OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Obóz w Szebniach. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Obóz w Szebniach. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 sierpnia 2014

Szebnie - ucieczki z obozu

               Wobec bardzo ciężkich warunków bytowych w obozie, więźniowie byli gotowi podjąć duże ryzyko byle tylko się stamtąd wydostać. Ucieczka była bardzo ryzykownym przedsięwzięciem, gdyż schwytanie groziło natychmiastowym rozstrzelaniem. Pomimo to osadzeni dość często wykorzystywali nadarzające się okoliczności, bardzo często już w trakcie transportu do obozu, a później w sprzyjających okolicznościach - najczęściej podczas prac wykonywanych poza obozem. Uciekali przedstawiciele wszystkich narodowości, pojedynczo i grupowo, nieraz po kilkanaście osób. Jedna ze znaczniejszych ucieczek miała miejsce na jesieni 1943 r., kiedy to uciekło 7 Żydów, a między nimi znajomy komendanta obozu Kellermanna  z Berlina, Volkman z rodziną oraz dwie pokojówki tegoż, Hilda Feuerlicht i Margot. Uciekli samochodem, o który wystarał się potajemnie Volkman. Inną zbiorową ucieczkę zorganizowali więźniowie narodowości rosyjskiej wspólnie z Polakiem Trzcińskim. Naprawiali oni przez dłuższy czas obozowy samochód osobowy. Udało im się pod pozorem wypróbowania samochodu wyprowadzić go za bramę obozową i zbiec nim.
              Niemcy reagowali początkowo na ucieczki aresztowaniem członków rodzin zbiegów i umieszczaniem ich w obozie. Po jakimś czasie zaostrzyli represje i rozstrzeliwali za jednego zbiega najpierw jednego więźnia, później zaś dwóch i trzech tej samej narodowości co zbieg. Rozstrzeliwaniom tym dla wzbudzenia lęku nadawali formę egzekucji, dokonywanych w obecności wszystkich więźniów. Również ludności cywilnej groziły te same represje za ukrywanie zbiegów. Mimo takiego ryzyka w dużej części nie pozostawali oni obojętni i wielokrotnie zdarzało się, że mieszkańcy okolicznych miejscowości dawali uciekinierom schronienie, ubrania na zmianę czy pożywienie, za co niejeden został rozstrzelany.

                Polski ruch podziemny interesował się losem więźniów przebywających w obozie w Szebniach, a znając ich rozpaczliwe położenie Armia Krajowa z Jasła rozpoczęła w zimie 1943/44 r. przygotowania do ich uwolnienia. W związku z tym przeprowadzono rozpoznanie terenowe, ale aresztowania jej członków przez Gestapo zamiar ten udaremniły.



