OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Bednarstwo - wersja rozszerzona

Beczka na dziedzińcu Muzeum w Bieczu.
            Obfitość i dostępność drewna od wieków sprzyjała rozwojowi rozmaitych rzemiosł drzewnych. Jednym z nich było bednarstwo, czyli technika ręcznego wytwarzania naczyń i przedmiotów użytkowych z drewna. Na terenie słowiańszczyzny pierwsze wyroby bednarskie były znane już w III – V w. Służyły one kupcom do transporty różnego rodzaju towarów zarówno stałych jak i płynnych. Potrzebne były w browarach, garbarniach, kopalniach soli oraz oczywiście także w gospodarstwach domowych. W Polsce bednarstwo koncentrowało się głównie wokół dużych miast kupieckich: Gdańska, Poznania, Wrocławia, Lwowa, Krakowa oraz kopalni soli w Bochni, Wieliczce, Bydgoszczy. Następowała tu specjalizacja produkcji, jedni produkowali beczki, inni cebrzyki, balie, faski, jeszcze inni obręcze. Byli też tacy, którzy naprawiali stare naczynia. Bednarze pracujący w małych miastach lub na wsi, produkujący na rynek lokalny wykonywali cały asortyment naczyń potrzebnych w okolicy.
                 Na terenie Biecza pierwsze wzmianki o bednarzach posiadamy z 1518 r. Nie zorganizowali oni swojego cechu, lecz należeli do cechu wielkiego. W rejestrach poborowych począwszy od 1581 r. do 1653 r. wymieniono ich po czterech. W latach 1550 – 1600 uczyło się w mieście rzemiosła bednarskiego ponad 35 chłopców. Na wsiach bednarstwo również było stosunkowo popularnym zawodem, a każda wieś posiadała po kilku rzemieślników. Często bednarstwo było zlokalizowane w tych samych miejscowościach, w których wytwarzano inne produkty drewniane. Na terenie pogórza gorlickiego były to m.in. Nowica, Przysłup, Leszczyny gdzie produkcja wyrobów drewnianych była bardzo silnie zakorzeniona w miejscowej tradycji. Dość poważnym ośrodkiem produkcji bednarskiej do wybuchu II wojny światowej był Gródek. Mieszkało tu ośmiu bednarzy, którzy wyrabiali beczki, cebrzyki, faski na mąkę, trójnożne balie do prania, konewki itp. Bednarzami byli m.in. Józef i Wojciech Krokowie „spod lasu”, wyroby swe wykonywali z drewna jodłowego, zdobili ornamentem wypalanym przy pomocy żelaznych stempli w postaci gwiazdek, łuków itp.
               Produkty bednarskie zastępowały naczynia kadłubowe: drążone i wypalane w kawałkach pni drzew. Początkowo składały się z dwóch, co najwyżej kilku części łączonych w całość. Łączono tu naturalne kształty jakie wytworzyła przyroda, lub reperowano rozłupane naczynia drążone. Z czasem zyskały uznanie pojemniki z klepek, elementów znormalizowanych, wyrabianych w dogodnym dla rzemieślnika czasie i miejscu. Były one tańsze, mniej pracochłonne, wymagające mniejszej ilości surowca. Wykonanie naczyń drążonych wymagało bowiem dużego nakładu pracy, doboru odpowiedniego materiału, zwłaszcza przy  dużych naczyniach. Wykorzystanie surowca było nieekonomiczne, bo większość była spalana. Bednarze w swojej pracy stosowali różne gatunki drewna. Zależało to od przeznaczenia, jakie wyprodukowane naczynie miało spełniać w gospodarstwie. Drewno twarde, sprężyste nadawało się do produkcji beczek, drewno miękkie do maselnic, wiader. Jedno musiało się nadawać do konserwowania żywności, inne być odporne na działalność płynów, soli, kwasów, nie przeciekać. Najbardziej popularna była dębina, wykorzystywana do produkcji beczek w przetwórstwie żywności, a także buczyna szczególnie nadająca się do przechowywania produktów mleczarskich oraz browarniczych. Popularne były również sośnina przeznaczona na maselnice, wanny i wiadra oraz świerk na beczki do solenia ryb. Wykorzystywano też osikę i olchę na naczynia na spirytus i do przechowywania masła, a modrzew na ocet. W okolicach Nowicy ze względu na duży koszt materiału, stosunkowo rzadko używano drzewa dębowego lub jaworowego, a przeważnie stosowano drzewo świerkowe i jodłowe, którego było pod dostatkiem w okolicy.
                  Bednarz rozpoczynał pracę od podzielenia kloców drewna na odpowiednie odcinki. Następnie rozłupywał na ćwiartki, dalej na deszczułki, z których powstawały klepki, zanim z klepek mogło powstać naczynie, musiały być sezonowane. Surowiec potrzebny do produkcji gromadzono w zimie. Najchętniej kupowano drzewo „na pniu” w lesie.  W tartaku kupowano drewno w formie kloców, liczących około 100cm długości. Zwieziony surowiec składano w obrębie warsztatu. Odmiany twarde, jak dębina, można było pozostawić przez dłuższy czas w pniach, natomiast drzewo miękkie należało szybko okorować i obrobić. Obróbkę drewna rozpoczynano od podzielenia – pocięcia zakupionych klocków na odcinki odpowiadające planowanej wysokości naczyń lub średnicy ich dna. Następnie rozłupywano kloce na ćwiartki. Te z kolei w poprzek słoi na deszczułki. Czynność tę wykonywały dwie osoby, używając do niskich kloców toporów, do długich – siekier, klinów i drewnianych tłuków. Tak przygotowane deszczułki poddawano „wyprawianiu” na klepki.  Na kobylicy ośnikiem prostym wyrównywano obie powierzchnie i profilowano boki desek. Przygotowane w ten sposób klepki gotowe były do leżakowania. Posortowane według długości, układano w dobrze wentylowanych miejscach na strychu, w komórce, w przewiewne stosy zwane „klatkami”. Zmagazynowane klepki z drewna twardego schły (sezonowały się) około trzech lat, a z drewna miękkiego około dwóch lat. Czas sezonowania surowca, choć nieprzestrzegany, był bardzo ważny. Zależała od niego trwałość produkowanych naczyń. Im szybciej dokonano wstępnej obróbki surowca, tym prędzej ono wyschło i nadawało się do produkcji. Klepki wyrabiano po zakupie drewna zimą w tzw. Martwym sezonie, kiedy nie przeprowadzano prac polowych. Wysuszony materiał wracał do pracowni bednarskiej na kobylicę, gdzie był poddawany dokładnej obróbce. Zewnętrzną powierzchnię klepki wyrównywano ośnikiem, natomiast jej część wewnętrzną ośnikiem prostym lub krzywym w zależności od tego, czy robiono naczynia o klepkach prostych czy beczkowate. Najwięcej uwagi poświęcano dokładnemu wygładzeniu oraz nadaniu odpowiedniego skosu bokom klepki. Od tego zależała bowiem szczelność przyszłego naczynia. Czynność tę wykonywano za pomocą długiego hebla zwanego fugownikiem, czasami z polska zwanego spustem. Dlatego też tę fazę obróbki nazywano fugowaniem lub spuszczaniem klepek. Do kontrolowania dokładności obróbki służyły drewniane półkoliste szablony. Skomplikowana była obróbka klepek na naczynia w kształcie beczkowatym. Oprócz pożądanego skosu należało nadać klepkom taki kształt, aby zwężała się ona ku obu swym końcom. Technika składania naczyń o klepkach prostych nie była skomplikowana. Wymagała jednak dokładności zwłaszcza w przypadku naczyń służących do przechowywania płynów. Na początku tworzyło się szkielet konstrukcyjny naczynia. Składał się on z obręczy pomocniczej tzw. Stawnika i z klepek ustawianych ściśle wewnątrz obręczy. Aby nie dopuścić do obsuwania się stawnika i klepek, należało spiąć kilka klepek ze stawnikiem za pomocą spinaczy- klupek. Ostatnią wkładaną w stawnik klepkę wbijało się już młotkiem. Następnie na szkielet nabijało się , w zależności od potrzeby, jedną