Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.
Napad i kradzież w jasielskim
Tegoż dnia [ 1 sierpnia] zjawił się u włościanki Franciszki D. nieznajomy jakiś łobuz i zapytał się czy jej mąż jest w Ameryce i czy nazywa się Stanisław D. Kobieta odpowiedziała: "tak". On jej mówi, że jego brat przyjechał z Ameryki i że razem z jej mężem pracował i przywiózł 300 dolarów od męża.
-Pójdziecie ze mną - mówi - niedaleko stąd, tylko mila, nazywa się Szydłów.
Kobieta, gdy to usłyszała, z radości przyniosła łobuzowi kiełbasy i piwa. Tenże sobie pojadł i popił. Po tem śniadaniu wybrali się do tego mniemanego Szydłowa. Ale nie zastanowiła się kobieta, gdzie jest ten Szydłów, że takiej miejscowości nie tylko mila, ale kilka mil w okolicy Jasła niema. Kobieta żądna pieniędzy poszła na oślep. Ale ten Szydłów inaczej się kobiecie przedstawił. Bo zaledwie uszli może pół mili i przyszli do lasu w gminie Wolicy, rzucił się na nią nieznajomy, wyjął jej pulares, w którym na szczęście było tylko 5 koron i te sobie za swój trud zabrał. Czytelnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz