysadzenia. Wszystkim mieszkańcom miasta nakazano, by rano w dniu następnym tj.
17 stycznia opuścili miasto i udali się do podstawionych pociągów na stacji
kolejowej. Każdy mógł zabrać ze sobą tylko określoną wagowo paczuszkę. Noc z 16
na 17 stycznia 1945 r., tę ostatnią noc, jak się wydawało mieszkańcom Biecza w
ich mieście różnie przeżywano. Ogólnie panowała rozpacz i przygnębienie. Prawie
wszyscy płakali. Rano niemal wszyscy mieszkańcy Biecza udali się do kolegiaty.
Modlono się głośno. Słowa modlitwy często zamieniały się w szloch. Ludziom
wydawało się, że są w tej wspaniałej świątyni po raz ostatni. Że po raz ostatni
widzą Chrystusa zdejmowanego z krzyża w
ołtarzu głównym. Wiedzieli, że miasto jest zaminowane. Wiedzieli, że
Niemcy z precyzją realizują swoje
zamierzenia, czego przykładem było Jasło. Należało się liczyć, że to samo
spotka Biecz. A co z ludźmi? Gdzie wywiozą ich niemieckie pociągi czekające na
nich na stacji kolejowej. Przez tłum ludzi, z trudem przeciskał się ówczesny
proboszcz biecki, ks. Bogumił Stawarz, aż dotarł do ambony. Gdy stanął na niej,
głosem spokojnym przemówił do swoich wiernych. Mówił, aby nie rozpaczali, aby
byli dobrej myśli. Mówił, że całą noc trwał na modlitwie i że miał widzenie, a
mianowicie ukazała mu się św. Jadwiga królowa i oznajmiła, że i tym razem
ochroni Biecz i jego mieszkańców. Nakazała aby nikt nie opuszczał miasta.
Nikomu z mieszkańców nic się nie stanie. Po tych słowach zapanowała niezmierna
cisza. Proboszcz ponownie powtórzył, aby nikt nie opuszczał miasta, aby swój
los powierzyć za wstawiennictwem św. Jadwigi królowej Bogu. Następnie modlił
się głośno i żarliwie wraz ze wszystkimi obecnymi w kościele. W końcu udzielił
absolucji czyli rozgrzeszenia wszystkim. Na zakończenie ponownie mówił o swoim
widzeniu, o tym, że św. Jadwiga dobra królowa, która przez wieki opiekowała się
Bieczem i tym razem go ocali przed zniszczeniem. Mówił głośni aby wszyscy go słyszeli: niech nikt nie
opuszcza miasta. W jego mowie była tak wielka wiara, że licznie zgromadzeni
mieszkańcy Biecza uspokojeni bardzo powoli wychodzili z kościoła. Zaludniły się
ulice miasta. Niemal wszyscy, a więc parę tysięcy ludzi zastosowało się do
zaleceń proboszcza i pozostało w swoich domach, nie udali się do pociągów,
które miały ich wywieźć w nieznane. Tylko kilka osób wsiadło do pociągu tego
styczniowego ranka. Od wschodu i południa słychać było kanonadę. Zbliżał się
front. Niemal równocześnie z bombardowaniem stacji kolejowej, od zachodu do
Biecza wkroczyło wojsko sowieckie. Pociąg z uchodźcami nie ujechał nawet
jednego kilometra i też został zbombardowany. Na kościół w którym nadal modlił
się proboszcz, spadła
|
Jan II Kazimierz Waza
źródło: Wikipedia |
500kg bomba, przebiła dach i zatrzymała się na żebrowym
sklepieniu, nie czyniąc więcej szkody. A mieszkańcy Biecza ufni Bogu, jak ich
przodkowie w minionych wiekach modlili się do św. Jadwigi i wierzyli, że jej
objawienie się proboszczowi jest gwarancją, że jej opieka nad miastem i nimi
jest rzeczywista. I stało się tak jak mówił proboszcz. Miasto ocalało, nikt z
mieszkańców nie zginął. Oddziały sowieckie pojawiły się w Bieczu, zupełnie z
innej strony niż oczekiwali Niemcy, szły bowiem starymi drogami, według map
jeszcze sprzed rozbiorów Polski, to tak zaskoczyło Niemców, że uciekając
wycofali się z Biecza, nie realizując planowanego zniszczenia miasta przez
wysadzenie w powietrze zaminowanych wcześniej obiektów. Miasto zostało zajęte
przez Sowietów. W tym samym dniu saperzy rozminowali miasto. Następnie
rozbroili bombę na sklepieniu kościelnym.
Ponieważ
królowa Jadwiga jest zawsze obecna w sercu bieczan, w 2007 r. została Honorowym Patronem Miasta i Gminy
Biecz.
Również i
Władysław Jagiełło gościł w Bieczu, aż 22 razy. Przebywał tutaj zarówno ze
swoją małżonką królową Jadwigą jak i po jej śmierci. W 1394 r. przybył na
ziemię biecką wraz z wielkim księciem litewskim Witoldem, któremu towarzyszył
jego dwór książęcy Litwinów. Tutaj to Władysław Jagiełło zaprosił Witolda na
polowanie na grubego zwierza, którego nie brakowało w lasach ziemi bieckiej. Z
zarejestrowanych rachunków wynika, że Jagiełło wyjeżdżając z Krakowa, nie
planował uczestnictwa w łowach i dlatego dopiero na miejscu w Bieczu szyto dla
niego odzienie łowieckie. Zapewne polowano na niedźwiedzie, które brano na
oszczep, a także na żubry w okolicach
dzisiejszej Turzy. Łowy odbywały się z psiarnią, bowiem król zadowolony z
udanych łowów, po ich zakończeniu w Bieczu wynagrodził psiarza i psiarczyków
królewskich. Po śmierci królowej Jadwigi to właśnie na zamku w Bieczu w 1401 r.
Władysław Jagiełło zaręczył się z Anną Cylejską, co zresztą królowa Jadwiga
radziła mu na łożu śmierci. W 1411 r. wydał on w zamku bieckim pełnomocnictwo
delegacji polskiej udającej się na zjazd w Szramowicach. W Bieczu w 1414r.
naradzał się on też z ponad stu osobową grupą posłów, której przewodniczył
Mikołaj Trąba arcybiskup gnieźnieński, udający się na sobór do Konstancji.
Ostatni raz Jagiełło przebywał w Bieczu w 1431r. jako 80-letni starzec. W 1439
r. Władysław Warneńczyk wraz z bratem Kazimierzem zawarli w Bieczu układ z
zakonem joannitów. W tym samym roku tylko w kilka miesięcy później również w
Bieczu Władysław Warneńczyk spotkał się z królem węgierskim. Ostatni pobyt
królewski w Bieczu wiąże się z postacią króla Jana Kazimierza. Mając zaufanie
do miasta, które nie poddało się Szwedom, wracając w 1656 r. ze Śląska, przybył
do Biecza, gdzie w dowód wierności mieszczaństwo wręczyło mu pokaźną sumę pieniędzy
oraz wiele srebrnych naczyń. Również i inni panujący odwiedzali Biecz. Tutaj w
latach 1349-1369 przebywał jedenastokrotnie Kazimierz Wielki, w 1371 r. gościła
tu Elżbieta, królowa Węgier i Polski, a w 1376 r. przebywał tu jej mąż Ludwik
Węgierski, król Węgier i Polski. W mieście przebywała również czterokrotnie
królowa Zofia, ostatnia żona Władysława Jagiełło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz