Dr
Sławomir Mrozek
Z
cyklu „rozmowy
niedokończone”,
wywiad który przeprowadziłem
z
Dr
Pawłem Kocańdą –
Od 2021 r. Dyrektorem Muzeum Ziemi Bieckiej
Sławomir
Mrozek (SM) – Panie Dyrektorze, kiedy pojawiło się u Pana
zainteresowanie archeologią ?
Dyrektor
Paweł Kocańda (PK) – Można
powiedzieć, że historią interesowałem się już w
czasach młodości. Będąc małym chłopcem pasjonowałem się
dinozaurami, posiadałem dużą kolekcję figurek oraz filmów VHS.
Ponadto chodziłem do miejscowej biblioteki wiejskiej, gdzie
znajdowała się encyklopedia z dinozaurami. Ponieważ akurat tej
książki nie można było wypożyczyć, przerysowałem wszystkie
zawarte w niej „potwory” do swojego zeszytu, który nadal
posiadam włożony pomiędzy półkami. Z biegiem lat moje
zainteresowania ewoluowały. W liceum interesowałem się już
„typową historią”, głównie średniowieczną. Mimo, że
uczęszczałem do klasy o profilu biologiczno-chemicznym,
postanowiłem zdawać na maturze rozszerzoną historię, z
powodzeniem zresztą. Wracając do pytania, moje zainteresowania
archeologią pojawiły się nagle, ponieważ pod wpływem impulsu
wybrałem studia nie historyczne, a archeologiczne. Po upływie
kilkunastu lat śmiało mogę powiedzieć, że był to trafiony
wybór.
SM
– Co zdecydowało, że wybrał Pan studiowanie archeologii na
Uniwersytecie Rzeszowskim, a nie np. na Uniwersytecie Jagiellońskim,
znacznie Panu bliższym (Pan Dyrektor pochodzi z Krośnicy w powiecie
nowotarskim – przyp. SM) ?
PK
– To
dosyć długa i skomplikowana historia. Oczywiście z racji miejsca
zamieszkania, naturalnym wydawał się kierunek krakowski. Ponieważ
nie chciałem jednak stawiać tylko na jedną uczelnię (w przypadku
nie przyjęcia, musiałbym czekać rok na kolejną rekrutację),
postanowiłem złożyć dokumenty na trzech uniwersytetach. Pierwszym
był Uniwersytet Jagielloński, drugim Rzeszowski, a trzecim - Adama
Mickiewicza w Poznaniu. Ten ostatni traktowałem najmniej poważnie.
W pierwszej kolejności przyjęto mnie w Rzeszowie,
a ponieważ miasto to wydawało mi się bardzo interesujące,
postanowiłem właśnie wybrać ten kierunek. Kilka dni po wiadomości
z Instytutu Archeologii UR, przyszedł e-mail z Krakowa. Okazało
się, że moja kandydatura została pozytywnie zaopiniowana także na
UJ. Nie chciałem już jednak zmieniać decyzji i wybrałem Rzeszów.
Z obecnej perspektywy uważam, że dobrze zrobiłem. UR na wiele lat
stał się moim drugim domem, obroniłem tam licencjat, następnie
magistra z archeologii i muzeologii. Wreszcie zrobiłem także
doktorat. Obecnie nadal jestem ściśle z nim związany, ponieważ
współpracuję na polu naukowym oraz prowadzę zajęcia ze
studentami.
SM
– Proszę opowiedzieć, jak wyglądały studia na archeologii ? Czy
było wiele zajęć w terenie ? Czego może spodziewać
się kandydat, który wybrał studia archeologiczne na
Uniwersytecie Rzeszowskim ?
PK
– Idąc
na studia archeologiczne nie wiedziałem dokładnie jak będą one
wyglądały. Oczywiście posiadałem pewne wyobrażenia, jednakże
wiele rzeczy mnie także zaskoczyło. Archeologia jest przede
wszystkim kierunkiem bardzo interdyscyplinarnym. Chodząc na studia
realizowałem przedmioty typowo historyczne, jak i związane z
naukami biologiczno-przyrodniczymi (np. geomorfologia). Ponadto
chodziłem na zajęcia z informatyki, statystyki i geografii. W
planie zajęć nie brakowało także języków obcych, czyli
angielskiego, niemieckiego oraz łaciny. Oczywiście dominowały
jednak przedmioty archeologiczne, w tym zajęcia w terenie. Podzielić
je można na dwa typy, pierwszym były badania powierzchniowe, które
odbywały się dwa razy do roku, a drugim - wyjazdy na wykopaliska.
