OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

piątek, 11 września 2015

Maciej Bajorek, Pierwsza wojna światowa oczami żołnierza polskiego w armii austro-węgierskiej. Część II.

Na podstawie wojennej korespondencji Jana Bajorka z Rzepiennika Suchego.

            Pierwszy list w 1915 roku został zaadresowany dopiero dnia 19 maja. Od ostatniej możliwości korespondencji minęło pół roku.

List Jana Bajorka do matki Wiktorii 19 maja 1915 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.
           Większość listów Jana z Wielkiej Wojny było adresowanych do matki, Wiktorii. Również pierwszy list z 1915 roku był wysłany do mamy. Niestety, niewiele można się z niego dowiedzieć. Jest on niedokończony z powodów aktywności cenzury, bądź też z bliżej nieznanych przyczyn. Pisał w nim jedynie, że aktualnie stacjonują w Czechach. Prosił o przysłanie niewielkiej sumy pieniędzy, w kwocie 5 koron. Pisał, że podobno mają stacjonować tam przez krótki okres czasu, ale tak naprawdę to jeszcze tego nie wiadomo. Aktualnie był przydzielony do frontowego szpitala.
            Kolejny list z Czech został wysłany już 28 maja. Z karty pocztowej dowiadujemy się, iż dokładne miejsce jego położenia to Reserwe Spital Lesnicka Skola 4 apt. Pisek w Czechach. Informował w nim, że nadal przebywa w „Piszku”. Prosił ponownie o przysłanie pieniędzy, gdyż nie był pewien, czy otrzymali poprzedni list. Dowiadujemy się z niego, że w szpitalu otrzymywał tylko 30 centów na dziesięciodniowy okres czasu. Jest to suma bardzo niewielka, z której ciężko wyżyć. Jan miał nadzieję, że przeniosą go do pracy w polu, gdzie stawki pieniężne były wyższe. Obiecywał, że w przypadku otrzymania nieco większych sum, odda rodzinie pożyczone pieniądze i  wyśle im w następnym liście.
              W Pisku Jan miał trochę większe możliwości korespondencji, więc kolejny list do mamy odnotowujemy 29 maja.


List Jana Bajorka do matki Wiktorii, 29 maja 1915 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.

































                List jest zdecydowanie dłuższy, treściwszy i dowiadujemy się z niego paru bezcennych faktów. Tak szybko postanowił pisać kolejny list, gdyż właśnie otrzymał pocztową wiadomość z rodzinnego domu i chciał za nią podziękować. Niestety, nie zachowały się żadne listy do Jana. Można tylko domniemywać o ich treści. Szeregowy Jan Bajorek informował o swoim zdrowiu, nie najgorszym. Spodziewał się wyjazdu do regimentu. Z wcześniejszego listu od matki dowiedział się, że szwagier, Jasiek, ten który pomagał w rodzinnym gospodarstwie Jana pod jego nieobecność, został powołany do wojska. Prosił o szczegółowe informacje dotyczące czasu poboru, miejsca i adresu szwagra, w celu nawiązania korespondencji.  Mówił, że chciałby wysłać im swoją fotografię, ale na razie nie
Jan Bajorek ( z lewej),
Ołomuniec 3 sierpnia 1915 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.
miał na to wystarczająco pieniędzy. Nareszcie natrafiamy na bardziej szczegółowe informacje o jego kolegach z rodzinnej wsi, którzy również zostali powołani na wojenny front. Prosił o informacje, czy koledzy z którymi stracił kontakt, jeszcze żyją. Słyszał, że niektórzy z „krajanów” mieli dostać przepustki i czasowo wrócić do domów. Chciał wiedzieć, czy im się to udało. Prosił również o nowe frontowe adresy kolegów, Jaśka Hołdy i Ksawera Bryndal, jeśli pisali do jego rodziny. Stracił z nimi 
kontakt, a chciał dowiedzieć się co u nich i gdzie stacjonują.  Cały list jest naznaczony licznymi dowodami ogromnej wiary Jana w Boga, Jezusa Chrystusa i Maryję. Początkową i końcową fazę listu kończy zwrotami pozdrowień istot boskich i Trójcy Świętej. Z samego listu widoczna była nieprzejednana i olbrzymia tęsknota za domem, rodziną i wsią, z której pochodził. W tamtym okresie dla ludzi było naturalnym, iż w codziennych kontaktach czy korespondencji używali „boskich zwrotów”. Pozdrawiał członków swojej bliższej i dalszej rodziny, sąsiadów czy innych członków wiejskiej społeczności. Usilnie prosił o informacje dotyczące życia codziennego we wsi i mówił, że nie należy się o niego martwić. Również dziękował za wysłany mu rozmaryn.
               Następny list do matki został wysłany 22 czerwca 1915 roku, ale niestety nie zachowała się jego treść w rodzinnych zbiorach. Natomiast Jan został przeniesiony ze swoim regimentem do Ołomuńca na Morawach. Dowiadujemy się tego z listu napisanego 8 lipca, adresowanego do matki, który był długi i przynosi nam szczegółowe informacje na temat wojennego powodzenia szeregowego Jana Bajorka. Został przydzielony do pionierów w Ołomuńcu.



