OSTATNIE SZTUKI! Gorlickie w Wielkiej Wojnie 1914-1915. Wspomnienia, relacje, legendy.

niedziela, 21 lutego 2021

Mgr W. Fusek, Z legend Biecza - artykuł prasowy z roku 1938. Część II.

 Zachowano pisownię oryginalną. Źródło u autorów.






Z legend Biecza. 

Część II.


O trzeciej figurze pod kopalnią na Harcie pozatym, co opowiadał grabarz z żoną swoją, mieszkający obok w chacie i Brudnik Franciszek pod cmentarze od nikogo innego nic nie mogłem wydostać. Grabarka mówiła, że figura postawiona na cmentarzu wojennym „po bitwie z Turkami”. Grabarz zaś i Brudnik, że pod figurą leżą konfederaci barscy. Sama figura do czasów wielkiej wojny była zniszczona i obdarta. Na szczycie stał metalowy krzyż a w jednej niszy resztki drewnianej figury, która potem zbutwiała i spadła. Austriacy nowy wojenny cmentarz obok figury założyli, otoczony betonowym murem, samą zaś figurę betonem naprawiono według konserwatorskich wymagań, nie zacierając na niej śladów starożytności.  Samo przedmieście, na którym się figura znajduje zwie się Harta. Według profesora Franciszka Bujaka, którego o tę nazwę pytałem – za czasów, gdy nasze miasta miały niemieckich mieszkańców, po napadach Tatarów wszelkie nieużytki z niemiecka nazywano „hart” twady, nieużyty. Właściciele kopalni nazwę tę przekręcili na „Horta”. Harta dana miastu przez Kazimierza Wielkiego, w roku 1361, aby biedota miejska miała gdzie paść bydło. Nie wolno Harty było zabudowywać ani płotem przegradzać W 1568 też charakter Harty jako pastwiska jest zatwierdzony.











O czwartym słupie pod lasem miejskim – każde dziecko powie, że „tam była szubienica”. Według opowiadania Daniela Szarego i Jagielskiej, szubienica była nieco niżej w lesie i że oni jeszcze pamiętają jej resztki. Samą figurę postawiono na miejscu warownego obozu konfederatów. Tutaj zostali oni przez Moskali napadnięci i wybici. Legenda dalej opowiada, że mieli oni tutaj lochy, w których zostali pochowani. Gdy fury jadą gościńcem koło figury to dudni a często w nocy stary Daniel jak i jego syn Stanisław Szary, idąc w roboty słyszeli dudnienie kroków „czyichś”. Według ogólnej wersji miejsce to było miejscem stracenia i np. w roku 1614 ścięto tu 120 zbójów (Reinfuss). Sądownictwo gardłowe należało: do starosty, który pełnił w mieście funkcję namiestnika królewskiego i: do miasta, na mocy prawa magdeburskiego. Łuszczkiewicz nawet powiada, że w Bieczu była szkoła katów na całą Polskę. Legenda ta jest świeżej daty a powstała ona na postawie następujących słów z aktów sądowych jakiejś sądzonej w Krakowie ubogiej szwaczki, w której zakochał się młody patrycjusz miejski. Wyrok brzmiał tak: „A iżeś chłopię zacnego rodu uwiodła – przeto wyświeci cię z miasta Bartłomiej mistrz z Biecza”.

Na obrazie Matejki widzimy owego Bartłomieja, stojącego pod kościołem Mariackim ze skrzyżowanymi ramionami w czerwonym stroju katowskim. Obok niego dziewica z tablicami wyroku na piersiach. Wyrok skazywał ją na wyświecenie czyli wygnanie. Za wyświeconym spalano garść słomy, kat zaś był rodem z Biecza, ale żeby on był mistrzem katowskiej szkoły bieckiej – to już za daleko idący wniosek. Pokazują nawet „gród”, jako siedzibę owej szkoły; w Bieczu jednak nigdy takiej szkoły nie było.


W opowiadaniu jednak Szarego mieszczą się reminiscencje rabacji chłopskiej z roku 46. Według jego słów, konfederaci kryli się po dworach, a chłopi sprzedawali ich moskalom za „siajne reńskie”. Bez względu jednak na to, czy słup jest starym słupem sygnalizacyjnym, czy postawiono go na pamiątkę zarazy w Bieczu, czy miejscem stracenia, to nie przeszkadza temu by tam konfederaci barscy pogrzebani nie zostali. Gdy w czasie organizowania cmentarzy wojennych – szukano miejsca na ten cel, tutaj grobu zbiorowego konfederatów poszukiwano – jednak znacznie bliżej miasta, około domu Wł. Wójcikiewicza, no i nie znaleziono. Gałaś Cetnarowicz jeszcze dodaje – że przed tą figurą miał miejsce następujący wypadek. Jechał z Racławic rządca ze Załawia. Był to Luter. Nazwiska nie pomnę (Od niego nie wiem, jaką drogą pochodzi rodzina Jungów ze Strzeszyna). Ten Luter zaczął przed figura bluźnić. Nim dojechał do domu język mu spuchł, tak że „mu go z gęby wywaliło i wisiał na zewnątrz”. Z tego potem umarł.

 

Zebrał Mgr. Fusek Witold


<<< CZĘŚĆ PIERWSZA <<<



1 komentarz:

  1. Dzień dobry. Obraz z mistrzem Bartłomiejem, oczywiście replika, towarzyszył mi przez całe dzieciństwo. Wisiał na ścianie u mojej babci i emanował czymś mrocznym i zakazanym, pobudzając wyobraźnię do tworzenia różnych historii. Jednak moje domysły szły w kierunku czarów a nie miłości :) Cóż, spojrzę teraz na niego inaczej. A sam blog to mnóstwo ciekawych informacji, bardzo lubię tu zaglądać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń


Zostań Patronem Z Pogranicza