Te drugie, stanowiły prawdziwą przygodę, ponieważ wyjeżdżało
się w różne rejony Polski, a nawet Europy. Dzięki takim wyprawom
mogłem uczestniczyć w wykopaliskach na terenie Ukrainy, Czech,
Rumunii, Bułgarii i Słowacji. Oczywiście podczas takich wyjazdów
poznawało się wielu nowych ludzi, kulturę danego państwa, a także
zwiedzało liczne miejsca. I właśnie tego można się spodziewać
po studiach archeologicznych, które są niesamowitą przygodą dla
ludzi z pasją. Pozostaje mi tylko zachęcić i zaprosić do
studiowania archeologii w Rzeszowie.
SM
– W 2014 r. obronił Pan pracę magisterską, a dwa lata później
- z wyróżnieniem pracę z muzeologii pt. „Rezerwaty
archeologiczno-architektoniczne, jako muzea prezentujące relikty
architektury in situ, na wybranych przykładach z terenu
Podkarpacia”,
która zdobyła wyróżnienie w konkursie „Teraz
Polska Promocja i Rozwój”
na najlepszą pracę magisterską o tematyce promocji,
konkurencyjności i innowacyjności Polski - jaki był cel napisania
pracy ? Czy brał Pan udział w tamtym czasie w wykopaliskach na
naszym terenie ? Jakie owe rezerwaty archeologiczno-architektoniczne
poleciłby Pan w najbliższej okolicy ? Czy
ma Pan wiedzę o planach włodarzy na powstanie tego typu inwestycji
w najbliższym czasie w okolicy ?
PK
–
Zdobycie wyróżnienia w ogólnopolskim konkursie było dla mnie
ogromnym zaskoczeniem. Jednocześnie pokazało mi, że ciężka praca
się opłaca. Celem mojej rozprawy magisterskiej było zebranie
informacji na temat specyficznych obiektów muzealnych, jakimi są
rezerwaty archeologiczno-architektoniczne oraz przedstawienie ich
historii i charakterystyki. Na warsztat wzięte zostały m. in. Wawel
Zaginiony, czyli wystawa znajdująca się na Zamku Królewskim na
Wawelu, pozostałości zamków w Przemyślu, Sanoku, a także
podziemne trasy turystyczne w Rzeszowie i Jarosławiu. W 2014 r.,
kiedy powstawała moja praca z muzeologii nie brałem udziału w
wykopaliskach w okolicy Biecza, uczestniczyłem natomiast w pracach
mających miejsce w Rzeszowie.
Rezerwaty
architektoniczno-archeologiczne, które mógłbym polecić w naszej
najbliższej okolicy ? Przede wszystkim wspomniany wyżej Wawel,
ponadto zachęcam do zwiedzania zamków w Przemyślu, gdzie znajdują
się relikty przedromańskiego palatium oraz Sanoku, z
niesamowitą wystawą prac Z. Beksińskiego. Bardzo ciekawymi
propozycjami, będą podziemne trasy turystyczne w Przemyślu,
Rzeszowie i Jarosławiu, gdzie zwiedzający ma okazję zobaczyć nie
tylko znajdujące się pod powierzchnią gruntu piwnice, ale także
życie codzienne dawnych mieszkańców. Nie wolno zapominać o
Trzcinicy i Karpackiej Troi. Jest to unikat na skalę europejską i z
pewnością każdy pasjonat historii i archeologii powinien zobaczyć
to miejsce.
Odpowiadając
na ostatnią część pytania, uważam, że Biecz już teraz jest w
pewnym sensie rezerwatem archeologiczno-architektonicznym. Spójrzmy,
ile zachowało się w jego obrębie średniowiecznej materii, w
postaci murów obronnych czy kościołów. Liczne relikty skryte są
także pod ziemią. I to właśnie one, dzięki współpracy włodarzy
miasta i archeologów mogą w przyszłości utworzyć typowy
rezerwat. Wiem, że są pomysły związane z odtworzeniem Baszty
Katowskiej, a także rekonstrukcją zamku na Górze Zamkowej. Mam
nadzieję, że najbliższe lata przybliżą nas do realizacji tych
przedsięwzięć. Biecz na to zasługuje.
SM
– Od kwietnia 2017 r. w Bieczu działa Stała Baza Archeologiczna
Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, prowadząca
rozliczne badania archeologiczne. Jak wspomina Pan tamten okres ?
Czego nowego dowiedzieliśmy się o historii Biecza ?
PK
– Był
to okres bardzo ciekawy, podczas którego po raz pierwszy miałem
kontakt z Bieczem. Jako jeden z założycieli Bazy archeologicznej
miałem okazję – nie! Nadal mam, bo Baza cały czas funkcjonuje –
poznać Biecz i jego historię, a także rokrocznie prowadzić na
jego obszarze badania archeologiczne. Dzięki naszym działaniom, od
2017 r. udało się odkryć wiele ciekawych rzeczy związanych z
Małym Krakowem. Z najważniejszych wymienić należy przede
wszystkim natrafienie na relikty Baszty Katowskiej, która mogła być
miejscem urzędowania kata, a z pewnością służyła nie tylko
celom obronnym, ale także więziennym. Znajdowała się przy
południowo-wschodnim narożniku Grodu Starościńskiego. Drugim
cennym odkryciem, było zlokalizowanie w 2017 r. cmentarza na ulicy 3
Maja, który identyfikować należy z nekropolią otaczającą
gotycki kościółek pw. św. Jakuba na Przedmieściu Dolnym.
Świątynia ta, która funkcjonowała przynajmniej od XV w., a od lat
20. XVII stulecia, służyła jako pierwsza siedziba klasztoru
Franciszkanów Reformatów, obecnie nie istnieje. Nasze badania
stanowią zatem ważny przyczynek do lokalizacji tegoż kościółka.
Mam nadzieję, że nastąpi to w najbliższych latach.
SM
– Czy są jeszcze jakieś „białe
plamy”
w historii Biecza i okolic ? Czego można spodziewać się w
perspektywie kilku lat ?
PK
– Oj
„białych plam” jest bardzo dużo. Można powiedzieć, że Biecz
nadal stanowi pewną zagadkę dla historyków i archeologów. Pomimo,
iż w drugiej połowie XX w. przeprowadzono na jego terenie wiele
akcji wykopaliskowych, nie doczekały się one syntetycznego
opracowania. Cały czas brakuje nam „archeologicznej i
historycznej” monografii Biecza. Książka „Biecz.
Studia historyczne”
z 1963 r. wydana pod redakcją Romana Kalety jest już mocno
zdezaktualizowana. Wśród najważniejszych zagadnień wymagających
rozpoznania wymienić należy kwestię lokacji miasta, czyli kiedy
dokładnie to nastąpiło i czy rzeczywiście Biecz założono na
tzw. surowym korzeniu. Ponadto wyjaśnić trzeba dokładną
chronologię powstania i upadku grodu kasztelańskiego i samej
kasztelanii bieckiej. Rzetelnych badań archeologicznych i
historycznych wymagają również bieckie zamki, w szczególności
zagadkowy dwór położony w miejscu szpitala św. Ducha. Myślę, że
w tym kierunku zmierzać będą działania archeologiczne. Ich
pierwszym etapem z pewnością jest projekt „Archeologia
Biecza. Opracowanie i publikacja wyników badań z 2. połowy XX w.”
(cz. 1 – Dokumentacja i ceramika naczyniowa).
I to jest wiadomość dosłownie sprzed kilku dni, ponieważ
otrzymaliśmy na jego wykonanie dofinansowanie ze strony Ministra
Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Ochrona zabytków
archeologicznych 2023.
SM
– W kwietniu 2021 r. obronił Pan pracę doktorską pt.
„Budownictwo
obronno-rezydencjonalne Wacława II (1291-1305) w Małopolsce na tle
ziem polskich. Studium archeologiczno-historyczne”
– czy wiele pozostało budowli z czasów Wacława II na ziemiach
polskich ? Jakie są różnice pomiędzy budownictwem
obronno-rezydencjonalnym Wacława II w Małopolsce a w innych
dzielnicach ?
PK
– Jeszcze
do niedawna władcą tym zajmowano się stosunkowo rzadko.
Podkreślano, że jego dziełem było utworzenie urzędu starosty i
wprowadzenie grosza praskiego. Samo panowanie uważano jednak za
zbrojną okupację. W dziedzinie architektury
rezydencjonalno-obronnej i sakralnej, okres tzw. epizodu czeskiego na
przełomie XIII i XIV w. traktowano jako
czas
pozbawiony dużej ilości inwestycji. W ostatnich latach dzięki
badaniom archeologicznym obraz ten uległ znacznej przemianie. Moja
rozprawa doktorska zbiera i systematyzuje tę wiedzę. Na jej
podstawie stwierdzić można, że budowli fundowanych przez Wacława
II lub wznoszonych przy jego wsparciu jest ponad 30, co stawia go na
drugim miejscu, tuż za Kazimierzem Wielkim, jeżeli idzie o
wznoszenie budowli obronnych. Są to zarówno zamki, np. w Bieczu,
Czorsztynie, Rytrze, Chęcinach, Myślenicach czy Czchowie, ale także
mury miejskie w Nowym Sączu, Krakowie i Bieczu. Zamki Wacława II w
Małopolsce to przede wszystkim specyficzny typ bergfriedowy, czyli
posiadający formę niewielkiego założenia składającego się z
cylindrycznej wieży, zamkniętej lub włączonej w drewniano-ziemny
lub kamienny obwód obronny. Zamki te wznoszono stosunkowo szybko i
niskim kosztem.
Ich budowę powiązać należy przede wszystkim z wprowadzanymi przez
Przemyślidę reformami administracyjno-gospodarczymi. Zabezpieczały
one pogranicze, strzegły traktów i komór celnych oraz stanowiły
siedzibę miejscowych urzędników. Z kolei w pozostałych
dzielnicach zamków budowanych przez Wacława było przede wszystkim
mniej. Zaliczyć do nich należy obiekty w Poznaniu i Brześciu
Kujawskim. Pełniły role administracyjne i rezydencjonalne, jako
siedziby ważniejszych urzędników (starosty) oraz tymczasowej
rezydencji monarchy. Pojawienie się Wacława II w 1291 r. w
Krakowie, dało potężny impuls do rozwoju, nie tylko budownictwa
obronno-rezydencjonalnego, ale również sakralnego i municypalnego.
SM
– Czy istnieją w naszym regionie jakieś artefakty związane z
panowaniem Wacława II ?
PK
– Ależ
oczywiście i jest ich całkiem sporo. Przede wszystkim z królem
Czech i Polski wiązać należy budowę murowanego zamku, który
znajdował się na Górze Zamkowej, po zachodniej
stronie miasta. Zajął on miejsce dawnego grodu kasztelańskiego, a
swoim wyglądem przypominał pozostałe warownie małopolskie,
wzniesione przez tegoż władcę. Wacław II rozpoczął także
budowę najstarszych fortyfikacji miejskich. To jemu należy
przypisać wzniesienie murów i baszt od strony zachodniej, północnej
i wschodniej. Miało to miejsce na przełomie XIII i XIV w. Ponadto
wraz z kilkoma historykami krakowskimi uważam, iż to właśnie
Wacław II lokował w końcu XIII w. Biecz (a nie Bolesław
Wstydliwy). Doszukiwać się tutaj można analogii z Nowym Sączem,
założonym w 1292 r. Omawiając Biecz z tego okresu nie sposób
pomijać osoby Jana Muskaty, biskupa krakowskiego i najbliższego
stronnika króla czeskiego. W 1303 r. otrzymał on od Wacława II,
Biecz wraz z zamkiem (w zamian za grunty wsi Kamienica,
przeznaczone pod lokację Nowego Sącza). Niestety w rok później,
biskup stracił zamek na rzecz sprzymierzonych z Władysławem
Łokietkiem Węgrów. Wojska Wacława II wkrótce odbiły warownię,
która nie została już jednak zwrócona Muskacie. Niektórzy
historycy architektury uważają, iż to właśnie Muskata na
początku XIV w. rozpoczął budowę kolegiaty pw. Bożego Ciała.
Hipoteza ta czeka jednak na weryfikację.
SM
– Jakie wydarzenia historyczne wpłynęły na podział przez Pana
na dwie cezury czasowe w pracy doktorskiej: czas władania Małopolską
przez Wacława II z czeskiej dynastii Przemyślidów (tj. 1291-1300
r.) i tzw. okres królewski (1300-1305) z epizodem rządów jego syna
Wacława III (1305-1306) ? Czym różniło się budownictwo
obronno-rezydencjonalne Wacława II przed koronacją na króla Polski
a w kolejnych latach ?