List Jana Bajorka do matki Wiktorii, 8 lipca 1915 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.
              Aktualnie przechodził szczegółowe, intensywne przeszkolenie wojskowe, i jak informował, za jakiś czas miał ruszyć na front. Mówił, że gdyby był w Frodentalu, to by otrzymał urlop i mógłby przyjechać na krótki czas do rodzinnego domu. Niestety, nie udało się i musiał cały czas być w przydzielonej jednostce. Informował rodzinę, że otrzymał list od kolegi, Mikołajczyka, z którego dowiadujemy się, że rodzina wysłała mu 10 koron, chleb i ser. Przekazać miał mu to „Józef od Mockowy”.  Niestety, już nie zastał Jana w Frodentalu. Obiecał, że przyśle mu te 10 koron. Niestety, ser i chleb dla Jana został mu skradziony i nie może mu go w jakikolwiek sposób dostarczyć. Jan być może otrzyma w okolicach 20 lipca urlop, ale nie jest to takie pewnie. Jak dostanie urlop, to przyjedzie. Mówił, że być może będą stacjonować w Krakowie, jednak mogły to być tylko plotki. W tym liście Jan opisywał trudy aktualnej służby wojskowej. Trzeba było budować ciężkie mosty na wielkich rzekach, co nie było zadaniem łatwym i przyjemnym. Ponadto żołnierze kopali dekunki. Z powodu obawy przed cenzurą nie mógł wyjawić więcej informacji na temat aktualnych zadań wojennych. Adres na karcie pocztowej  z którego dowiadujemy się o dokładnym położeniu Jana brzmi: Jan Bajorek. Inf.Pionier-Aptajlonk Nr  1.1 Regiment Nr 20 Olomonc-Morawa.
List Jana Bajorka do matki Wiktorii, 5 sierpnia 1915 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.
           Niestety, Jan nie otrzymał upragnionej przepustki i urlopu. Natomiast napisał list do mamy o swoich planach wojennych, datowany na 5 sierpnia 1915 roku. Dowiadujemy się z niego, że ze zdrowiem Jana wszystko w porządku i powodzenie dobre jak na wojnie. Informował mamę, iż około 30 sierpnia wyjedzie na front. Jan jeszcze nie posiadał informacji gdzie dokładnie. Mówił, żeby już do niego nie pisać na ten adres. Gdy zmieni miejsce stacjonowania, zamierzał sam napisać list i poinformować rodzinę  o swoim powodzeniu.
              Na kolejny list z wiadomościami od Jana rodzina czekała parę miesięcy. Dopiero 15 października 1915 roku Jan miał sposobność  napisania i wysłania odpowiednich informacji rodzinie. Pisał w tym liście o zmianie miejsca stacjonowania i rodzaju służby wojskowej. Przepraszał, że nie mógł tak długo pisać, ale zmienił miejsce zakwaterowania. Podróż była męcząca i kosztowała sporo wysiłku. Trwała aż 5 dni. Praktycznie od razu po przybyciu na miejsce, wziął udział w szturmie. Jan dokładnie opisywał warunki zastane na miejscu, dokładne położenie i charakterystykę krajobrazową. Jest to kraj o bardzo wysokich górach, a jedna góra jest tak wielka, jak w rodzinnym Rzepienniku na drodze do kościoła. W spokojnych i umiarkowanych słowach wspominał o stanie ciała i nóg, które bolały go od nieustannego chodzenia po tych wysokich górach. Jan uważał ten kraj za bardzo dziki i niespokojny. Dominują w nim duże połacie lasów, skał i wszelakich urwisk. Mówił o tym, że są na terenie frontu włoskiego, nieopodal morza. On aktualnie służył w pionierach i podczas dnia było dużo ciężkiej i wyczerpującej pracy. Tylko w nocy mógł nieco odpocząć czy odetchnąć  od jazgotu kul przelatujących nad głowami. Jednocześnie starał się uspokoić rodzinę, że on nie był tak narażony na latające kule nieprzyjaciela, gdyż wraz z innymi towarzyszami broni pozostawał zazwyczaj w tyle. Trochę narzekał na padający śnieg i spore mrozy, które występują w wysokich partiach gór.
Jan Bajorek, Ołomuniec 1915 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.
Jednocześnie w pewnym sensie chwalił sobie służbę w tym miejscu. Pod względem aprowizacyjno-żywieniowym sytuacja była o wiele lepsza niż we wcześniejszych miejscach. Nareszcie nie musiał narzekać na brak bielizny, która była wydawana bardzo często i w wystarczającej ilości. Był uradowany faktem, że pod względem żywieniowym sytuacja była zadowalająca. Racje żywieniowe były duże i nareszcie nie chodził głodny. Chleb często dawali w większej ilości, dzięki temu żołnierze byli najedzeni i przygotowani na trudne prace i wyczerpującą zmorę dnia codziennego. Wspominał też, że zdarza się picie rumu w jednostce, który nieczęsto, ale jednak był podawany strudzonym i wycieńczonym żołnierzom. Miał nadzieję, że doczeka Świąt Bożego Narodzenia. Prosił, aby mu wysłać w tym czasie niewielki pakunek z cieniutkich deszczółeczek. Chciał otrzymać od rodziny symboliczny opłatek. Dzięki temu miałby możliwość „korespondencyjnego” podzielenia się nim z tęskniącymi bliskimi. Nic wiele więcej nie potrzebował, nawet symbolicznej chusteczki do nosa. Bez wątpienia tym listem chciał uspokoić krewnych, że tak świetne warunki aprowizacyjne są w tym miejscu. Pomimo trudu służby i niebezpieczeństwa, był w pewnym, małym aspekcie, spokojniejszy o swój byt. Przez dłuższy czas nie miał kontaktu z rodziną i żadnych informacji co się z nimi dzieje. Prosił mamę o szybkie odpisanie na ten list. Chciał się dowiedzieć o aktualnej sytuacji w rodzinnym domu i miejscowości. Usychał z tęsknoty i ze zniecierpliwieniem czekał na upragniony powrót z wojennej tułaczki. Odczuwał duży niepokój, myśląc o sytuacji w domu, gdyż ostatnio miał niepokojący sen, ale nie wyjawił żadnych szczegółów. W końcowej fazie listu pozdrawiał wiele osób. Napominał, aby wyraźnie adresować listy, bo w przypadku niedokładnego adresu czy pisma, mogły one do niego nie trafić. List podpisany: Jan Bajorek Inf. Regiment Nr 20 4 Batalion 15 feld. Komp. Pionier Art .