Obóz w Szebniach

               Po pokonaniu Polski, hitlerowcy bardzo szybko przystąpili do budowy na terenie całego kraju sieci obozów. W ich zamyśle niektóre obiekty  miały służyć do eksterminacji miejscowej ludności poprzez ciężką pracę i nieludzkie warunki życia, a określano je mianem obozów koncentracyjnych, inne natomiast nie miały na celu przynajmniej oficjalnie wyniszczenia siły żywej na zajętych terytoriach,  a jedynie służyły zgromadzeniu darmowej siły roboczej i te obiekty nazywano obozami pracy.  Pomimo tych zasadniczych różnic podkreślić należy, że życie w każdym obozie było bardzo ciężkie. Więźniowie zmuszani byli do nadludzkiej pracy od świtu do nocy, przy czym dostarczane im racje żywnościowe były bardzo skromne, co powodowało szybkie wyniszczenie organizmów. Do tego dochodziły niezmiernie surowe warunki  panujące w samych obozach gdzie na małej przestrzeni gromadzono dużą ilość „skazanych”, bez możliwości mycia, ludzie pracowali i spali w tych samych ubraniach, których miesiącami nie zmieniali. Brak podstawowej higieny powodował szybkie rozprzestrzenianie się epidemii różnych chorób wśród których najgroźniejsze były tyfus i czerwonka. Wszystkie te czynniki wpływały na dużą śmiertelność, a do tego dochodziło jeszcze nieludzkie traktowanie ze strony strażników i administracji obozowej.
                Na terenach Podkarpacia jednym z największych obozów był obiekt umiejscowiony w Szebniach przy drodze prowadzącej z Jasła do Krosna. Po zakończeniu kampanii wrześniowej wybudowano tam baraki i zakwaterowano niemiecką jednostkę weterynaryjną, która miała zajmować się opieką nad końmi rannymi podczas działań wojennych. W 1941 r. po dokonaniu hitlerowskiej agresji na ZSRR przekształcono to miejsce w obóz dla jeńców radzieckich, który istniał w tej formule do wiosny 1943 r. W szczytowym okresie jego funkcjonowania przebywało tu nawet ok. 6 tys. więźniów radzieckich. Po dokonaniu eksterminacji czerwonoarmistów, w marcu 1943 r. przekształcono obiekt w obóz pracy przymusowej dla miejscowej ludności. Wśród więźniów znajdowali się tam zarówno Polacy jak i Ukraińcy, Łemkowie i Żydzi. Liczba więźniów jest trudna do oszacowania i nie była stała, a w czasie jego funkcjonowania odbyło się kilkanaście transportów więźniów z różnych miejscowości, następował także odpływ więźniów, gdyż część tam osadzonych wywożono do innych obozów, m.in. 4 listopada 1943 r. do Oświęcimia wywieziono ok. 2800 Żydów. Jednak na początku roku 1944 powrócono do koncepcji obozu jenieckiego, liczbę jeńców szacuje się wówczas na ok. 7-8 tysięcy. Wraz ze zbliżaniem się frontu w lipcu 1944 r. większość jeńców popędzono pieszo na zachód, zostawiając na pastwę losu ok. 300 więźniów chorych i kalekich. W sierpniu 1944 r. okoliczna ludność tuż przed wysiedleniem zaopatrywała ich w żywność, lecz gdy powróciła na te tereny już po ustaniu walk, po 9 września 1944 r. obóz był pusty, częściowo rozebrany, a częściowo spalony. Co się stało z pozostawionymi jeńcami, nie udało się dokładnie ustalić.
              Obozowi w Szebniach poświęciła jeden ze swoich wierszy Wisława Szymborska:


Obóz głodowy pod Jasłem


Napisz to. Napisz. Zwykłym atramentem
na zwykłym papierze : nie dano im jeść,
wszyscy pomarli z głodu. Wszyscy. Ilu?
To duża łąka. Ile trawy
przypadło na jednego? Napisz.: nie wiem.
Historia zaokrągla szkielety do zera.
Tysiąc i jeden to wciąż jeszcze tysiąc.
Ten jeden, jakby go wcale nie było:
płód urojony, kołyska próżna,
elementarz otwarty dla nikogo,
powietrze, które śmieje się, krzyczy i rośnie,
schody dla pustki zbiegającej do ogrodu,
miejsce niczyje w szeregu.

Jesteśmy na tej łące, gdzie stało się ciałem.
A ona milczy jak kupiony świadek.
W słońcu. Zielona. Tam opodal las
do żucia drewna, do picia spod kory ?
porcja widoku całodzienna,
póki się nie oślepnie. W górze ptak,
który po ustach przesuwa się cieniem
pożywnych skrzydeł. Otwierały się szczęki,
uderzał ząb o ząb.
Nocą na niebie błyskał sierpień
i żął na śnione chleby.
Nadlatywały ręce w poczerniałych ikon,
z pustymi kielichami w palcach.
Śpiewano z ziemią w ustach. Śliczną pieśń
o tym, że wojna trafia prosto w serce.
Napisz, jaka tu cisza.
Tak




Zostań Patronem Z Pogranicza