lub więcej dodatkowych obręczy pomocniczych. Zabieg ten stabilizował naczynie i pozwalał na przygotowanie obręczy stałych. Kiedyś obręcze były robione z drewna z przepołowionych prętów leszczyny, świerka, z zestruganych taśm osiczyny czy wierzby. Wiązano je stosując różnego rodzaju klamry i zacięcia. Obecnie w wyrobach bednarskich stosowane są prawie wyłącznie obręcze żelazne – dostępniejsze, łatwiejsze w łączeniu i trwalsze. Długość obręczy wymierzało się za pomocą sznurka, cięło się taśmę żelazną na odcinki, a ich końce łączyło nitami. Po przygotowaniu odpowiedniej liczby obręczy, nabijało się je na naczynie, posługując się dłutem o specjalnie wyprofilowanym ostrzu lub młotkiem czyli cangą i tryblem. Po założeniu obręczy właściwych zdejmowało się obręcze pomocnicze i przystępowano do wyrównywania „czyszczenia” ścian naczynia. Dolne i górne krawędzie równało się i wygładzało strugiem prostym, natomiast wewnętrzną powierzchnię heblem półokrągłym lub strugiem krzywym czy jego odmianą tzw. Szabą. Następnie montowano dno, w ściance naczynia wycinany był rowek denny tzw. Wątor, który jest żłobionym narzędziem zwanym wątorniokiem. Samo dno kiedyś wykonane było z klepek, teraz zakupionych deseczek, które po obrobieniu bloków na heblu fugownika  łączyło się ze sobą za pomocą drewnianych lub metalowych tybli w blat. Czynność łączenia desek dna nazywana była tyblowaniem. Na  zmontowanym blacie cyrklem wymierzano obwód dna naczynia. W przypadku naczyń, których dno miało kształt koła, cyrkiel ustawiano tak, żeby rozpiętość jego ramion można było sześciokrotnie odłożyć w obwodzie rowka wyżłobionego w ściance naczynia. Jeden odcinek był przy tym równy promieniowi dna. Dno w naczyniu owalnym wyznaczano w sposób jeszcze bardziej zawiły cyrklem lub po prostu odrysowywano kształt złożonego naczynia na blacie. Zarysowywane na desce dno wycinano piłką ramową, a następnie poddawano dalszej obróbce. Polegała ona na wyrównaniu krawędzi strugiem. Powierzchnię wokół zewnętrznej krawędzi dna strużyło się skośnie na szerokość mniej więcej 1cm. Powstawała w ten sposób tzw. Duża faza. Wokół wewnętrznej krawędzi dna „robiono” małą fazę (mały skos). Tak przygotowane dno należało jeszcze osadzić w wątorze, przygotowanym wcześniej w ściance naczynia. Zdejmowało się w tym celu dolną obręcz. Ostro zestrugane krawędzie dna wchodziły w rowek, a powtórne nabicie obręczy ostatecznie zwierało klepki i uszczelniało naczynie. Na koniec wiercono świdrem łyżkowym – inkerem uchwyty i otwory niezbędne w pewnych typach naczyń np. faskach, cebrzykach.  Klepki w naczyniach giętych, tak jak w przypadku beczek, początkowo układano podobnie jak klepki proste, zestawiano je w obręczy tymczasowej – stawniku. Ze względu na swój kształt klepki łączyło się jednak tylko w partii środkowej „brzuchu”, nie stykały się natomiast w „głowach”, tzn. partii górnej i dolnej. Ściągnięcie klepek w „głowach” dokonywał bednarz za pomocą specjalnych imadeł: śruby lub kołowrotu. W miarę ściągania na końce klepek zakładano obręcze tymczasowe, które stabilizowały ściany naczynia. Ażeby proces ściągania beczki przebiegał skutecznie poddawano ją zabiegowi uplastycznienia drewna, czyli wyprażaniu. W tym celu moczono wnętrze beczki a następnie nasadzano na palenisko z roznieconym ogniem. Prażenie beczki trwało dopóty, aż rozgrzały się zewnętrzne ściany naczynia. Dopiero po tym zabiegu, kiedy klepki beczki były odpowiednio elastyczne, bednarz przystępował do gięcia- ściągania ścian naczynia na kołowrocie lub śrubie. Dalszy etap produkcji naczyń beczkowych, a więc nakładanie obręczy właściwych, wprawianie dna i wyrównywanie powierzchni, odbywał się w taki sam sposób jak przy produkcji naczyń prostych. Należy jeszcze zaznaczyć że im bardziej zestrugane są końce płaszczyzn bocznych klepek, tym bardziej gotowe naczynie gięte jest wypukłe w partii środkowej. Spośród wyrobów bednarza najliczniej prezentowane są naczynia o klepkach prostych, takie jak: dzieże do chleba, stągwie do kapusty, maselnice do robienia masła, cebry, konewki, wiadra do noszenia wody, faski do przechowywania produktów sypkich i mięsa, okrągłe szafliki, trójnożne kadzie, balie, wanny do prania oraz miary do odmierzania zboża. Skromniejszy asortyment, ale bardziej kojarzący się z bednarstwem miały naczynia z giętych klepek, były to przede wszystkim beczki i ich mniejsze formy płaskie, beczułki do transportu mleka z hal górskich, baryłeczki na wódkę lub miód itp. Oznaką dobrej pracy bednarza była umiejętność złożenia szczelnej beczki. Dobra beczka, według powszechnej opinii, toczona po ziemi bez obręczy nie powinna gubić klepek. Niesumiennych fachowców wyśmiewano, mówiąc o ich wyrobach: „Niezdatne są do wody, lecz do grochu”. Umiejętność składania naczyń z małych kawałków drewna w taki sposób, że nie rozpadały się, sprawiała, że zawód bednarza był na wsi wysoko ceniony. Świadczą o tym liczne porzekadła i przysłowia przedstawiające go jako dobrego, solidnie wykonującego swoją pracę fachowca: „Im bednarz grosz wyłudzi, to stu ludzi obudzi” lub „Bednarze beczki kulają”.

                 Wyroby wiejskich bednarzy znajdowały zastosowanie w wielu dziedzinach gospodarstwa wiejskiego. Służyły zarówno do przechowywania i przygotowania pokarmów jak i do pracy w gospodarstwie rolnym. Miały różne kształty i formy. Od końca XIX w. bednarstwo wiejskie zaczęło powoli upadać, następowało systematyczne ograniczanie produkcji. Złożyło się na to kilka przyczyn. Jedną z nich był napływ na rynek wiejski produkowanych przez przemysł naczyń żelaznych, kamionkowych i szklanych. Zmniejszało to w sposób zasadniczy zapotrzebowanie chłopów na wyroby klepkowe. Inną przyczyną był brak odpowiedniego surowca, przede wszystkim drewna dębowego i sosnowego. Na terenach obfitujących w drewno produkowano pełen asortyment wyrobów jeszcze do lat 30. XX w. Na innych ograniczono się do podstawowych, trudnych do zastąpienia przez przemysł, takich jak dębowe beczki na kapustę czy ogórki. Znaczną konkurencję dla bednarstwa wiejskiego stanowiła produkcja warsztatów miejskich i małomiasteczkowych. Lepsze możliwości zbytu np. w zakładach przetwórstwa owocowego czy browarach pozwalały na unowocześnienie technik produkcyjnych, zakładanie małych zmechanizowanych wytwórni, których produkty były masowe i tanie.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Zostań Patronem Z Pogranicza