List Jana Bajorka do matki Wiktorii.
29 października 1915 r.
Zbiory prywatne Macieja Bajorka.
              Ostatnim listem wysłanym w 1915 roku jest ten z 29 października, adresowany do mamy, również z frontu włoskiego. Jan pisał w nim o swoim zdrowiu. Nie narzekał na nie, było dobre, przynajmniej do tego czasu. Wyrażał pewnego rodzaju obawę co z nim dalej będzie, bo dźwięk przelatujących kul nad głowami żołnierzy był coraz wyraźniejszy. Nie chciał martwić rodziny niebezpieczeństwem nad nim czyhającym, ale przecież na wojnie nic nie wiadomo. Informował, że otrzymał list, z którego dowiedział się o aktualnej sytuacji w domu i powodzeniu. Serdecznie za niego podziękował, gdyż już wyrażał, niepozbawione podstaw obawy, że rodzina może już nie żyć bądź straciła dach nad głową i dorobek życia. Mówił, że już  nie ma co pisać (zapewne cenzura nie pozwoliła na więcej).  Pozdrawiał rodzinę do miłego zobaczenia i kończy list słowami: daj Boże. Była tutaj widoczna duża wiara Jana w boską opatrzność, która nad nim czuwa i pilnuje, aby wrócił do domu cały i zdrowy z tej wojennej zawieruchy.  Wyrażał nadzieję, że jeszcze dane mu będzie spotkać rodzinę. List dotarł na pocztę w Rzepienniku Strzyżewskim dopiero 9 grudnia 1915 roku. Przez tak długi okres czasu rodzina nie miała informacji o wojennym powodzeniu Jana. Zapewne przeżywali ciężkie chwile w oczekiwaniu na jakąkolwiek informacje o synu i bracie.


Fragmenty pracy licencjackiej napisanej pod kierunkiem dr. hab. Dariusza Nawrota, obronionej w Instytucie Historii Wydziału Nauk Społecznych na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach w roku 2013.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Zostań Patronem Z Pogranicza