PK
– To było w zasadzie jedno wydarzenie, koronacja Wacława II na
króla Polski w Gnieźnie w 1300 r. To bardzo ważna cezura czasowa,
ponieważ rozpoczęta z wielkim rozmachem akcja reformatorska
Przemyślidy została wówczas zwieńczona, a jej najważniejszym
efektem było ponowne zjednoczenie ziem polskich pod jednym berłem
monarchy (nawet obcego). Nie da się jednak wydzielić różnic w
budowie zamków pomiędzy oboma okresami. Warownie wznoszone przez
Wacława charakteryzowały się specyficznymi cechami, których
wzorce przenoszone były bezpośrednio z Królestwa Czeskiego. O
zamkach bergfriedowych pełniących role strażnicze, celne i
administracyjne (siedziby burgrabiów), wspomniałem już wcześniej,
podobnie jak o zamkach pełniących rolę siedziby monarchy (Kraków,
Poznań, zapewne także Nowy Sącz). Trzecim typem warowni, jaki
wiązać można z Przemyślidą to obiekty,
które nie mogą być przyporządkowane do wcześniejszych i
posiadają zróżnicowane układy przestrzenne. Są to na przykład
warownie typowo militarne, jak Lemiesz czy Wiślica lub zamki
salinarne w Bochni i Wieliczce. Pierwszy okres, w którym Wacław
panował tylko nad Małopolską, charakteryzował się większą
intensywnością działań oraz wprowadzaniem reform. Etap drugi,
pomimo iż przypada na czasy rządów nad większością ziem
polskich, nie manifestuje się już tak dużą ilością fundacji.
Tłumaczyć to należy tym, że król czeski angażował się wówczas
w wiele innych spraw na Węgrzech i w Niemczech, a także popadł w
konflikt z królem rzymskim Albrechtem Habsburgiem i papieżem
Bonifacym VIII.
SM
– Czy można pogodzić zarządzanie Muzeum z wyjazdami na
wykopaliska archeologiczne ? Prowadzi Pan obecnie jakieś badania
archeologiczne ?
PK
– Zawsze
powtarzam, że dyrektorem bywam, a archeologiem będę całe życie.
Pomimo licznym obowiązków wynikających z pełnionej funkcji,
staram się regularnie uczestniczyć w badaniach
archeologicznych. A tych jest bardzo dużo. Myślę, że dobra
organizacja pracy oraz sprawna ekipa pracowników (a taką posiadam)
umożliwia pogodzenie obu rzeczy. Obecnie prowadzę badania
wykopaliskowe w Ciężkowicach i Zborowicach. Są one związane z
realizowanymi tam inwestycjami. Z kolei w najbliższym czasie
planowane są prace w Szymbarku i Kobylance.
SM
– Jaka jest Pana misja i wizja instytucją, którą Pan kieruje ?
Czego możemy spodziewać się w najbliższym czasie ?
PK
– Chcę,
aby Muzeum Ziemi Bieckiej było prężną instytucją muzealną,
zarówno na polu wystawienniczym jak i naukowym. Ponieważ jestem
zwolennikiem tzw. nowej muzeologii, moim pragnieniem, jest otworzenie
Muzeum na zewnątrz, pokazanie, że instytucja taka jak muzeum może
dopasować się do obecnej rzeczywistości. Jednocześnie nie chcę
odchodzić od typowych zadań muzealnych, polegających na ochronie
dziedzictwa kulturowego, które jest bardzo ważne w dzisiejszych
czasach.
Czego
można się spodziewać ? Cóż - planów, jak zawsze jest dużo.
Zobaczymy czy wszystkie uda nam się zrealizować. Przede wszystkim
chcę, aby Muzeum nadal kontynuowało swoją misję i założenia,
jakie zapoczątkowaliśmy w 2022 r. Nadal organizować będziemy
comiesięczny cykl spotkań w ramach Bieckich Spotkań Naukowych. W
niedługim czasie otworzymy także wystawy czasowe poświęcone
bieckiej Kasztelance, czyli wytwórni pieczywa cukierniczego oraz
dokumentom staropolskim ze zbiorów Muzeum. W drugiej połowie roku w
naszych salach ekspozycyjnych będziemy gościć wystawę „Podróże
wycinanek”
wypożyczoną z Muzeum Częstochowskiego. W tym roku obchodzimy także
500-setną rocznicę istnienia Domu z Basztą (1523-2023). Z tej
okazji w październiku zorganizujemy konferencję naukową oraz
wystawę poświęconą temu obiektowi. Powoli przymierzamy się także
do obchodów 400-etnej rocznicy sprowadzenia klasztoru Franciszkanów
Reformatów do Biecza, które będą miały miejsce w 2024 r. Na
wszystkie wydarzenia serdecznie zapraszam. Proszę śledzić naszą
stronę internetową oraz profile społecznościowe. Z pewnością w
2023 r. będzie się dużo działo.
SM
– Jak wygląda współpraca ze środowiskiem lokalnym ? Czy widzi
Pan rolę Muzeum w promowaniu rodzimych artystów ?
PK
– Współpraca
od samego początku mojej przygody z Muzeum wygląda bardzo dobrze
i z pewnością chcę ją kontynuować i rozwijać. Rola
Muzeum w promowaniu rodzimych artystów jest bardzo ważna. Przede
wszystkim dlatego, że regionalne muzeum jest często pierwszą
możliwością szerszego zaprezentowania się publiczności. Wystawy
składające się z prac lokalnego środowiska artystycznego,
stanowić mogą odskocznię do większej kariery. W przypadku
Biecza zwrócić należy uwagę na organizowaną przez nas akcję
StArt, podczas której prezentujemy przez jeden miesiąc jedną
wybraną pracę młodego artysty/tki.
SM
– Czy podoba się Panu Mały Kraków ? Co przyciągnęło Pana do
Biecza ?
PK
– Biecz
bardzo mi się podoba. Zauroczyłem się w nim od samego początku i
pomimo iż nie mieszkam w Bieczu, to myślę, że nie będzie to
zbytnią przesadą, jeżeli uznam się za bieczanina. W mieście tym
przyciągnęła mnie przede wszystkim niesamowita ilość pięknych
zabytków. Rzadko się zdarza, aby w tak małym ośrodku zachowało
się tyle wysokiej klasy dzieł architektury.
SM
– Z Bieczem związanych jest kilka legend. Jedną z nich jest
popularna legenda o bieckiej szkole katów ? Czy
istniała naprawdę czy to tylko jednak legenda ?
PK
– Dokładnie,
z miastem tym związanych jest wiele legend i opowieści, które
jednak nie zawsze były odzwierciedleniem realnych wydarzeń
historycznych. Mit o szkole katów jest chyba najsłynniejszy i
najbardziej atrakcyjny. Jako historyk mogę powiedzieć, że jest to
tylko legenda, że szkoły nie było. Oczywiście kat w Bieczu
istniał, to fakt potwierdzony źródłowo. Nie posiadał jednak
uczniów, którzy uczęszczali na zajęcia i uczyli się fachu.
Bardzo często było to zawód dziedziczony. Ponieważ jednak jestem
dyrektorem Muzeum, którego „sława” opiera się na mitycznej
szkole katowskiej, to powiem, że w każdej legendzie jest ziarno
prawdy. Gdzie należy go poszukiwać, tego dowiecie się już Państwo
odwiedzając mury Muzeum i średniowiecznego więzienia
w turmie ratuszowej. Urzędujący tam kat z pewnością wszystko
wyjaśni.
SM
– Obecnie można spotkać Pana - poza Muzeum i wykopaliskami
archeologicznymi - również na wielu wystawach i wernisażach. Czyli
jednak sztuka pozostaje w sferze zainteresowań ?
PK
– Jak
najbardziej. Staram się uczestniczyć w życiu kulturalnym Biecza,
Gorlic i całego regionu. Nie zawsze pozwala mi na to czas –
obowiązków jest wiele, niemniej bardzo lubię chodzić na wystawy i
wernisaże, nie tylko te związane z historią i archeologią.
SM
– Czym poza sztuką Pan się interesuje ? Największa pasja ?
PK
– Przede
wszystkim moją pasją jest archeologia, nie da się tego ukryć. Z
nią wiąże się drugie hobby, czyli podróże i odkrywanie świata
- namiętnie zwiedzam architekturę, głównie zamki, które potrafię
kontemplować godzinami. Ponadto lubię dobrą książkę, film lub
serial oraz piłkę nożną. Muszę dodać, że jestem wiernym
kibicem hiszpańskiego Realu Betis Sewilla. Wolny czas spędzam także
na zabawie ze swoimi pięcioma kotami
SM
– Czego najchętniej Pan słucha ?
PK
– Jestem
zdecydowanym fanem rocka (w różnych jego wydaniach), poza tym
chętnie słucham muzyki filmowej oraz jazzu i bluesa. Dla niektórych
osób może to wydać się dziwne, że wchodząc do mojego gabinetu
słyszą hity ACDC, Metalliki, Scorpionsów czy też Volbeat, ale
właśnie tak jest.
SM
– Jaka jest Pana ulubiona książka ? Co mógłby Pan polecić
czytelnikom Kwartalnika Gorlickiego/internautom Regionalnego Serwisu
Historycznego „Z-Pogranicza”
?
PK
– Nie
ma takiej jednej książki. Zdecydowanie jestem miłośnikiem
twórczości J. R. R. Tolkiena i jego książki czytam (nawet po
kilka razy, jak np. Władcę Pierścieni), ponadto lubię horrory S.
Kinga, G. Mastertona i H.P. Lovecrafta. Nie pogardzę jednak dobrą
powieścią historyczną czy literaturą faktu. Czy mógłbym polecić
jakąś książkę ? Myślę, że świat fantasy
Tolkiena może być dobrą ucieczką od rzeczywistości. Obecnie
czytam „Księgę
zaginionych opowieści”
tegoż
autora. Jest to bardzo ciekawe rozszerzenie wątków zawartych we
Władcy Pierścieni czy też Silmarillionie. Polecam. A jeżeli ktoś
woli tematy bardziej przyziemne, to może zainteresuje się
pracą Borysa Sokołowa „Straszliwe
zwycięstwo. Prawda i mity o sowieckiej wygranej w
drugiej wojnie światowej”.
Książkę tę czytam popołudniami do kawy. Niestety zważywszy na
obecną sytuację za naszą wschodnią granicą, mogę powiedzieć,
że jest w niej wiele prawdy, bardzo przykrej.
SM
– Jaka jest oferta programowa Muzeum Ziemi Bieckiej na rok 2023 r.
? Najbliższe lekcje muzealne, warsztaty, wernisaże ?
PK
– Oferta
naszego Muzeum jest bardzo ciekawa i szeroka. Myślę, że każdy
znajdzie coś dla siebie, bez względu na wiek i zainteresowania.
Realizujemy zarówno lekcje typowo historyczne, poświęcone historii
Biecza i jego zabytkom, a także ważnym osobistością ziemi
bieckiej, np. królowej Jadwidze czy Marcinowi Kromerowi. W naszej
ofercie są jednak także warsztaty wymagające ruchu i
zaangażowania, w czasie których uczestnik ma możliwość
strzelania z łuku historycznego, wybicia monety na puncy, czy też
przygotowania napisu w majuskule gotyckiej. Terminowo
najbliższa jest oferta zimowa na przypadające obecnie ferie. We
wtorki można wziąć udział w warsztatach numizmatycznych, w środę
uczestnicy skupią się na historii sztuki, z kolei w czwartek zagrać
w gry planszowe, a w piątek spędzić czas w plenerze. Wszystkie
szczegóły znajdują się na naszej stronie internetowej i
Facebooku.
SM
– Czego życzyłby Pan czytelnikom Kwartalnika
Gorlickiego/Regionalnego Serwisu Historycznego „Z-Pogranicza”
?
PK
– Cóż,
przede wszystkim życzę wytrwałości i spokoju w tych trudnych
czasach.
Zachęcam
również do zaangażowania się w życie kulturalne i ochronę
regionalnego dziedzictwa. Nasz region - Biecz i Gorlice, powiat
gorlicki, czy też posługując się historycznym nazewnictwem –
ziemia biecka – posiada długą i niesamowitą historię oraz
bogatą kulturę, którymi należy się chwalić i które koniecznie
musimy chronić.
Osobiście
życzę sobie, aby mieszkańcy naszego regionu chętniej odwiedzali
muzea, zarówno to bieckie, jak i gorlickie czy jasielskie. Mimo, iż
są to małe instytucje, posiadają wiele ciekawych muzealiów, które
warto zobaczyć.
SM
- Dziękuję serdecznie Panu Dyrektorowi za ciekawą rozmowę.